Hokejowy klub Detroit Red Wings powołał do pierwszej drużyny bramkarza Stefana Liva, grającego ostatnio w filialnym klubie Grand Rapids. Liv więc będzie kolejnym urodzonym w Polsce hokeistą, jaki znajduje się w kadrze klubu ligi NHL w tym sezonie.
W zespole Colorado Avalanche występuje 20-letni Wojtek Wolski, urodzony w Zabrzu.
Live występował dwa lata temu w igrzyskach olimpijskich w Turynie, w reprezentacji Szwecji. Grał również w mistrzostwach świata. Zanim wyruszył za Ocean - występował w klubie H71 Joenkoeping.
Urodził się 21 grudnia 1980 roku w Gdyni, a od lat uważany jest od lat za jednego z najlepszych bramkarzy hokejowych w Szwecji. Jego talent dostrzegli skauci Detroit Red Wings - Liv został wybrany przez ten klub w drafcie w 2000 roku. W 2003 roku brał udział w zgrupowaniu tej drużyny, w Traverse City.
Liv w szwedzkiej ekstraklasie grał od sezonu 1999/2000, a m.in. w sezonie 2001/02 został wybrany najlepszym bramkarzem Elitserien (zdobył Honken Trophy) i uczestniczył w meczu gwiazd ligi szwedzkiej. W mistrzostwach świata wystąpił czterokrotnie, w 2002, 2004, 2005 i 2006 roku.
Reds Wings powołali Liva z Grand Rapids za kontuzjowanego bramkarza, Chrisa Osgooda. Ponadto wezwani zostali napastnicy - Darryl Bootland i Evan McGrath - za Szwedów Niklasa Kronwalla i Tomasa Holmstroema.
W zespole z Detroit pierwszym bramkarzem jest mający za sobą 15 sezonów w NHL, 41-letni Czech Dominik Haszek, który niedawno przedłużył z klubem kontrakt na następny rok. Broni też Joey McDonald.
W Turynie Liv wchodził w skład drużyny, która sięgnęła po złoty medal olimpijski. Tak wówczas wspominał, w rozmowie z red. Jakubem Gregorowiczem (PAP) swoje dzieje:
"Moi rodzice z jakichś powodów oddali mnie do sierocińca. Tam mieszkałem do trzeciego roku życia. Później przyjechali moi szwedzcy rodzice i zabrali mnie do Jonkoeping. Z tego czasu w Polsce nic nie pamiętam, nie mam żadnych obrazów w głowie, żadnych emocji. Imię mam polskie, ale można powiedzieć, że moje życie zaczęło się dopiero w Szwecji" - powiedział.
"Kiedyś żartowałem, że moi szwedzcy rodzice słyszeli o pięknych chłopcach z Polski, postanowili to sprawdzić i pojechali do Gdyni. Ale tak naprawdę to mieli znajomego księdza pochodzącego z Polski i z tego co wiem wycieczka po dziecko to była jego inspiracja" - dodał.
Liv wychowywał się w rodzinie bez tradycji sportowych. Hokejem zainteresował się sam. Kiedy miał sześć lat zaczął grać w małym klubie w Joenkoeping.
"Tam grałem przez dziesięć lat. Później przeniosłem się do zespołu HV 71 Joenkoeping, który gra w pierwszej lidze. Dwa lata temu zainteresowali się mną trenerzy reprezentacji. Nie gram zbyt wiele, ale jestem dumny, że jestem częścią tego wspaniałego zespołu. Byłem już na poprzednich mistrzostwach świata, na igrzyskach olimpijskich w Turynie cieszyłem się ze złotego medalu. W przyszłym roku być może zostanę zawodnikiem Detroit Red Wings i spełnię moje marzenie o grze w NHL. Rozmawiałem z władzami klubu i wszystko jest na dobrej drodze" - powiedział.
W dorosłym życiu był w Polsce dwukrotnie. Raz na Święta Wielkanocne, później bez okazji.
"Wielkanoc była niesamowita. Pojechaliśmy z całą rodziną. Tyle jedzenia, wspaniali, przyjaźni ludzie. Jeszcze wrócę do Polski. Chcę odnaleźć moich prawdziwych rodziców. Chciałbym ich tylko poznać, zobaczyć. Nie mam do nich żalu. Moja szwedzka mama rozumie, że chcę ich odnaleźć, wspiera mnie. Chciałbym się też nauczyć trochę polskiego, ale nie wiem, czy dam radę. Oglądałem polskie strony w internecie i język wydaje mi się bardzo trudny" - mówił reprezentant Szwecji.

Fot. torino2006.org
Czytaj także: