Kolejna afera sędziowska
Coraz głośniej o kolejnej aferze w sędziowskim światku. O co chodzi? O rozstrzygnięcie finałowego meczu Pucharu Polski. Po pięciu karnych wykonywanych najpierw przez torunian, a później przez nowotarżan wynik ciągle był remisowy (4:4 w meczu, 2:2 w karnych). Do tego momentu wszystko było zgodnie z przepisami. Ale kiedy sędziowie zarządzili dogrywkę w pojedynkach sam na sam z bramkarzem, kibice z całego kraju, którzy oglądają spotkania hokejowe, ze zdziwieniem przecierali oczy. Znowu jako pierwsi karne zaczęli wykonywać torunianie.
Czyżby Krzysztof Rzerzycha nie znał przepisów? Okazało się, że krakowski arbiter, wspomagany przez Huberta Godziątkowskiego, odpowiedzialnego w PZHL za szkolenie sędziów, zna regulaminy, ale... przetłumaczone na język polski. Te jednak nie zgadzają się z oryginałem!
Wystarczy porównać tekst przepisów obowiązujących w IIHF, z tym co mają do dyspozycji polscy sędziowie, żeby się przekonać, że tłumacz kwestię karnych po meczu przerwał w pół zdania. Tej drugiej połowy, w której jest nakaz zamiany kolejności strzelających, po prostu nie ma.
Z ustawy medialnej usunięto słowa “lub czasopisma” i mieliśmy aferę korupcyjną, komisję śledczą i poszukiwania winnego głośne na całą Polskę. Od PZHL nie wymagamy takiej skali działalności, ale czas chyba najwyższy to całe bractwo sędziowskich nieudacznikówrozpędzić na cztery wiatry.
Komentarze