Flaszar: Damy z siebie sto procent
Aksam Unia Oświęcim w pierwszej rundzie play-off zagra z GKS-em Tychy. O taktyce na zbliżające się mecze i o szansach oświęcimian na awans do półfinału rozmawiamy z Aleszem Flaszarem. - Mogę zapewnić, że moi zawodnicy będą walczyć o korzystny wynik i w każdym meczu dadzą z siebie sto procent. Żarty się skończyły - mówi trener oświęcimian.
Radosław Kozłowski: - Wykonał pan swoje zadanie i wprowadził pan drużynę do play-off. Jak ocenia pan szanse swojego zespołu?
AleszFlaszar, trener Aksam Unii: - Osiągnęliśmy cel. Było to ciężkiezadanie, ale udało się. Najgorzej było wtedy, kiedy do awansu brakowałonam jednego punktu. Na szczęście mamy to już za sobą.
Jeśli chodzi oszanse w play-off to wiemy, że rządzi się on swoimi prawami. To bardzospecyficzny czas, na który zawodnicy mobilizują się w szczególnysposób. Na pewno nie jesteśmy faworytami, ale przecież niespodziankisię zdarzają.
Jesteście szczęściarzami, losowaniepotoczyło się po waszej myśli. Chyba nie ma w zespole zawodnika, którywolałby grać z Cracovią.
- No tak. Gdybyśmy wylosowaliCracovię to już na wstępie przegrywalibyśmy 0:1 i dwa mecze odbyły sięw Krakowie. O spotkaniu rozgrywanym w Oświęcimiu moglibyśmy zapomnieć.
Z GKS-em Tychy wcale nie będzie łatwiej. Jest to drużyna, która od pięciu sezonów nieprzerwanie gra w finale play-off...
-Jest to jeden z najlepszych zespołów w Polsce, o ile nie najlepszy.Mogę zapewnić, że moi zawodnicy będą walczyć o korzystny wynik i wkażdym meczu dadzą z siebie sto procent. Żarty się skończyły.
Czeka was też spotkanie we własnej hali. Własny lód, żywiołowo reagująca publiczność będą atutem?
-Na pewno raz zagramy w Oświęcimiu, ale nie wiem czy można uznać to zaatut. Na pewno wsparcie kibiców jest ważne, ale to zawodnicy grają nalodzie. Jednych doping może deprymować, innych zaś motywować dodziałania. Z drugiej strony wydaje mi się, że moja drużyna lepiejspisywała się w meczach wyjazdowych.
Przyglądał się pan już rywalom? Obejrzał pan już jakieś mecze?
-Nie miałem jeszcze okazji. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć jakieśkasety. Tę drużynę pamiętam jeszcze z czasów, gdy prowadziłem HC GKSKatowice. Tyszanie mieli wtedy remont lodowiska i trenowali właśnie wKatowicach. Troszkę ich podglądałem. Z tego, co wiem trzon zespołupozostał ten sam.
Zna pan trenera Jana Vavreczkę?
-Oczywiście. Graliśmy razem w czeskiej ekstralidze. Na początku latdziewięćdziesiątych występowaliśmy wspólnie najpierw w Vitkovicach, apotem w Ołomuńcu. Jano był obrońcą, podobnie jak i ja. Każdy czeskiszkoleniowiec buduje drużynę od tyłu. Kluczowa jest dla nas gra wdefensywie. W każdym meczu naszym celem jest zagranie na zero z tyłu,bo najważniejsze jest to, by nie tracić wielu bramek. Z przodu zawszecoś powinno wpaść.
Na pewno trzeba będzie wyłączyć z gry Robina Bacula i Adriana Parzyszka...
-Siłą napędową tego ataku jest jednak Bacul. Jest bardzo dobrytechnicznie, potrafi rozprowadzić gumę, zagrać na jeden kontakt. No ima niesamowicie dobry strzał z nadgarstka.
Oprócz tych zalet Robinma jedną wadę - jest typem nerwusa, który nie radzi sobie z emocjami wtrudnych momentach. Może być gorąco.
Zawodnicy muszą hamować emocje i przede wszystkim ograniczyć faule...
-Ma pan rację. Wydaje mi się, że w play-off decydujące będzie to, jakdługo będziemy grać w osłabieniu. Każda kara powoduje, ze zawodnicy sięmęczą, a my nie mamy do dyspozycji wielu graczy. Ciężko jest wtedygonić wynik. A z trudnym rywalem wydaje się to nawet niemożliwe.
Trzebabędzie przetrwać pierwszą tercję, w której GKS na pewno będzie starałsię narzucić wam swój styl gry. Będą chcieli szybko objąć prowadzenie,by ułożyć spotkanie pod siebie...
- Zdajemy sobie z tego sprawę.
Zatem okazji do bramek powinniście poszukać w kontratakach i prosić opatrzność o skuteczność...
-Dokładnie tak. Mamy szybkich zawodników, którzy potrafią się zachowaćsię w sytuacji sam na sam. Nie raz przekonaliśmy się o tym.
PZHLwyznaczył liczbę sędziów na play-off. Na pewno nie zobaczymy PawłaBreskego i Sebastiana Krysia, czyli tych arbitrów, których decyzjewywoływały sporo kontrowersji...
- Sędziowie to bardzospecyficzna „materia”. Nie chcę komentować ich pracy, bo potem może sięto wszystko obrócić przeciwko nam. Niemniej jednak dla niektórychsędziów ekstraliga to za wysokie progi.
Wiadomo, że zawodównie można prowadzić w sposób aptekarski. Hokej był, jest i będziesportem kontaktowym. Zdarzają się takie sytuacje, w których trzebadocisnąć rywala do bandy, czasami trzeba go powstrzymać. Mam takąwłasną teorię dotyczącą arbitrów. Najlepszymi sędziami są osoby, któregrały przez kilkanaście lat w hokeja. „Liznęły” tego sportu, ale naszczeblu profesjonalnym, a nie tylko juniorskim. Wtedy wiedzą na czympolega ich zadanie i interweniują wtedy, jeśli jest to słuszne.
Rozmawiał Radosław Kozłowski / unia.aksam.pl
Komentarze