Marek Ivan to najświeższy nabytek Dworów. 27-letni Czech, który kiedyś był draftowany do St. Louis Blues, potem grał w klubach czeskiej ekstraligi, jak Trzyniec, Vitkovice czy Slavia Praga, ma wzmocnić siłę ognia wicemistrzów Polski.
Dwory Unia Oświęcim - Stoczniowiec Gdańsk 4-4 po dogr. (3-0, 0-2, 1-2; 0-0)
1-0 Jaros 10, 2-0 Gavalier 15, 3-0 Piekarski 20, 3-1 Zachariasz 27, 3-2 Jurasek 31, 4-2 Ivan 41, 4-3 Skutchan 48, 4-4 Drzewiecki 58.
Sędziował Rokicki (Nowy Targ). Kary: 16 min, w tym kara techniczna - 10. Widzów 800.
Dwory: Witek - Piekarski, Gavalier, Klisiak, Ivan, Puzio - Gabryś, Noworyta, Stachura, Jakubik, Jaros - Połącarz, Kłys, Misal, Sękowski, Wołkowicz - Ryczko, Radwan, Modrzejewski.
Stoczniowiec: Odrobny (21 Jakubowski) - Leśniak, Wachowski, Skutchan, Młynarczyk, Wróbel - Smeja, Benasiewicz, Jurasek, Zachariasz, Drzewiecki - Bukowski, Semeniuk, Kostecki, Słodczyk, Grobarczyk

Marek Ivan - Fot. P. Mordan
Marek Ivan to najświeższy nabytek Dworów. 27-letni Czech, który kiedyś był draftowany do St. Louis Blues, potem grał w klubach czeskiej ekstraligi, jak Trzyniec, Vitkovice czy Slavia Praga, ma wzmocnić siłę ognia wicemistrzów Polski.
W debiucie zdobył nawet gola, ale czy Ivan okaże się faktycznie groźny, będzie można ocenić, zdaniem trenera Tomasza Rutkowskiego, dopiero po następnych meczach z Cracovią, Tychami czy Podhalem.
Tym bardziej że nie miał nawet za bardzo czasu, aby poznać się z nowym towarzystwem. W sobotę grał bowiem jeszcze w Opavie, a do Oświęcimia przyjechał... 3 godziny przed meczem ze Stoczniowcem. Tak naprawdę więc dopiero na rozgrzewce miał okazję zagrać kilka klepek z Klisiakiem i Puzią, z którymi chwilę później wyszedł w ataku.
Jak na tak krótki kontakt, wypadł nieźle. W 8 min mógł zaliczyć asystę, gdyby Klisiak lepiej przymierzył. W 12 min sam z kolei był bliski zdobycia gola, gdy sprytnie przepuścił sobie krążek między nogami rywala, ale zanim zdążył oddać strzał, drugi z gdańskich obrońców zdołał go uprzedzić.
Po tej akcji dostał pierwsze brawa od miejscowych fanów. Z upływem minut uwaga tych ostatnich zaczęła się skupiać jednak bardziej na słabości Dworów niż umiejętnościach rosłego Czecha.
To było piąte z rzędu spotkanie, w którym Dwory nie odniosły zwycięstwa, chociaż początkowo nic na to nie wskazywało. W 10 min Jaros "przebił" parkany Odrobnego, a w 15 drugiego gola dla gospodarzy zdobył Gavalier. Tuż przed końcem tej części wykorzystali oni jeszcze podwójną przewagę i na przerwę zjeżdżali ze sporym zapasem.
Okazało się, że ta zaliczka na gdańszczan okazała się za mała. Ci wprawdzie przyjechali w mocno osłabionym składzie, ale gdy zorientowali się w II tercji, że rywale ich lekceważą, sprawili im psikusa. Dwa gole drugiej formacji pozostawiły sprawę wyniku otwartą. Bliski wyrównania jeszcze nawet w tej odsłonie był Wróbel w 37 min.
Dwory chyba nie wyciągnęły żadnych wniosków, a debiutancki gol Ivana w 14 s III tercji sprawił, że popadli jeszcze w większe samouspokojenie. Wykorzystali to ambitni goście. Najpierw Skutchan strzelił bramkę kontaktową, a w 58 min Drzewiecki doprowadził do dogrywki, gdy na karze był Stachura.
Dodatkowy czas gry nic już nie zmienił, chociaż oświęcimianie musieli po raz kolejny grać w osłabieniu (kara dla Kłysa).
(BK)
ZDANIEM TRENERÓW
Tomasz Rutkowski, Dwory
- Ten remis jest totalną porażką. Uprzedzaliśmy zawodników, że 3-0 to najgorszy wynik, że koniecznie muszą zdobyć 4. trafienie, które będzie przysłowiowym gwoździem do trumny. Potem wprawdzie padł 4.gol, ale on chyba jeszcze bardziej zdekoncentrował zespół. Do tego doszły głupie kary. Zawodnicy ponoszą za nie konsekwencje finansowe, ale i tak nie wyciągają wniosków.
Miroslaw Doleżalik, Stoczniowiec
- Przyjechaliśmy bez 8 podstawowych zawodników. Nie liczyłem więc na korzystny wynik, tym bardziej po I tercji. To prawda, że rywal nas zlekceważył, ale dodać trzeba, że nasz zespół podjął walkę.
(BK) - Dziennik Polski - 12.12.2005

Czytaj także: