Gra co trzy dni kosztuje tyszan zbyt dużo sił. Mimo ambitnej postawy GKS nie zdołał pokonać Unii.
- Nie jesteśmy robotami - kręcił głową Arkadiusz Sobecki, bramkarz tyskiej drużyny. - Liczyliśmy, że szczególnie na swoim lodowisku zwycięstwa będą nam przychodzić łatwiej. Tymczasem mecze są bardzo wyrównane, a o wygranej lub porażce często decyduje jedna bramka - dodał.
Gospodarze rozpoczęli mecz w dobrym stylu, po szybkiej, składnej akcji Michala Belicy, Mariusza Justki i Artura Ślusarczyka krążek znalazł drogę do bramki Unii.
Ku zaskoczeniu kibiców między słupkami oświęcimskiej bramki nie stanął tym razem Tomasz Jaworski, tylko Przemysław Witek. - Decyzję trenerów poznałem rano, przed spotkaniem. Ostatni raz grałem na lodowisku w Tychach w czasie ubiegłorocznego finału play-off. Przegraliśmy wtedy 0:2, teraz założyłem sobie, że nie mogę puścić więcej bramek - mówił Witek. Udało się. Bramkarza Unii zdołał pokonać jeszcze tylko Artur Gwiżdż, który po podaniu Robina Bacula z bliska wepchnął krążek do siatki.
Oświęcimianie po stracie każdej z bramek zabierali się do pracy ze zdwojoną siłą i zawsze stać ich było na skuteczną odpowiedź. Najpierw Sobeckiego pokonał Marcin Jaros, a do kolejnego remisu doprowadził Łukasz Sękowski.
Drugi gol dla Unii wzbudził wiele kontrowersji. Chwilę przed skuteczną dobitką Sękowskiego Sobecki został bowiem trafiony krążkiem w bramkarską maskę. - Od decyzji sędziego zależy, czy przerwać wtedy grę, czy nie. Nie przerwał... Chociaż ten sam arbiter [Waldemar Matuszak - przyp.red.] kilka dni temu, gdy prowadził nasz mecz w Toruniu, w podobnej sytuacji zagwizdał zupełnie odwrotnie - podkreślał Sobecki.
Trenerzy obu drużyn byli zadowoleni z remisu. - To był mecz walki. Podział punktów nie krzywdzi żadnej z drużyn - mówił Tomasz Rutkowski, drugi trener Unii.
- Przy prowadzeniu 2:1 po cichu liczyłem na zwycięstwo. Patrzyliśmy na zegar, na szybko uciekające sekundy... Nie udało się. Pretensje możemy mieć tylko do siebie, szczególnie o nieskuteczność w drugiej tercji - podkreślał Wojciech Matczak. - Z utęsknieniem czekamy już na przerwę w rozgrywkach. Zespół jest zmęczony - dodał szkoleniowiec mistrzów Polski.
Spotkanie było zaległym meczem z drugiej rundy, pozostałe drużyny pauzowały.
GKS Tychy 2 (1, 1, 0, d.0)
Unia Oświęcim 2 (1, 0, 1, d. 0)
Bramki: 1:0 Ślusarczyk - Justka - Belica (3.), 1:1 Jaros - Radwan (12.), 2:1 Gwiżdż - Bacul (23.), 2:2 Sękowski - Misal (54.)
GKS: Sobecki; Gwiżdż (2) - Gonera (2), Cychowski (2) - Kuc, Majkowski (2) - Gretka; Bagiński - Parzyszek - Bacul, Woźnica - Bober - Gawlina, Justka (2) - Belica (2) - Ślusarczyk.
Unia: Witek; Piekarski (2) - Gavalier, Gabryś - Noworyta, Połącarz - Kłys; Klisiak - Jakubik - Puzio, Radwan (2) - Stachura (4) - Jaros, Misal - Sękowski - Wołkowicz oraz Bibrzycki.
Widzów: 3000.
Czytaj także: