Środkowy Philadelphia Flyers –Jeremy Roenick jest kolejnym (po Jagrze i Lemieux) hokeistą NHL, który publicznie dał wyraz swemu niezadowoleniu kierunkiem, w jakim zmierzają negocjacje w sprawie nowej umowy zbiorowej. Według niego, polityka prowadzona wobec właścicieli klubów poniosła całkowitą porażkę.
35–letni Roenick jest zdania, że akceptacja obecnie przygotowanego projektu umowy zbiorowej będzie oznaczać upadek znaczenia NHLPA w hokejowym środowisku.
– „Jeśli kluby, które przez lata hołubiły swoich zawodników, dokonują teraz tak drastycznych cięć ich pensji, to chyba coś jest nie tak!!! A jeśli ktoś uważa, że my – zawodnicy – zachowaliśmy się jak rozpuszczeni smarkacze, może nas cmoknąć!”
W lutym br., Roenick wraz z kilkoma innymi zawodnikami opowiedział się za przyjęciem proponowanego przez ligę systemu płacowego. Potem jednak, z niewiadomych powodów wycofał się z poparcia tej formuły salary–cap.
Winą za lockout, którego konsekwencją było odwołanie sezonu 2004/05 Roenick obarcza przedstawicieli ligi oraz Związku zawodowego zawodników, którzy zlekceważyli zdanie swoich wyborców: – „Dali nam łupnia! Nie chcieli słuchać ani mnie, ani też Roberta Escha, Jeroma Iginli czy Chrisa Prongera, – hokeistów, którzy doskonale znali przyczyny tego bezsensownego sporu i mogli pomóc w jego rozwiązaniu. Gdyby to uczynili, wówczas umowa mogłaby zostać podpisana jeszcze w lutym.... W tej chwili byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby sprawa znalazła swój finał w lipcu” – tak na łamach "Sundays Pittsburgh Tribune–Review" skwitował obecny sposób prowadzenia negocjacji pracowniczych.
Czytaj także: