Finał NHL: Nieoczekiwany zwrot akcji w końcówce. "Pantery" wracają do gry [WIDEO]

Nieco ponad 2 minuty dzieliły drużynę Florida Panthers od tego, by być w sytuacji, z jakiej w finale NHL nie wyszedł nikt. "Pantery" w emocjonującej końcówce odwróciły jednak losy meczu numer 3 z Vegas Golden Knights i zmniejszyły straty w serii.
Zespół z Florydy przed własną publicznością pokonał "Złotych Rycerzy" 3:2 po dogrywce w rozegranym ostatniej nocy spotkaniu i w całej finałowej rywalizacji przegrywa już tylko 1-2.
Do 58. minuty zanosiło się, że Golden Knights podwyższą stan serii na 3-0, a jeszcze żadna drużyna rozpoczynająca finał Pucharu Stanleya u siebie nie przegrała go prowadząc w takich rozmiarach.
Podopieczni Bruce'a Cassidy'ego prowadzili w FLA Live Arenie w Sunrise na Florydzie 2:1, ale gospodarze wycofali bramkarza, a na nieco ponad 2 minuty przed końcem trzeciej tercji odbity krążek dobił do bramki - któż inny? - Matthew Tkachuk.
Wyrównujący gol Matthew Tkachuka:
Gwiazdor miejscowych jest specjalistą od najważniejszych goli. W tych play-offach już 3 razy rozstrzygał dogrywki, wyrównując w ten sposób rekord rywalizacji o Puchar Stanleya, a w meczu numer 4 finału konferencji wschodniej z Carolina Hurricanes przesądził o awansie swojej drużyny trafiając na 5 sekund przed końcem spotkania.
Tym razem doprowadził do dogrywki, a w tym elemencie jego zespół nie ma sobie równych. Carter Verhaeghe w 5. minucie dodatkowego czasu spotkania pokonał Hilla i dał podopiecznym Paula Maurice'a zwycięstwo 3:2. Panthers wygrali w tych play-offach wszystkie 7 rozegranych dogrywek.
Zwycięski gol Cartera Verhaeghe'ego:
Golden Knights pierwszy raz w tegorocznych play-offach przegrali mecz, w którym prowadzili po dwóch tercjach. Wcześniej w takich sytuacjach odnieśli 10 zwycięstw.
Tkachuk i Verhaeghe oprócz goli zaliczyli także po asyście. Ten pierwszy z 24 punktami zrównał się na czele klasyfikacji punktowej fazy play-off z Roope Hintzem z Dallas Stars. A drugi ma już 4 zwycięskie gole w tych play-offach, co jest najlepszym wynikiem wspólnie z Tkachukiem i innym graczem Stars Joe Pavelskim. To także Verhaeghe w dogrywce przesądził o awansie Panthers w dogrywce 7. meczu pierwszej rundy z Boston Bruins.
Wynik wczorajszego spotkania na korzyść gospodarzy otworzył już w 5. minucie obrońca Brandon Montour, ale później wyrównał kapitan rywali Mark Stone, a w 35. minucie Jonathan Marchessault dał przyjezdnym prowadzenie.
Były gracz Panthers Marchessault trafił do Las Vegas dzięki temu, że klub z Florydy nie chronił go w drafcie rozszerzenia NHL, gdy "Złoci Rycerze" wybierali zawodników z innych klubów dołączając do ligi.
Ostatniej nocy nie tylko trafił do siatki, ale zanotował także asystę. Ustanowił kolejny klubowy rekord punktując już w 8. meczu play-off z rzędu. Swojej byłej drużynie strzelał gole we wszystkich 3 finałowych meczach. Ma w nich na koncie 4 trafienia i 2 asysty, a w całych play-offach zdobył już 13 goli i zrównał się na czele klasyfikacji strzelców z wyeliminowanym dwie rundy temu Leonem Draisaitlem z Edmonton Oilers.
Drużynie z Las Vegas nie pomogły jednak ani jego punkty, ani nawet to, że zablokowała aż 31 strzałów, co jest jej najlepszym wynikiem w tych play-offach. Oba gole dla gości padły w przewagach, w których Golden Knights dominują w finale, ale i to nie wystarczyło.
Obie drużyny przystępowały do decydującej rywalizacji jako najgorzej broniąca osłabienia para finalistów w historii Pucharu Stanleya. Panthers na razie to miano potwierdzają, bo w każdym finałowym meczu tracili w osłabieniu po 2 gole, co w pierwszych 3 spotkaniach finału zdarzyło się wcześniej tylko raz.
Tej nocy Golden Knights wykorzystali 2 z 6 okazji do gry w liczebniejszym składzie, a w całym finale zamienili na gole 6 z 17. Ich rywale w ogóle nie mogą się w przewagach przełamać, bo nie wykorzystali jeszcze żadnej z 12, jakie w 3 spotkaniach finałowych mieli. W meczu numer 3 zmarnowali 5.
Ale zespół z Florydy tym razem obronił się w mniej liczebnym składzie w kluczowym momencie. Na 12 sekund przed końcem trzeciej tercji Gustav Forsling został bowiem wykluczony za podcięcie łyżwą Chandlera Stephensona. Gol dla rywali nie padł jednak ani do końca trzeciej odsłony, ani w dogrywce.
Panthers wygrali swój pierwszy w historii mecz finału Pucharu Stanleya i odrobili połowę strat, mimo że ciągle muszą borykać się z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Tkachuk w pierwszej tercji został ostro zaatakowany ciałem przez Keegana Kolesara, a później udał się do szatni i wrócił dopiero w trakcie drugiej odsłony. Musiał zostać przebadany na żądanie osób odpowiadających za zapobieganie wstrząśnieniom mózgu wśród zawodników.
Po spotkaniu powiedział, że to prawdopodobnie wymagające największego charakteru zwycięstwo, jakie odniósł ze swoim zespołem w karierze. Zapytany, ile kosztowało go to, by pozostać w grze mimo urazu, odpowiedział: - To finał Pucharu Stanleya i tyle.
W trakcie meczu z urazem taflę opuścił także Montour, ale i on wrócił później do gry.
Ich zespół będzie próbował wyrównać stan rywalizacji finałowej w meczu numer 4, który także u siebie rozegra w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu.
Z historycznego punktu widzenia sytuacja Panthers nieco się poprawiła, ale nie jest to różnica ogromna. Finały Pucharu Stanleya wygrały 3 z 41 drużyn przegrywających po 2 wyjazdowych meczach 0-2 i 5 z 40, które zaczynały rywalizację na wyjeździe, a po 3 spotkaniach przegrywały 1-2.
Florida Panthers - Vegas Golden Knights 3:2 (1:1, 0:1, 1:0, 1:0)
1:0 Montour - Tkachuk - E. Staal 04:08
1:1 Stone - Marchessault - Theodore 16:03 (w przewadze)
1:2 Marchessault - Eichel - Stone 34:59 (w przewadze)
2:2 Tkachuk - Verhaeghe - Ekblad 57:47 (bez bramkarza)
3:2 Verhaeghe - Bennett - Forsling 64:27
Strzały: 23-27.
Minuty kar: 16-14.
Widzów: 17 040.
Stan rywalizacji: 1-2. Czwarty mecz w nocy z soboty na niedzielę w Sunrise (Floryda).
Skrót meczu:
Komentarze
Lista komentarzy
PanFan1
Ambicja została wynagrodzona, Panthers zagrali mecz taki sobie, wcale nie najlepszy, ale jak to się tej drużynie często zdarza, końcówka była atomowa.
rawa
PF1 powiem szczerze, ze miałem moment zwątpienia w zwyciestwo. Przewagi z zerowym dorobkiem punktowym do tego sporo kar (polowa z d...) przy dobrych przewagach Rycerzy nie wróżyły nic dobrego. Koñcówka zagrana i digrywka zagrana jak na Kocury przystalo. Panthery są nieobliczalne i nawet przy zdyscyplinowanym w grze Vegas wszystko jest możliwe. Trzeba wygrać w niedziele.