– Był to ciężki mecz i takiego właśnie się spodziewaliśmy – zaznaczył Filip Komorski, kapitan GKS-u Tychy. W meczu 4. kolejki TAURON Hokej Ligi trójkolorowi przegrali na własnym lodzie z Unią Oświęcim 3:4.
Do starcia z biało-niebieskimi mistrzowie Polski przystąpili z mocnym postanowieniem poprawy. Ich celem była szybka rehabilitacja za porażkę z JKH GKS-em Jastrzębie na wyjeździe.
– Daliśmy ciała w piątkowym spotkaniu z jastrzębianami i chcieliśmy jak najszybciej zmyć plamę na honorze – powiedział Komorski.
Jego zespół dwukrotnie obejmował prowadzenie dzięki wykorzystaniu dwóch gier w przewadze. Linusa Lundina dwa razy pokonał Joona Monto. Oświęcimianie zdołali odpowiedzieć, a w trzeciej odsłonie po raz pierwszy wyszli na prowadzenie po trafieniu Nicka Moutreya, który wykończył kontrę i dobre zagranie Ołeksandra Peresunki. Na 4:2 podwyższył Erik Ahopelto i sytuacja tyszan byłą nieciekawa.
– Walczyliśmy z Unią do samego końca, ale to nie wystarczyło. Było dużo walki na bandach i ogólnie był to twardy hokej, który mógł się podobać kibiciom. Niestety tracimy jednak punkty w domu – wyjaśnił kapitan GKS-u Tychy.
Ekipa z piwnego miasta miała problemy ze skutecznością, a także popełniała proste błędy. Te elementy sprawiły, że pełna pula punktów ostatecznie pojechała do Oświęcimia.
– Popełniliśmy sporo błędów, a przeciwnik bezwzględnie je wykorzystywał i zamieniał na bramki. Krążek nam przeskakiwał, uciekał, a później mieliśmy problemy z tym, by swoje okazje zamienić na bramki. Kilka razy mieliśmy krążek wyłożony na wąsach, jednak zabrakło tej przysłowiowej kropki nad "i", czyli skierowania gumy do siatki – analizował Filip Komorski.
Podopieczni Pekki Tirkkonena we wtorek udają się na wyjazdowe starcie z KH Energą Toruń. "Stalowe Pierniki" po siedmiu meczach mają na swoim koncie 7 punktów.
Czytaj także: