Szwedzki tydzień na tyskim Stadionie Zimowym trwa. W sobotę w 4. kolejce Hokejowej Ligi Mistrzów GKS Tychy podejmie aktualnego mistrza Szwecji. Przedstawiamy drużynę Luleå HF.
Po czwartkowej porażce z Frölundą Göteborg w sobotę w swoim kolejnym występie w europejskich rozgrywkach podopieczni Pekki Tirkkonena podejmą zespół, który krocząc po tytuł mistrzowski ich ostatniego rywala wyeliminował w półfinale ostatniego play-off ligi SHL,.
Dla Luleå HF było to dopiero drugie w historii mistrzostwo kraju. Poprzednie klub z dalekiej północy zdobył w 1996 roku. Oba sukcesy łączy osoba Thomasa Berglunda. Niemal trzy dekady temu świętował tytuł jako zawodnik, a wiosną tego roku jako trener.
Szkoleniowiec znany w swojej ojczyźnie pod pseudonimem "Bulan" to człowiek-instytucja w klubie. Prowadził w nim drużynę juniorów, był asystentem w pierwszym zespole, a teraz spędza już 9. sezon jako pierwszy trener. Ale będzie to sezon ostatni, bo niedawno trener poinformował, że nie przedłuży kontraktu wygasającego po tych rozgrywkach, ponieważ chce poszukać innego wyzwania.
- Jednak ta decyzja nie zmienia niczego. Wszyscy jesteśmy w 100 % skupieni na sezonie, w którym będziemy mieć bardzo interesującą drużynę i w którym cele są najwyższe z możliwych - stwierdził.
W jego klubie postawiono w dużej mierze na kontynuację. W formacji ataku zespół co prawda nieco się zmienił w porównaniu z mistrzowskim sezonem, ale większość najlepiej punktujących zawodników została. Odchodzili za to zawodnicy z niższych formacji odgrywający role zadaniowe.
Wśród gwiazd najgłośniejszym ubytkiem jest hokejowy czarodziej Linus Omark, który przez lata słynął ze sztuczek technicznych, a zwłaszcza z efektownie wykonywanych rzutów karnych. Choć w zeszłym sezonie punktował całkiem nieźle (34 punkty w 50 meczach), to ma już 38 lat i z klubem się pożegnał. Na razie nie ma nowego pracodawcy, a spekuluje się, że będzie grał w drugiej lidze szwedzkiej.
Wszyscy inni liderzy ofensywni jednak zostali. W ataku pierwsze skrzypce grają: Mathias Bromé, Amerykanin Brian O'Neill czy Fin Anton Levtchi, który w 2023 roku wygrał Hokejową Ligę Mistrzów w barwach Tappary Tampere po pokonaniu w finale właśnie swojego obecnego klubu.
W fazie play-off SHL prawdziwą snajperską eksplozję miał z kolei Szwed Pontus Andreasson, który został królem strzelców. W 17 meczach strzelił 12 goli, czyli dwa razy więcej niż w 52 spotkaniach sezonu zasadniczego.
W Tychach nie zagra za to na pewno jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci szwedzkiej ligi. Znany z prowokowania rywali Kanadyjczyk Brendan Shinnimin jest przez ligowy organ dyscyplinarny regularnie z jednej strony zawieszany za faule, z drugiej karany finansowo za symulowanie. Kibice rywali go nienawidzą, ale zawodnik dokłada też swoje punkty do sukcesów drużyny.
Klub z Luleå co prawda ma z nim ustne porozumienie, ale prawdopodobnie ze względów podatkowych zawodnik nie podpisze nowego kontraktu przed startem sezonu ligowego.
W obronie mistrzowie Szwecji mieli tego lata trochę pecha, bo ich nowe nabytki dopadły problemy z kontuzjami.
Fin Otto Leskinen przyszedł z Tappary Tampere, by zastąpić swojego rodaka Oskariego Laaksonena, który odszedł do Szwajcarii, tyle że nie może grać do grudnia z powodu urazu odniesionego w playoff w ojczyźnie. Klub z Luleå wyjaśnił, że transfer został dopięty jeszcze przed kontuzją. Także z urazem zmagał się ostatnio inny nowy fiński obrońca Kasper Kotkansalo, ale on w czwartek zagrał już w meczu ze Spartą Praga w Hokejowej Lidze Mistrzów.
Były szwedzki bramkarz, a obecnie ekspert hokejowy, Christopher Heino-Lindberg w swojej analizie na łamach portalu hockeysverige.se zwraca uwagę, że w Luleå tego lata poszli pod prąd tendencji obowiązującej w SHL i wzmacniając defensywę postawili na powrót do tego, z czym przez lata ten klub się kojarzył, czyli centymetry i kilogramy, a nie jak w przypadku innych klubów na obrońców mniejszych, ale zwrotniejszych i lepszych w rozegraniu krążka.
Z pewnością pod względem rozgrywania krążka trudno coś zarzucić kanadyjskiemu obrońcy Frédéricowi Allardowi. Wiosną w rywalizacji o mistrzostwo Szwecji był nie tylko najlepiej punktującym obrońcą, ale w ogóle graczem play-off SHL. W 17 meczach zdobył 21 punktów za 3 gole i 18 asyst, co dało mu nagrodę im. Stefana Liva dla MVP fazy play-off. W 3 spotkaniach Hokejowej Ligi Mistrzów w tym sezonie zanotował 3 asysty.
W bramce niekwestionowanym numerem 1 jest Matteus Ward. 24-latek ma za sobą fenomenalne play-offy, w których był kluczowym elementem mistrzowskiego zespołu. Mówiło się nawet o tym, że może trafić do NHL, ale tak się nie stało.
Nie jest jednak wykluczone, że w Tychach między słupkami swoją szansę dostanie zaledwie 18-letni Isak Sörqvist. W ubiegłym tygodniu w "dwumeczu" Hokejowej Ligi Mistrzów obaj zagrali na zmianę. Wczoraj w meczu ze Spartą wystąpił Ward, więc gdyby Berglund znów podzielił mecze między nich, to teraz wypadałaby kolej nastolatka.
Mecz w Tychach będzie ciekawą rywalizacją Finów. W Luleå HF nie ma ich aż tylu, co w GKS-ie, ale ten klub tradycyjnie stawia na graczy ze wschodniej strony szwedzko-fińskiej granicy. W tej chwili ma ich 6.
- To silny, agresywny zespół, który dobrze jeździ na łyżwach i nakłada mnóstwo presji na rywala. To będzie interesująca bitwa między naszymi fińskimi zawodnikami a wieloma Finami w składzie Luleå - mówi Pekka Tirkkonen.
Thomas Berglund na pożegnanie ze swoim klubem chciałby obrony tytułu mistrzowskiego, a także triumfu w Hokejowej Lidze Mistrzów. Luleå HF to pierwszy w historii triumfator tych rozgrywek w ich obecnym formacie. Po puchar drużyna z regionu Norrbotten sięgnęła w 2015 roku.
W 2023 roku pod wodzą Berglunda w finale przegrała z Tapparą, której bramki strzegł MVP tamtych rozgrywek Christian Heljanko - starszy i bardziej utytułowany brat gwiazdy GKS-u Tychy Rasmusa Heljanko.
- Gry w przewadze będą bardzo groźne, w obronie drużyna wydaje się silna i twarda. Dużym znakiem zapytania jest to czy ta obrona jest wystarczająco dobra w rozgrywaniu, żeby pokonać absolutnie topowe drużyny. Ale "Bulan" to trener, który poukłada grę bez krążka i to sprawi, że Luleå będzie znów drużyną ze szczytu w tym sezonie - ocenia Heino-Lindberg.
Start w Hokejowej Lidze Mistrzów jest jednak dla drużyny Berglunda średni. Z pierwszych 3 meczów przegrała 2, choć w obu udało jej się zdobyć po punkcie, co ma znaczenie w tabeli. Na inaugurację uległa u siebie szwajcarskiemu EV Zug 2:3 po dogrywce. Później pokonała inny szwajcarski zespół SC Berno 4:2, a w czwartek w czeskim Chomutovie przegrała ze Spartą 1:2 po rzutach karnych. Z 5 punktami zajmuje obecnie w tabeli sezonu zasadniczego 10. miejsce.
Po meczu ze Spartą trener LHF skrytykował swoich zawodników.
- Zbyt wielu nie jest tak naprawdę gotowych, by grać - powiedział. - Trzecia tercja była za słaba. Ward nas tam ratował.
Jego drużyna przez 25 minut - licząc łącznie trzecią tercję i dogrywkę - nie oddała ani jednego celnego strzału. W trzeciej odsłonie jej współczynnik oczekiwanych goli wyniósł... 0,01. W całym spotkaniu nie oddała ani jednego strzału ocenianego w zaawansowanych statystykach jako niosący wysoki poziom zagrożenia dla rywala, a łącznie uderzała na bramkę tylko 13 razy.
Mecz GKS Tychy - Luleå HF odbędzie się na tyskim Stadionie Zimowym w sobotę o godzinie 18:00.
Czytaj także: