Europejskie kluby na razie nadaremnie czekają na pierwszą spłatę za hokeistów, którzy w tym roku odeszli do NHL. Mimo, że według nowej umowy między Międzynarodową Hokejową Federacją a NHL miały dostać pieniądze do trzydziestu dniach od podpisania przez gracza umowy, tymczasem pozostają one na rachunku IIHF.
Ta bowiem na razie rozwiązuje rozbieżności z listą graczy, którzy odeszli za ocean. Termin zmiany barw klubowy jednak upłynął 24. sierpnia.
"Przedstawiciele IIHF przyjechali właśnie z Nowego Jorku, gdzie prowadzili rozmowy. Nie znam na razie nowych szczegółów, ale problemem jest lista graczy, którzy odeszli. Mamy inna listę od klubów z NHL a inną od tych z Europy. Musimy to zebrać do kupy," powiedział dyrektor od propagacji i marketingu IIHF Kimmo Leinonen na wczorajszej konferencji prasowej w Pardubicach. "Rozumiemy kluby, że potrzebują pieniędzy jak najszybciej. Musimy mieć jednak dokładną listę, abyśmy dali pieniądze pojedynczym federacjom, które je rozdzielą między klubami," dodał.
Z umową między NHL a IIHF zgodziły się europejskie hokejowe mocarstwa z wyjątkiem Rosji, która przypadki odejścia swoich zawodników za ocean rozwiązuje sama. Czeska strona także na początku chciała odrzucić nową umowę, jednak na koniec większość klubów podczas głosowania, przyjęło umowę.
Do największych przeciwników należał mistrzowski Moeller Pardubice na czele z generalnym menadżerem Zbyňkem Kusým. Wschodniczeski klub nie może się stale pogodzić z odejściem Petra Průchy do New Yorku Rangers i Petra Sýkory do Washingtonu, którzy jeszcze mieli na wschodzie Czech obowiązujące umowy. Kontrakt między IIHF a NHL wprawdzie odejście takich graczy umożliwia, jednak pardubicki klub sytuację stale rozwiązuje z prawnikami i najbardziej mu się nie podoba, że ostateczna wersja umowy została przyjęta dopiero w połowie września, więc po odejściu zawodników za ocean.
Kusý w międzyczasie zyskał posadę w komisji marketingowej IIHF. "My do umowy z NHL zaproponowaliśmy różne rzeczy, które inne kraje entuzjastycznie przyjęły, dlatego że to dla nich oznaczało dodatkowe pieniądze. Nikomu się to jednak w Zurychu nie podobało. To ich sprawa. Czeski Związek Hokeja na Lodzie się z tym nie zgadza, jego przewodniczący Kulhánek wysłał także protest listem," powrócił Kusý do sprawy sprzed kilku tygodni. "Ja wiedziałem, że będę mógł być lojalny albo dla negocjatorów, albo dla klubu, który mi płaci," dodał Kusý.
CTK/Sabak
hokej.cz
Czytaj także: