Hokeiści Stoczniowca Gdańsk w wigilijny wieczór nie powinni choćby patrzeć w stronę choinki. Limit prezentów przewidziany na ten rok wyczerpali bowiem dziś wieczorem, w konfrontacji z drużyną KH Sanok.
W przedmeczowych zapowiedziach trener Adam Worwa podkreślał znaczenie pierwszych minut gry i zapewniał o należytej koncentracji prowadzonego przez siebie zespołu. Rzeczywiście, Sanoczanie, po krótkiej uroczystości pożegnania kończącego karierę Arkadiusza Burnata, rozpoczęli spotkanie z wielkim animuszem, grając odważnie w ataku i ostrożnie w obronie. Szybka gra i podania na jeden kontakt sprawiły, że już przed upływem sześćdziesiątej sekundy gry bramkarz Gdańszczan wykazywać się musiał swoim kunsztem. Najpierw Adam Fraszko, a zaraz po nim Marcin Niemiec, sprawdzili umiejętności Pawła Jakubowskiego. Z obu tych starć Gdańszczanin wyszedł zwycięsko. Napór miejscowych nie ustawał i w końcu ich dominację na lodzie potwierdził Wojciech Milan, w podbramkowym zamieszaniu wykorzystując podanie Bartłomieja Talagi. Sanoczanie, którzy uwierzyli już, że mogą sprawić swym kibicom przedświąteczną niespodziankę, natychmiast rozpoczęli starania o drugie trafienie. Bardzo aktywny Lubos Pavel czarował publiczność efektownymi dryblingami, Tomasz Demkowicz i Adam Fraszko organizowali poczynania ofensywne, umiejętnie rozdzielając podania. Bezradna momentami defensywa Stoczniowca znów postawiła Jakubowskiego oko w oko z nadjeżdżającym zawodnikiem KH Sanok, jednak ambitny Aleksandr Panchenko, schodzący do środka z lewego skrzydła, nie zdołał umieścić gumy w siatce. Szanse strzeleckie marnowali kolejno: Robert Kostecki, Marcin Niemiec, Adam Fraszko i Artur Dżoń. Pierwsza odsłona gry to chyba najlepsze dwadzieścia minut w wykonaniu Sanoczan w tym sezonie i takiej oceny tego fragmentu spotkania nie zmieni nerwowa końcówka, w której przez niefrasobliwość miejscowej defensywy Gdańszczanie mogli wyrównać stan rywalizacji. Po jej zakończeniu sympatycy sanockiej drużyny mogli wierzyć w to, że fortuna uśmiechnie się w końcu w ich stronę. Niestety, jak się okazało, był to uśmiech wyjątkowo złośliwy.
Druga odsłona gry przyniosła sporo emocji i przebiegała według ustalonego w pierwszej części gry schematu: ofensywna, odważna gra KH Sanok i wielki spokój oraz wyrachowanie schowanej za podwójną gardą drużyny Stoczniowca. Po obiecującym dla miejscowych początku, w czwartej minucie drugiej tercji Roman Skutchan, uderzając lecący w powietrzu krążek, zapewnia swojej drużynie wyrównanie. W niespełna dwie minuty później na ławkę kar wędrują zawodnicy gospodarzy, najpierw Aleksandr Panchenko, a zaraz potem Piotr Ciepły. Gdańszczanie umiejętnie założyli zamek wokół bramki Łukasza Jańca i rozpoczęli wypracowywanie dogodnej sytuacji strzeleckiej. Trójka Sanoczan nie była w stanie powstrzymać mądrze atakujących gości i Jarosław Rzeszutko, po rozegraniu krążka pomiędzy Filipem Drzewieckim i Bartłomiejem Wróblem, mocnym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy. Bramka Rzeszutki nie złamała bojowego ducha Sanoczan, którzy niespełna minutę później raz drugi ulokowali krążek w bramce Jakubowskiego. Dokonał tego Maciej Radwański, wykorzystując dogranie Bogusława Rąpały.
Kolejne minuty spotkania to nieustanne ataki drużyny gospodarzy, spokojna gra niemal bezbłędnego Pawła Jakubowskiego i groźne kontry Gdańszczan. Sanoczanie grali ładnie, płynnie, bez zbędnych przestojów w rozgrywaniu akcji ofensywnych, jednak nie potrafili zachować zimnej krwi w obliczu niezwykle skoncentrowanego bramkarza drużyny przyjezdnej. Chęć zdobycia kolejnej bramki spowodowała, iż gospodarze odsłonili się za bardzo, co wykorzystali nastawieni na kontrę Stoczniowcy. Błyskawiczny wypad skrzydłem Filipa Drzewieckiego i przerzucenie krążka na drugą stronę, wprost na kij nadjeżdżającego Zdenka Juraska, zaowocowały kolejnym trafieniem Gdańszczan. Hokeiści KH Sanok, czując, że zwycięstwo wymyka im się z rąk, naparli z jeszcze większym impetem, ale obrona Stoczniowca grała uważnie i ostrożnie, a kiedy już popełniała błędy, były one naprawiane przez szczęśliwie broniącego Jakubowskiego. Pewność w grze defensywnej, tak charakterystyczna dla poczynań Gdańszczan, nie była dziś cechą drużyny miejscowej. Grając w przewadze, zaabsorbowani organizowaniem ataku gospodarze utracili krążek na rzecz Juraska, który po indywidualnym rajdzie po raz drugi wpisał się na listę strzelców.
W trzeciej tercji powtórzył się scenariusz dwóch poprzednich, tyle że bramki zdobywali już tylko Sanoczanie. Miejscowi atakowali, grali z pomysłem i wiarą w zwycięstwo, przyczajeni goście wypatrywali okazji do kontrataku. Momentami Gdańszczanie mieli problem z wyprowadzeniem krążka z własnej tercji, gdyż Sanoczanie, natychmiast po jego utracie, rozpoczynali agresywny presing już pod bramką rywala. Nieliczne kontry kończą się strzałami z dalszej odległości, ale nie mogą zaskoczyć grającego w trzeciej tercji Łukaszka. Starania gospodarzy przekładają na efekt bramkowy Piotr Ciepły i Tomasz Demkowicz. Trafienie tego ostatniego było efektownym pokazem umiejętności strzeleckich Dymka, który z precyzją kardiochirurga umieścił gumę przy słupku gdańskiej bramki. Biorąc pod uwagę ilość wypracowanych przez Sanoczan sytuacji, mecz mógł i powinien zakończyć się w regulaminowym czasie gry. Umiejętności bramkarza gości testowali Niemiec, Milan i Pavel, ale w decydujących momentach brakowało im zimnej krwi, wyrachowania, spokoju, a może instynktu tak potrzebnego łowcom bramek. Wysiłki Gdańszan sprowadzały się przede wszystkim do obrony, wybijania krążka, a niekiedy do prowokowania zamieszania na lodzie przez zagrania ręką i celowe przestawienia bramki.
Dogrywkę Sanoczanie rozpoczęli z przewagą jednego zawodnika, co sprawiło, że to oni przejęli inicjatywę na lodzie. Skoncentrowani na defensywie Gdańszanie przetrzymali napór gospodarzy, by w czwartej minucie dodatkowego czasu gry, ręką Romana Skutchana, zapewnić sobie zwycięstwo.
Biorąc pod uwagę przebieg wydarzeń na lodzie, a także ilość i jakość wypracowanych sytuacji strzeleckich, Sanoczanie powinni raczej żałować tak bliskiego zwycięstwa, niż cieszyć się z w pełni zasłużonego, jednego punktu. Gdańszan pochwalić należy za spokój w grze obronnej, wyrachowanie świadczące o dojrzałości taktycznej, umiejętność wyprowadzania kontrataków oraz skuteczność. Na szczególne słowa uznania zasłużył sobie ich bramkarz, Paweł Jakubowski, któremu pogratulować trzeba koncentracji, umiejętności ustawiania się oraz..... szczęścia. Wielkiego szczęścia.
Statystyki ogólne |
Informacje ogólne |
|
Gosp. |
Gość. |
Bramki w przewadze: |
1 |
2 |
Bramki w oslabieniu: |
0 |
1 |
Kary (w sumie): |
10 |
12 |
Strzały na bramkę przeciwnika: |
38 |
24 | |
źródło: skh Widzów: 1 000 Sędzia główny: Przemysław Kępa Sędziowie liniowi: -
|
Czytaj także: