W zeszły poniedziałek w jednym z warszawskich Empików Mariusz Czerkawski i Wojciech Zawioła promowali wydaną przed tygodniem książkę „Życie na lodzie” o kulisach kariery pierwszego Polaka w NHL.
Czerkawski w trakcie półtoragodzinnego spotkania z fanami opowiedział m.in. o swoim dzieciństwie i pierwszym kontakcie z łyżwami i hokejem. Porównywał grę w Szwecji z występami Ameryce, opisywał swoje doświadczenia związane z dwoma poprzednimi lokautami w NHL i Garym Bettmanem.
Były hokeista odniósł się także do ostatnich zmian w polskim hokeju (nowy prezes PZHL, nowi trenerzy, potencjalna gra Wojtka Wolskiego w Ciarko PBS Bank KH Sanok). Opowiedział też o swojej nowej pasji, a mianowicie grze w golfa.
Tuż po spotkaniu udało nam się namówić Mariusza na krótką rozmowę.
* * *
NHL.com.pl: Mariusz, jak długo Twoim zdaniem potrwa lokaut w NHL?
Mariusz Czerkawski: Tego nie wie nikt. Oczywiście, każdy ma nadzieję, że lokaut potrwa kilka miesięcy, a liga ruszy w listopadzie czy w grudniu, lub – przy czarnym scenariuszu – w styczniu. Wiadomo, że jeśli NHL nie ruszy do pewnego okresu, np. końcówki stycznia, to istnieje szansa, że sezon w ogóle może przepaść.
Taką datą graniczną wydaje się być 1 stycznia, a więc Winter Classic.
Też mi się tak wydaje. Szczerze mówiąc, nie jestem blisko negocjacji i nie siedzę w detalach. Trochę wiem, ale niewiele więcej, niż wynika z powszechnie dostępnych informacji.
Na pewno jednak kontaktujesz się z zawodnikami występującymi obecnie w NHL. Co oni mówią na ten temat? Bardzo symboliczne jest to, że sezon się de facto jeszcze nie rozpoczął, powinny dopiero trwać obozy szkoleniowe, a zawodnicy już wyjeżdżają do Europy, tak jakby wiedzieli, że liga na pewno nie dogada się z NHLPA.
To jest dziwne, ponieważ każdy powinien dać sobie szansę do momentu, aż rzeczywiście nadejdzie ten dzień otwarcia sezonu. Większość zawodników jednak nie wyjeżdża, a czeka, bo to jest bardziej fair. Z tego co wiem, czekać będzie na przykład Wojtek Wolski. Niektórzy zawodnicy chcą pewnie pokazać właścicielom, że nie będą bezczynnie siedzieć i łaskawie czekać, aż sezon się zacznie, więc wyjeżdżają. Wiadomo, że każdy się może na każdego obrazić, nie rozmawiać ze sobą przez dwa lata i czekać, kto i kiedy pęknie. W 2004 roku nikt nie chciał pęknąć i przez to straciliśmy cały sezon.
Kto, oczywiście poza fanami, najwięcej straci na tym lokaucie?
Wszyscy stracą, tu nie będzie zwycięzców, choć można powiedzieć, że w 2004 roku na koniec dnia wygrali tak naprawdę właściciele, ponieważ wprowadzono salary cap.
Za oceanem pojawiają się pierwsze głosy, że ten lokaut może potrwać dłużej niż rok. Czy Twoim zdaniem to jest w ogóle realne? Padł także – choć nie z ust działaczy NHL – pomysł, aby liga wznowiła rozgrywki, a składy wszystkich 30 drużyn zostały zapełnione młodzikami, prospektami, zawodnikami dotychczas występującymi poza NHL. Czy nie uważasz, że jest to tylko straszak?
To jest trochę taka wojna i sprawdzanie, kto jakie działa wystawi. Generalnie można i tak zrobić, że zamiast Aleksandra Owieczkina będzie grał jakiś inny Rosjanin, który teraz gra na farmie, albo który zostanie specjalnie zaciągnięty do danej drużyny. Jeśli tak będzie, to co stanie się z dotychczasowymi zawodnikami? Większość dobrych graczy oczywiście znajdzie sobie miejsca w Europie, ale jednak marzeniem tej większości jest dalsza gra w NHL. Trudno mi jest się na ten temat wypowiadać, ponieważ ja nie byłem na spotkaniach NHL z NHLPA i nie wiem, jakie jest nastawienie mentalne, ani co kto mówi. Powiem szczerze, że nie wyciągałem jeszcze tych informacji od zawodników.
Jakie są w NHL relacje między zawodnikami, a właścicielami? Dwa dni temu Detroit Red Wings zostali ukarani grzywną w wysokości ćwierć miliona dolarów za słowa ich wiceprezesa Jima Devellano, który porównał właścicieli do farmerów prowadzących ranczo, a zawodników do bydła, któremu owi farmerzy dają wyżywienie.
Te relacje w jednych klubach są lepsze, w innych gorsze. My w Bostonie właściciela nie widzieliśmy prawie nigdy, ale już w Nowym Jorku czasami schodził do nas po meczach, żeby się przywitać, czy zapraszał nas na wigilię. Jeremy’ego Jacobsa (właściciel Bruins i obecny przewodniczący NHL Board of Governors – przyp. red.) przez te kilka moich lat w Bostonie widziałem raz, może dwa razy.
W minionym sezonie 19 z 30 klubów NHL zanotowało straty finansowe. Jakie ma to znaczenie dla negocjacji w sprawie nowej CBA?
Czyli 11 klubów jest zadowolonych. Choć teraz może już nieco mniej zadowolonych, bo ich właściciele mówią: „kurcze, ta 19-tka nam tu blokuje sezon, a my dalej moglibyśmy zarabiać miliony”. Wiadomo, że w negocjacjach nie wszystko zależy od samego Gary’ego Bettmana, właściciele w wielu kwestiach głosują w ramach Board of Governors i decydują, w jakim kierunku potoczą się rozmowy, np. czy bogatsze kluby powinny płacić biedniejszym, żeby zrekompensować ich straty.
Jak aktualnie wygląda sprawa z Wojtkiem Wolskim? Niektóre polskie media już odtrąbiły, że jego gra w Ciarko PBS Bank KH Sanok podczas lokautu jest właściwie pewna.
Nic nie jest jeszcze pewne, ale wydaje mi się, że jest bardzo prawdopodobne. Wojtek chce przyjechać, zrobić ten fajny gest, zaistnieć na polskim rynku. Może rzeczywiście będzie to trzymiesięczny kontrakt, a może tzw. game-played contract, na wzór takiego, jaki ja miałem w Finlandii (podczas lokautu w 1994 roku, w barwach Kiekko-Espoo – przyp. red.). Podpisałem go w grudniu, rozegrałem siedem meczów i okazało się, że trzeba było wracać, ponieważ rozpoczynał się sezon NHL. Trudno więc powiedzieć, jak będzie wyglądał kontrakt Wojtka, ponieważ kiedy rusza liga, to pakuje się walizki i wraca. To mogą być dwa, trzy miesiące albo i cały sezon.
Mariusz, sporo się dzieje ostatnio w polskim hokeju. Wspomnieliśmy o Wojtku Wolskim, ale wiadomo już też, że reprezentację poprowadzą Igor Zacharkin i Wiaczesław Bykow, a trenerem bramkarzy będzie Michael Lehner. Jak Twoim zdaniem taki szary fan NHL w Polsce może wykorzystać ten entuzjazm? Co może zrobić, aby jego ukochana dyscyplina sportu zyskała na popularności?
To zależy od tego, w jakim mieście mieszka (śmiech). Jeśli w Warszawie, to musi wsiąść do pociągu i jechać na jakiś mecz, ale jeśli mieszka np. w Sanoku, to już nie może się powstrzymać od emocji, bo będzie miał wielką gwiazdę w swoim klubie. Ja sam jestem bardzo ciekaw, jak to wszystko będzie wyglądać, jak ułoży się współpraca z nowymi trenerami. Zdaję sobie jednak sprawę z tego – podobnie jak i większość ludzi znających się na hokeju – że to nie będzie tak, że nagle w ciągu kilku tygodni będziemy mieć zupełnie inną drużynę i nagle staniemy się faworytami i gdzie nie pojedziemy, tam się nas będą obawiać. Naturalnie jest szansa na wygraną z Ukrainą, przebrnięcie pierwszych eliminacji, ale później nadejdzie luty i wówczas można będzie trafić na takie drużyny, że potrzebowalibyśmy paru Wolskich, łącznie z Komisarkiem w obronie, a i tak nie wiem, czy by to pomogło.
Z drugiej jednak strony, napawa optymizmem to, co się dzieje w lidze, jest dużo ciekawych meczów. Na pewno rozszerzenie o obcokrajowców nam nie zaszkodziło, a jest duża szansa, że może pomóc, ponieważ młodzi Polacy nie są jeszcze na tyle dobrzy by rywalizować z lokalnymi gwiazdami, które z kolei nie miały dotychczas konkurencji. Jeśli jednak w przyszłości będziemy mieć na tyle wspaniałą młodzież, osiągającą dobre wyniki, jak np. w Szwajcarii, to wyglądać to będzie zupełnie inaczej. Piotr Hałasik, nowy prezes ligi oraz zarząd zaczynają fajnie współpracować ze sobą, robią mądrze wiele rzeczy i to napawa optymizmem, również i mnie.
Docelowy plan jest taki, żeby zbudować reprezentację na Igrzyska Olimpijskie w 2018 roku. Myślisz, że jest to realistyczne, czy raczej trzeba będzie czekać na bardziej długoterminowe rezultaty?
Sukces w roku 2014 wymagałby trochę takiego „cudu nad Wisłą”, może amerykańskiego Lake Placid, natomiast myślę, że co do roku 2018 można już mieć realistyczne oczekiwania. Pojawiają się oczywiście pytania, jak będzie to wszystko wyglądać pod względem finansowym, jaki będzie zapał trenerów, jak będzie wyglądała współpraca z prezesem Hałasikiem. Wszyscy mamy nadzieję na dobre wyniki.
Mariusz, to może będzie zaskakujące pytanie, ale czy widzisz w niedalekiej przyszłości jakiś polski zespół w lidze KHL? Są na to jakiekolwiek szanse?
Rozmawiałem ostatnio z prezesem jednego z klubów naszej ligi i on też o tym marzył. Tak naprawdę byłoby to do zrobienia, ale nie zapominajmy, że wówczas musielibyśmy ściągnąć naprawdę dobre nazwiska – bo czy nawet obecna reprezentacja Polski byłaby w stanie rywalizować w KHL? Klub polski aby dołączyć do tej ligi musiałby mieć budżet co najmniej 20 mln złotych. Potrzebny byłby duży sponsor, poza tym drużynom ligi KHL też musiałoby się opłacać, aby wyjeżdżać na mecze do Polski.
Na koniec chcielibyśmy jeszcze Cię zapytać o to, jaką widzisz dla siebie rolę przy reanimacji polskiego hokeja.
Zostałem zaproszony zarówno przez prezesa Hałasika, jak i przez trenera Zacharkina do współpracy przynajmniej przy reprezentacji. Będzie to rola podobna do tej, którą już kiedyś pełniłem za czasów trenera Petera Ekrotha. Oczywiście tym razem w mniejszym stopniu dotyczyć to będzie zagadnień szkoleniowych – od tych mamy wybitnych specjalistów – natomiast chciałbym być takim buforem między zawodnikami, trenerami, prezesem, chciałbym rozmawiać z ludźmi, pomagać doświadczeniem, być taką dobrą energią.
Dziękujemy bardzo za rozmowę.
rozmawiali Paweł Jachowski i Łukasz Szklarz - www.nhl.com.pl
Czytaj także: