Kapitan rywala GKS-u Katowice z turnieju finałowego Pucharu Kontynentalnego zabrał głos w sprawie tej imprezy. Hokeista pamięta, że już kiedyś w rywalizacji o zwycięstwo w tych rozgrywkach przegrał z drużyną z Polski.
Kazachski Arłan Kokczetaw w styczniu będzie jednym z przeciwników "GieKSy" w finałowej rundzie Pucharu Kontynentalnego. W ostatni weekend katowiczanie wygrali turniej trzeciej rundy w Aalborgu, a Arłan w tym samym czasie zwyciężył w podobnej imprezie w Żylinie.
Kapitan zespołu z Kazachstanu Fiodor Choroszew zapytany o to, który rywal w decydującej rywalizacji o puchar wydaje mu się najsilniejszy, wspomina m.in. o swoim poprzednim doświadczeniu z rywalizacji z drużyną z Polski.
- Oczywiście widzieliśmy, jakie drużyny weszły do finału. Myślę, że trudno tu kogoś wskazać. Gdy grałem w Saryarce Karaganda przegraliśmy z Polakami, ale tam wtedy było pół drużyny chłopaków z Rosji - powiedział w rozmowie z serwisem internetowym kazachskiej telewizji Sport +.
30-letni urodzony w Rosji Kazach ma na myśli Puchar Kontynentalny w sezonie 2021-22, gdy jego ówczesny zespół dwukrotnie mierzył się z Comarch Cracovią. W turnieju trzeciej rundy w Krakowie Saryarka wygrała 2:0, co pomogło jej odnieść zwycięstwo w całej imprezie, ale oba zespoły awansowały do turnieju finałowego w Aalborgu, a w nim górą były "Pasy", które zwyciężyły 2:1. Później Cracovia sięgnęła po puchar.
W spotkaniu z Saryarką w turnieju finałowym 9 z 21 zawodników drużyny prowadzonej wówczas przez Rudolfa Roháčka miało rosyjskie obywatelstwo.
Turniej kończący obecną edycję Pucharu Kontynentalnego odbędzie się w dniach 16-19 stycznia. Oprócz GKS-u Katowice i Arłanu Kokczetaw wezmą w nim udział: Brûleurs de Loups Grenoble z Francji i Cardiff Devils z Wielkiej Brytanii. Na razie nie wiadomo, gdzie zostanie rozegrana impreza. Publicznie swoją chęć zorganizowania jej zapowiedział już klub z Grenoble.
Choroszew, którego wybrano najlepszym obrońcą zeszłego sezonu kazachskiej ligi, chciałby, by drużyny o puchar Kontynentalny walczyły w Kazachstanie. W wywiadzie został zapytany, co jest potrzebne jego zespołowi, by przywieźć trofeum do tego kraju, tak jak zrobił to w styczniu tego roku Nomad Astana.
- Trzeba w pierwszej kolejności poprawić wykorzystywanie okazji, żeby każdy pracował dla drużyny i dla zwycięstwa. Myślę, że nam się uda. Mamy wszystko w swoich rękach. A przy okazji, dlaczego od razu "przywieźć"? - zapytał z uśmiechem. - Może przyjmiemy finał w Kazachstanie.
Wydaje się to jednak dość mało prawdopodobne. W przeszłości z powodu konieczności długich podróży organizatorzy międzynarodowych rozgrywek klubowych unikali przyznawania zespołom z tego kraju organizacji imprez.
Sam Arłan, gdy w 2019 roku wygrał Puchar Kontynentalny, nie został dopuszczony do Hokejowej Ligi Mistrzów, mimo że wtedy zwycięzcy PK miejsce w HLM się należało. Władze Hokejowej Ligi Mistrzów tłumaczyły wówczas, że logistyka wypraw do Kazachstanu byłaby dla drużyn zbyt skomplikowana.
Trudno zresztą o lepszy dowód na to niż opowieść samego Choroszewa o podróży jego zespołu na turniej do Żyliny, która trwała ponad dobę.
- Powiem, że nie tylko fizycznie, ale i psychologicznie nie jest zbyt przyjemne, gdy droga zajmuje ci około 28 godzin. Z Kokczetawu do Astany z powodu pogody dojechaliśmy pociągiem. Później przez Stambuł z sześciogodzinnym międzylądowaniem dolecieliśmy do Wiednia. I już z Wiednia do Żyliny jechaliśmy autobusem - opowiada. - Jak dla mnie najgorsze jest wytrącenie z nocnego snu, bo przy ciągłych przesiadkach nie możesz pospać normalnie.
Czytaj także: