Nie padła krakowska twierdza, choć z takimi zamiarami wyjechali na lód nowotarżanie. Co więcej, przez dwie tercje nie były to złudne marzenia. Ale Cracovia znów pokazała, że kto chce z nią wygrać, po dwóch tercjach musi prowadzić co najmniej dwiema bramkami. Inaczej polegnie tak jak wczoraj Podhale.
Kibice, którzy wolą skuteczny hokej, mogli sobie wczoraj darować dwie tercje. Mimo kilku niezłych okazji wpadła wtedy tylko jedna bramka. Na pozostanie w domu mogli sobie pozwolić także widzowie preferujący agresywną grę. Zaledwie osiem minut kar w całym meczu to pewnie jeden z ligowych rekordów. Wystarczy dodać, że pierwsza kara została nałożona dopiero w 38. minucie. - To był ciężki taktycznie mecz - przyznał trener Cracovii Rudolf Rohaczek.
Wcześniej na lodowisku było wiele dynamicznej gry, akcje przenosiły się z jednej strony tafli na drugą. Gra była szybka, prawie chaotyczna. Dodatkowo żaden zespół nie potrafił zdobyć gola. Cracovia nacierała bez koncepcji, często wrzucając krążek w tercję obronną Podhala, ale goście bronili się dobrze. Obaj bramkarze też spisywali się bez zarzutu: Rafał Radziszewski poradził sobie ze strzałami Dariusza Łyszczarczyka i dwoma uderzeniami z najbliższej odległości Marcina Kolusza. Natomiast Tomasz Rajski wyciągnął uderzenia Leszka Laszkiewicza i debiutującego w Cracovii Richarda Szafarika.
- Dużo zależało od strzelenia pierwszej bramki, ten, kto ją stracił, musiał się otworzyć - przyznał po meczu Rohaczek. A na gole trzeba było czekać pół meczu. Po podaniu Piotra Sarnika i uderzeniu Martina Voznika kibice krzyknęli "gol" po raz pierwszy. Głową kręcił tylko Rafał Sroka, który sprokurował tę sytuację.
Druga bramka to pięknie rozegrana akcja w przewadze (na ławce kar Sebastian Łabuz). Laszkiewicz do Damiana Słabonia, ten momentalnie do Rafała Twardego i 2:0. "Szarotki" rozklepane, ale - jak się okazało - zachowały siły. Marcin Ćwikła zagrał mocno wzdłuż bramki Radziszewskiego, lot krążka przeciął Dawid Słowakiewicz i nowotarżanie zwietrzyli szansę. Na krótko. Pół minuty później znowu duet Laszkiewicz - Słaboń i znowu dwie bramki przewagi "Pasów". Odpowiedź Podhala? Proszę bardzo. Bomba Tomasa Jakesa spod niebieskiej, kij przykłada Zbigniew Podlipni i znowu wynik "na styku". Gry pod presją nie lubi najwyraźniej Michał Piotrowski. Po jego silnym strzale zrobiło się 4:2. To dla Podhala było już za wiele. Potem jeszcze Piotr Sarnik wykorzystał jedyny błąd w meczu Rajskiego i pogrążył "Szarotki".
Premie za zwycięski mecz zawodnicy Cracovii przekazali choremu hokeiście Michałowi Radwańskiemu.
ComArch/Cracovia |
5 |
Wojas/Podhale Nowy Targ |
3 |
Tercje: 0:0, 1:0, 4:3.
Bramki: 1:0 Voznik (30., Sarnik), 2:0 Twardy (43., Słaboń, Laszkiewicz w przewadze), 2:1 Słowakiewicz (46., Ćwikła), 3:1 Słaboń (46., Laszkiewicz), 3:2 Podlipni (50., Jakes, Moskal), 4:2 M. Piotrowski (53., Sarnik), 5:2 Sarnik (56., Marcińczak), 5:3 Podlipni (60., Moskal).
ComArch/Cracovia: Radziszewski - Dulęba, Marcińczak, Laszkiewicz, Słaboń, Twardy - B. Piotrowski, Chabior, Szafarik, Potoczny, Horny - Kozendra, Gąska, M. Piotrowski, Voznik, Sarnik - Urban, Cieślak, Witowski.
Wojas/Podhale: Rajski - Sroka, Wilczek, Różański, Kolusz, Kacirz - Jakes, Gil (Dutka), Podlipni, Moskal, Łyszczarczyk - Łabuz, Zamojski, Zubek, Biela, Malinowski - Ćwikła, Słowakiewicz, Jastrzębski.
Sędziował: Grzegorz Porzycki z Oświęcimia. Kary: 4 oraz 4. Widzów: 1500.
Piotr Jawor - Gazeta Wyborcza
Czytaj także: