Numer 1 tegorocznego draftu NHL Connor Bedard zadebiutował w barwach Chicago Blackhawks. 18-letni supertalent od razu zapunktował przy obu golach swojej drużyny w wygranym meczu, a w dogrywce... unikał kontaktu wzrokowego z ławką, by nie zjechać na zmianę.
Blackhawks tej nocy w meczu przedsezonowym pokonali w hali United Center w Chicago St. Louis Blues 2:1 po dogrywce. Można powiedzieć, że spotkanie zaczęło oficjalnie erę Connora Bedarda, bo uważany za pokoleniowy talent gracz porównywany do Connora McDavida po raz pierwszy wystąpił w drużynie Luke'a Richardsona.
Przed meczem otrzymał największą owację ze wszystkich zawodników, a później asystował przy obu golach zdobytych przez gospodarzy. Tym Philippa Kurasheva z 11. minuty i tym, którym Andreas Athanasiou rozstrzygnął spotkanie w 5. minucie dogrywki.
Asysta Connora Bedarda i zwycięski gol Andreasa Athanasiou:
Ale wrażenie na fanach zrobił już w 4. minucie efektowną indywidualną akcją, w której minął trzech rywali i oddał pierwszy strzał, obroniony jednak przez Joela Hofera.
Bedard został przez Blackhawks wybrany z numerem 1 draftu w czerwcu po sezonie, w którym w 57 meczach juniorskiej ligi WHL strzelił 71 goli i zaliczył 72 asysty, co dało mu tytuł najlepszego gracza rozgrywek. Został również najlepszym strzelcem, najlepszym asystentem, najlepiej punktującym graczem, najlepszym napastnikiem i wreszcie MVP Mistrzostw Świata do lat 20, które Kanada wygrała.
Tej nocy po raz pierwszy zaprezentował się kibicom przy pełnych trybunach w meczu drużyn NHL, choć jeszcze w składach odbiegających od najsilniejszych, bo dla Blackhawks był to pierwszy z sześciu przedsezonowych sparingów.
- Było dobrze. Wyjście tam dało mi dużo radości. To oczywiście bardzo fajny moment, biorąc pod uwagę hymn przed meczem i to wszystko dookoła - powiedział po spotkaniu.
Był na lodzie przez 21 minut i 20 sekund, czyli najdłużej ze wszystkich napastników swojej drużyny. Oddał 5 strzałów, a żaden gracz gospodarzy nie strzelał częściej. Zaliczył +2 w statystyce +/-, jedno wejście ciałem, a po meczu został wybrany jego drugą gwiazdą (pierwszą był Athanasiou).
Jednocześnie jednak młody gracz sam przyznał, że nie był z siebie do końca zadowolony i przestrzegł przyszłych rywali...
- Nie wydaje mi się, żebym osobiście zagrał świetny mecz. Czułem się dobrze w systemie gry, co jest dobrym sygnałem i całkiem komfortowo w tercji obronnej, ale myślę, że mogę grać dużo lepiej - skomentował.
Zadowolony był z niego za to trener Richardson.
- Myślę, że zagrał dobrze, choć bardzo chciał strzelić gola. Bardzo dobrze czyta grę, wykonał niewiarygodne podanie przy zwycięskim golu. Świetnie kontroluje krążek i lubi jeździć w tłoku. On ma tę wyjątkową cechę, że umie znajdować odpowiednie zagrania w odpowiednich momentach - skomentował szkoleniowiec "Czarnych Jastrzębi".
Pod wrażeniem występu 18-latka był także trener rywali Craig Berube.
- Ma wielki talent. Oczywiście jego hokejowe IQ jest bardzo wysokie. Dobrze widzi lód, ma wielkie umiejętności na krążku i świetny strzał. Trzeba wykonać naprawdę dobrą robotę, by zabrać mu czas i przestrzeń - powiedział szkoleniowiec mistrzów NHL z 2019 roku.
Jego drużynie do końca się to nie udało, zwłaszcza w dogrywce, gdy Bedard obsłużył Atahanasiou podaniem przy decydującym golu. Młody gracz po meczu zdradził, że w dodatkowej części spotkania unikał patrzenia w stronę ławki, bo nie chciał zjechać na zmianę.
- Tak, lubię hokej - skomentował, wzbudzając śmiech dziennikarzy. - Chcę być na lodzie. Starałem się trochę kręcić kółka wokół punktu wznowień. Gdy jestem w domu, gram 3 na 3 pewnie 5-6 razy w tygodniu ze wszystkimi i to jest pewnie rzecz, która daje mi najwięcej przyjemności w życiu. Więc tak, nie chciałem zjechać.
Czytaj także: