Po druzgoczącej porażce w Sanoku kibice gdańskiego Stoczniowca oczekiwali na wysokie zwycięstwo nad zawodnikami czerwonej latarni Ekstraligi – Polonii Bytom. Jednak niewiele brakowało – a musieliby przełykać gorycz kolejnej porażki.
Nic nie zapowiadało niespodzianki. Już w 50 sekundzie Josef Vitek oddając strzał z okolic niebieskiej zaskakuje zasłoniętego Lundina – i Stoczniowiec prowadzi 1-0. Wydaje się, że następne bramki dla gospodarzy są kwestią minut, gdy tymczasem krążek w siatce umieszczają grający bardzo ambitnie w pierwszej tercji goście. W piątej minucie meczu przez chwile trwa zamieszanie pod gdańską bramką – krążek wyłuskuje Bartłomiej Bomba – i umieszcza go w siatce obok nienajlepiej ustawionego Odrobnego. Na chwile zamarły gdańskie trybuny – by już po chwili ponownie wybuchnąć dopingiem. Wydawało się, że to po prostu wpadka po błędzie – i teraz już Stoczniowiec będzie grał swoje. Jednak kolejna bramka znowu staje się udziałem gości. W 15 minucie po krążek wstrzelony z tercji neutralnej za gdańską bramkę udaje się Przemysław Odrobny, jednak tak niefortunnie go wybija, że guma wpada wprost na patkę Pawła Grabarczyka. Ten nie czeka na powrót Odrobnego do bramki – najpierw umieszcza w niej krążek. Po raz kolejny zamarły trybuny. Lider tabeli przegrywa na własnym lodzie z ostatnią drużyną tabeli. Ci którzy zastanawiali się, ile to bramek wpadnie do bytomskiej bramki, nie wierzyli własnym oczom. To zaskoczenie udziela się chyba również gdańskim hokeistom – gdyż już trzy minuty później goście mają okazję do podwyższenia wyniku – nie wykorzystują jednak 100% sytuacji sam na sam z bramkarzem, który rehabilituje się za wcześniejsze wpadki.

GALERIA: <<TUTAJ>>
Czytaj także: