O spotkaniach takich jak to, zwykło się mawiać, że szybko powinny ulecieć w zapomnienie. Zanim jednak Sanoczanie wymażą z pamięci wydarzenia niedzielnego wieczora, muszą przerobić i utrwalić jedną niezwykle ważną lekcję, z pozoru prostą, ale najwyraźniej dla niektórych obcą – słaba drużyna może nawiązać walkę z lepszym przeciwnikiem tylko pod warunkiem, że zawodnicy wykażą się determinacją, ambicją i wiarą.
FILMIKI:
Bramka Przemysława Bomastka na 0:1:
./download/KH-TKH2/0-1Bomastek.mpg
Bramka Przemysława Bomastka na 0:2:
./download/KH-TKH2/0-2Bomastek.mpg
Bramka Tomasza Proszkiewicza na 0:3:
./download/KH-TKH2/3-0Proszkiewicz.mpg
Indywidalna akcja Alexandra Panchenki:
./download/KH-TKH2/akcjaPanchenko.mpg
Ładnie broni Janiec:
./download/KH-TKH2/broniJaniec.mpg
Strzał Panchenki broni Kiedewicz:
./download/KH-TKH2/Panchenkoakcja.mpg
Strzał Wojciecha Milana broni Kiedewicz:
./download/KH-TKH2/strzalMilan.mpg
Strzał zawodnika TKH mija bramkę:
./download/KH-TKH2/szansatkh.mpg
Już pierwsze sekundy spotkania pokazały, kto gra o zwycięstwo za wszelką cenę, a kto czeka na końcową syrenę i najniższy wymiar kary. Torunianie zaczęli ostro i szybko, narzucając przeciwnikom tempo, którego ci nie byli w stanie dotrzymać. Tradycyjne ostatki najwidoczniej niekorzystnie odbiły się na formie fizycznej zawodników KH Sanok, całymi seriami przegrywających pojedynki szybkościowe oraz siłowe starcia przy bandach. Stalowe Pierniki od samego początku zdominowały taflę i tylko kwestią czasu było udokumentowanie przewagi celnym trafieniem. To, co wisiało w powietrzu, w końcu stało się faktem. W siódmej minucie spotkania Przemysław Bomastek wykorzystał podanie Piotra Kosedy i starannie mierzonym strzałem otworzył konto bramkowe spotkania. Gospodarze podjęli próbę odrobienia straty, jednak ich wysiłki przypominały daremny trud niemowy, starającego się wyrecytować inwokację z Pana Tadeusza. Chcąc uchwycić obraz ich gry, należy użyć takich określeń jak senność, niedokładność, nieporadność i bezmyślność. Do tego dodać należy brak koncentracji, chaos i brak świeżości. Niektórzy hokeiści, tak wyglądali, jak gdyby byli widzami spotkania posiadającymi najlepsze miejsce do śledzenia gry, a nie zawodnikami, mającymi choć w teorii kreować poczynania ofensywne.
Na bezbarwnym tle miejscowej drużyny, goście wyglądali na lepszych pod każdym względem. O różnicy w zaangażowaniu i sposobie gry niech świadczy fakt, iż w sytuacji, kiedy gospodarze grali z przewagą jednego zawodnika, to goście wykazywali się inicjatywą i kreowali groźniejsze akcje ofensywne. W trzynastej minucie Bomastek po raz drugi wpisuje się do protokołu spotkania, zachowując najwięcej zimnej krwi pod bramką Jańca i dobijając strzał Tomasza Proszkowicza. Mimo dwubramkowego prowadzenia, Pierniki nie zwalniają tempa. Najwiękzse zagrożenie pod sanocką bramką sieją Tomasz Proszkiewicz, Daniel Laszkiewicz, Vadims Romanovskis... ale także Piotr Ciepły, Bogusław Rąpała i Bartłomiej Talaga, obrońcy KH Sanok. Sanoczanie sami prowokowali niebezpieczne i jeden z wielu momentów ich niezdecydowania wykorzystał Proszkiewicz, w dziewiętnastej minucie lokując krążek w bramce Jańca.
Schodzących na przerwę hokeistów odprowadzał smutny wzrok zawiedzonych kibiców, którzy w większości zastanawiali się już tylko, w jakim stosunku porażkę poniosą ich ulubieńcy. Tylko niepoprawni optymiści wierzyli, że Sanoczanie zdołają się obudzić, wyrwać z marazmu i zrobić coś, co uzasadni pokładane w nich nadzieje. Tak się jednak nie stało.
Dwie kolejne odsłony spotkania nie przyniosły efektów bramkowych. Poziom rywalizacji nie tyle się wyrównał, co zmniejszył się nieco poziom dominacji Stalowych Pierników na Torsanie. Torunianie grali szybko i składnie, sprawnie realizując podstawową zasadę wyprowadzania akcji ofensywnych: kolejne podania służyły do wypracowania czystej sytuacji strzeleckiej, a kiedy któryś z nich stawał przed szansą oddania strzału, natychmiast to czynił. Nieliczne akcje Sanoczan kończyły się na ogół stratą krążka, przesuwającego się między zawodnikami bez większego sensu i pomysłu na efekt końcowy. O dominacji Torunian świadczy stosunek oddanych strzałów: gospodarze podjęli dwanaście prób strzeleckich, podczas gdy goście aż czterdzieści trzy razy nękali Łukasza Jańca.
Torunianie przeważali przez całe spotkanie, a ich kolejne szanse strzeleckie wynikały zarówno z szybko rozgrywanych wymian krążka, jak i koszmarnych błędów miejscowej defensywy. Sanoccy obrońcy wyprowadzający krążek pokazywali, że nie ma takiej sytuacji, której nie można zepsuć, a nawet gdyby sobie taką wyobrazić, to w centrum wydarzeń postawić należy zawodnika KH Sanok i emocje gotowe. Najlepsze sytuacje do powiększenia zdobyczy bramkowej miał Proszkiewicz, dwukrotnie w trzeciej tercji stający oko w oko z Jańcem, ale Sanoczanin za każdym razem wychodził z tej konfrontacji obronną ręką, zbijając parkanami zarówno strzały, jak i dobitki.
Poza wspomnianymi już zawodnikami, w drużynie gości wyróżniał się Aleksander Myszka, grający twardo, odważnie i z pomysłem. W pewnym momencie nie zawahał się ruszyć w pojedynkę na trzech graczy gospodarzy, a próba ta zakończyła się sytuacją sam na sam z Łukaszem Jańcem, który jednak nie pierwszy i nie ostatni raz uratował swoją drużynę. W szeregach gospodarzy, poza szczęśliwie interweniującym bramkarzem, nikt nie zasłużył na wyróżnienie, choć pewną determinację i chęć walki dostrzec można było u trójki obcokrajowców. Pavel, Panchenko i Ryabenko, w kilku sytuacjach pokazali charakter, jednak nie wystarczyło to do poderwania pozostałej części drużyny. Ryabenko włożył sporo sił w rozbijanie akcji ofensywnych gości, a Aleksandr Panchenko, mimo bólu wynikającego z niedawnej kontuzji, próbował inicjować akcje zaczepne, choć nie miał żadnego wsparcia w partnerach.
Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0 dla gości i był to najniższy wymiar kary, na jaką zasłużyła sanocka drużyna.
Jeżeli hokeiści KH Sanok chcą w przyszłości sprawić swoim kibicom chwile radości, muszą skorygować swoją dietę i wykluczyć z niej pewne produkty, w tym pierniki, które z całą pewnością im nie służą.
KH Sanok - TKH Toruń 0:3 (0:3, 0:0, 0:0)
Bramki:
0:1 Przemysław Bomastek - Piotr Koseda 6:54`
0:2 Przemysław Bomastek - Tomasz Proszkiewicz 12:41`
0:3 Tomasz Proszkiewicz (w przewadze) 18:32`
Kary:16 - 10 min.
Strzały: 12 - 43
Widzów: 1 700
Czytaj także: