Hokejowe "Pasy" prawie pewne wielkiego finału
ComArch/Cracovia jedną nogą w finale play-offu! Po raz drugi z rzędu rozgromił "Szarotki". - Szanse na awans oceniam nadal na 50 na 50 - czarował kurtuazją trener "Pasów" Rudolf Rohaczek.
Po raz pierwszy od początku gier play-offu na meczu pojawił się wczoraj prezes Cracovii prof. Janusz Filipiak, który przez ostatnie tygodnie przebywał na nartach we Włoszech. - Choć warunki narciarskie nie były wymarzone, wypocząłem tak, że czuję się jak nowo narodzony - mówił przed meczem.
Hokeiści "Pasów" czują się pewnie tak samo jak on. Na lodzie poruszają się szybko, z ochotą walczą o każdy krążek, mają ciąg na bramkę. Tego samego nie da się powiedzieć o ich rywalu. Stało się to, czego można się było spodziewać. Pierwsza formacja podhalan została "zajechana" już w pierwszych meczach. Przebojowy Marcin Kolusz jest cieniem samego siebie, tak samo jak najlepszy obcokrajowiec ligi Marian Kacirz, a Jarosław Różański nie ma przyspieszenia, zatracił radość gry w hokeja.
Trener Rohaczek osiągnął to, co chciał - im bliżej finału, tym lepsza forma drużyny. Rohaczek miesza w ustawieniu piątek przed każdym meczem, a to - jak się okazuje - najlepsza droga do celu. - Na treningu oceniam, kto jest w najlepszej dyspozycji i na podstawie tych obserwacji układam piątki - tłumaczy.
Na meczu było wielu przedstawicieli GKS-u Tychy, który już czeka w finale na swego konkurenta do walki o mistrzostwo Polski. - Już nie mam wątpliwości, będziemy grać z Cracovią - stwierdził po meczu szkoleniowiec tyszan Wojciech Matczak, który wcześniej nie chciał typować faworyta. - Podhale nie ma wartościowego bramkarza, a bez tego w hokeju ani rusz.
Matczak wiedział, co mówi. Pierwsza i trzecia bramka obciąża konto Tomasza Rajskiego. Najpierw po niecelnym uderzeniu Damiana Słabonia odsłonił kompletnie lewy róg i Leszek Laszkiewicz mógł wpakować "gumę" do siatki niemal zza bramki. Na 3:0 podwyższył ponownie Laszkiewicz, wykorzystując kolejną gafę Rajskiego ("wypluł" krążek po strzale z dystansu, więc "Laszka" dopełnił formalności). - Nasze zwycięstwo nie podlegało dyskusji - stwierdził Laszkiewicz. - Podhalu trudno się grało, bo właściwie każdy groźniejszy strzał lecący na bramkę kończył się golem.
Tylko przy drugim trafieniu Piotra Sarnika (z nadgarstka w sam róg) Rajski nie miał nic do powiedzenia. Trener Rohaczik nie chciał się wtedy dokonywać zmiany, bo wobec kontuzji Krzysztofa Zborowskiego musiałby wpuszczać nieopierzonego Nikifora Szczerbę. Gdy w końcówce II tercji w odstępie minuty Rajskiego pokonali Grzegorz Pasiut (z meczu na mecz ten młokos radzi sobie coraz lepiej) i Paweł Kozendra (wykończył kontrę dwóch na jednego), Rohaczik musiał posłać do boju szesnastolatka Szczerbę. Ten na dzień dobry puścił łatwy strzał zza niebieskiej linii Mariusza Dulęby, a po kolejnych trafieniach Sarnika i Kozendry między słupki wrócił Rajski.
- Nie składamy broni, w piątek podejmiemy walkę. Play-off rządzi się swoimi prawami, tu każdy mecz to osobny rozdział - mówił drugi trener Podhala Stefan Pollak.
ComArch/Cracovia | 8 |
Wojas/Podhale | 2 |
Tercje: 2:0, 3:0, 3:2
Bramki: 1:0 Laszkiewicz (3. Słaboń w przewadze), 2:0 Sarnik (7. M. Piotrowski), 3:0 Laszkiewicz (21.), 4:0 Pasiut (38. Potoczny, Witowski), 5:0 Kozendra (39. M. Piotrowski, Voznik), 6:0 Dulęba (41.), 7:0 Sarnik (44. M. Piotrowski), 8:0 Kozendra (45. Sarnik), 8:1 Moskal (46. Zamojski), 8:2 Jastrzębski (50. Kolusz, M. Radwański w przewadze).
Cracovia: Radziszewski - Csorich, Szczibran, Horny, Słaboń, Laszkiewicz - Dulęba, Marcińczak, Potoczny, Pasiut, Witowski - B. Piotrowski, Kozendra, Sarnik, Voznik, M. Piotrowski oraz Galant, Cieślak, Śliwa.
Podhale: Rajski (39. - 45. Szczerba) - Sroka, Wilczek, Kacirz, Kolusz, Różański - Piekarz, Jakesz, Łyszczarczyk, Moskal, Podlipni - Zamojski, Łabuz, Malinowski, Biela, Ćwikła - Radwański, Zapała, Jastrzębski oraz Zubek.
Sędziował Grzegorz Porzycki z Oświęcimia. Kary: 20 oraz 16 min. Widzów: 2 tys.
Michał Białoński - Gazeta Wyborcza
Komentarze