Polscy hokeiści po zwycięstwie nad Estonią 3:1 i poniedziałkowej porażce z Litwą 1:2 zajmują czwarte miejsce w MŚ I Dywizji w Tallinie. By liczyć na awans, muszą wygrać wszystkie pozostałe mecze, w tym ten najtrudniejszy z Austrią.
Michał Białoński: Przyjechał Pan pomóc reprezentacji i podreperować sobie humor po nieudanym sezonie w NHL, a tymczasem nie uchronił Pan zespołu przed pierwszą w historii porażką z Litwinami...
Mariusz Czerkawski, napastnik reprezentacji Polski: Jestem rozgoryczony, bo każdą porażkę przeżywam. Na takim turnieju przegrany mecz boli tym bardziej, że nie masz przed sobą całego sezonu, następnych 50 spotkań, w których możesz odrobić straty. Kto jednak oglądał nasz pojedynek z Litwą, wie, że mieliśmy sporą przewagę, ale graliśmy strasznie nieskutecznie. Podejrzewam, że na następnych dziesięć spotkań z tą drużyną przynajmniej dziewięć byśmy wygrali.
Czy odmłodzony polski zespół nie załamie się po tej porażce?
- Nie powinniśmy być podłamani. Wszyscy mamy w głowach jedno - nie wszystko zostało stracone, jeszcze trzy mecze przed nami, z których każdy jest arcyważny. Zaczynamy w środę z Holandią i na to spotkanie musimy się teraz "ładować". Już na dzisiejszym treningu widziałem ożywienie. Razem z innymi doświadczonymi zawodnikami - Garboczem, Gonerą, Laszkiewiczem - spróbujemy natchnąć duchem walki cały nasz zespół.
Trener Rudolf Rohaczek nie traci spokoju?
- Wiadomo, że w boksie zespołu są emocje, ale w szatni jest spokojny.
W tym sezonie w NHL nie grał Pan za wiele, tylko 35 meczów. W Tallinie to na Panu opiera się gra reprezentacji. Wytrzymuje Pan to kondycyjnie?
- Jakoś daję radę, choć to fakt, że spędzam tu na lodzie o wiele więcej czasu niż choćby w Boston Bruins, gdzie grałem średnio po 13 minut. Nie tylko ja, ale nikt nie narzeka. Nie ma co oszczędzać sił. Z Holandią, Chorwacją i Austrią trzeba dać z siebie wszystko.
Rozmawiał Michał Białoński - Gazeta Wyborcza
Czytaj także: