Mały palec lewej ręki Jaromira Jagra na pewno przejdzie do historii hokeja. Złamanie, którego czeski napastnik doznał w trakcie meczu rundy kwalifikacyjnej z Niemcami, wykluczyło najlepszego zawodnika z gry... w jednym meczu. W drugiej rundzie i w fazie play off "Jarda" był już gotów do walki. Grał w specjalnym opatrunku. Poprowadził Czechów do mistrzostwa świata i cieszył się ze skompletowania złotego hat-tricku: Pucharu Stanleya, mistrzostwa olimpijskiego i mistrzostwa świata.
Po zakończeniu turnieju w Wiedniu czescy lekarze zbadali mały palec lewej ręki Jaromira Jagra i uznali, że kość ochraniana w trakcie MŚ przez specjalny usztywniacz z tworzywa sztucznego zrasta się prawidłowo. Odstapili więc od zabiegu chirurgicznego i uznali, że wystarczy palec unieruchomić.Po tygodniu, spędzonym przez czeskiego napastnika w Paryżu,kolejne prześwietlenie rzuciłojednaknowe światło na leczoną kontuzję.
We wtorek w szpitalu w Brnie Jaromir Jagr przeszedł 20-minutowę operację. Podczas niej do złamanego palca wprowadzono trzy stabilizujące druty. Kość się źle zrastała. Od ostatniej kontroli przesunęła się. Nie była w takim położeniu w jakim powinna być i dlatego ją dodatkowo wzmocniono.
Jagr będzie teraz przez sześć tygodni nosić stabilizacyjne druty w placu. W przygotowaniach do nowego seoznu nie będzie mu to przeszkadzało. Chyba dlatego czeski napastnik opuścił szpital w bardzo dobrym humorze. Na pamiątke po zdobyciu mistrzostwa świata zostaną mu trzy blizny na palcu.
Czytaj także: