Drużyna GKS Tychy pokonała KH Sanok 7:5, ale wynik nie oddaje prawdziwego przebiegu wydarzeń na Torsanie. Po zakończeniu drugiej tercji Tyszanie uznali, że mecz został już rozstrzygnięty i pozwolili gospodarzom na kilka chwil radości w trzeciej odsłonie.
FILMIKI:
www.hokej.net/download/KH-GKS3/2-2M.Mermer.mpg
www.hokej.net/download/KH-GKS3/2-6Belica.mpg
www.hokej.net/download/KH-GKS3/5-7Niemiec.mpg
www.hokej.net/download/KH-GKS3/Wolaninbroni.mpg
Przełomowym momentem spotkania była trzydziesta pierwsza minuta gry, kiedy to grający w podwójnym osłabieniu goście zdołali rozegrać skuteczną akcję ofensywną, zakończoną strzałem Michała Belicy. Trafienie to pozwoliło drużynie GKS powiększyć przewagę nad gospodarzami do dwóch bramek, ale przede wszystkim złamało ducha drużyny trenera Worwy i odebrało nadzieję na końcowy sukces. Nie minęły trzy minuty, a rozpędzeni goście po kolejnych trafieniach Bagińskiego, Belicy i Parzyszka prowadzili już 7:2. Utrata koncentracji w trzeciej tercji i wyraźne zwolnienie tempa gry miały więc swoje uzasadnienie.
Pierwsze minuty nie zapowiadały dominacji Tyszan na Torsanie. Gospodarze rozpoczęli ze sporym animuszem i to oni przeważali w początkowej fazie pierwszej odsłony. Udokumentowaniem przewagi Sanoczan była bramka Ryabenki, zdobyta po rozegraniu krążka między Maciejem Mermerem i Wojciechem Milanem. Prowadzenie gospodarzy utrzymało się do szesnastej minuty gry, kiedy to po strzale Bagińskiego krążek znalazł drogę do bramki Łukaszka. Ten sam zawodnik wpisał się na listę strzelców dwie minuty później (we własnej tercji na kija zagrał mu D. Demkowicz) i po końcowej syrenie Tyszanie zjeżdżali z tafli ciesząc się z wyniku.
Przebieg pierwszej tercji dawał jeszcze nadzieję miejscowym kibicom na zdobycie przez ich ulubieńców punktów w tym spotkaniu. Nadzieję tę przedłużył Maciej Mermer wyrównując wynik w dwudziestej piątej minucie, ale zaraz znów dał o sobie znać największy ostatnio grzech sanockiej drużyny – brak koncentracji po zdobyciu bramki. Po niespełna trzydziesty sekundach Adrian Parzyszek po raz drugi wyprowadza Tychy na prowadzenie. Losy spotkania rozstrzygnęły się we wspomnianej już trzydziestej pierwszej minucie gry – Belica ośmieszył sanocką defensywę, wykorzystał jej nieporadność i udowodnił, że rozegranie skutecznej akcji w trójkę przeciwko piątce zawodników nie jest rzeczą niemożliwą.
Wyjeżdżający na trzecią tercję Tyszanie myślami byli już chyba w autobusie. Grali wolno, bez zaangażowania, planując przeczekać najbliższych dwadzieścia minut i wrócić do szatni. Taką postawę gości wykorzystali sanoczanie – najpierw Adam Fraszko, a kilka minut później Marcin Niemiec. Brak koncentracji w szeregach tyskiej drużyny mógł mieć dla niej przykre konsekwencje, gdyż między dziesiątą a piętnastą minutą trzeciej tercji gospodarze w sobie tylko znany sposób nie wykorzystali czterech stuprocentowych okazji do zdobycia bramki. Gdyby celowniki sanockich snajperów były bardziej wyregulowane, zawodnicy GKS Tychy poczuliby, jak bardzo niesprawiedliwy bywa sport.
Sanoczanie po raz kolejny udowodnili, że są drużyną chimeryczną, grającą bardzo nierówno nawet w przekroju jednego spotkania. Tyszanie odnieśli zasłużone zwycięstwo (rutyna, wykorzystanie sytuacji (prezentów), choć minimalizm, który pokazali w trzeciej tercji, mógł ich drogo kosztować.
KH Sanok - GKS Tychy 5-7 (1:2, 2:5, 2:0)
Bramki: 1:0 Ryabenko - M. Mermer - Milan(2.), 1:1 Bagiński - Parzyszek (16.), 1:2 Bagiński - Bacul (18.), 2:2 M. Mermer - Milan (25.), 2:3 Parzyszek - Bacul (25.), 2:4 Belica - Majkowski (31.), 2:5 Bagiński (31.), 2:6 Belica (33.), 2:7 Parzyszek - Bacul (33.), 3:7 Milan - M. Mermer - Ciepły (37.), 4:7 Fraszko - Radwański - Niemiec (44.), 5:7 Niemiec - Fraszko - Radwański(51.).
KH: Łukaszek (32:13 Wolanin) - Ciepły, Rąpała; Ryabenko, Talaga; D. Demkowicz - Radwański, Fraszko, Niemiec - Milan, Pavel, M. Mermer - T. Demkowicz, Kostecki, Panchenko oraz Solon.
GKS: Sobecki; Gonera - Gwiżdż, Majkowski - Śmiełowski (4), Kuc - Gretka; Bacul (2) - Parzyszek (16) - Bagiński (10), Ślusarczyk (2) - Belica - Woźnica, Gawlina (2) - Bober - Skoś.
Kary: 10 - 36 (w tym 10 min za niesportowe zachowanie dla Bagińskiego i Gwiżdża)
Widzów: 800

Ta mina Wojtka Milana mówi sama za siebie ... (Fot. P. Dąbrowski)
Czytaj także: