Poranny środowy trening hokeiści GKS Tychy mieli taneczny. Instruktorka aerobiku wzięła podopiecznych Wojciecha Matczaka w obroty. - Ja z powodu bólu w kolanie, które dało o sobie znać podczas wtorkowego biegu, nie poszedłem podrygiwać z kolegami - mówi Sławomir Krzak. - Pedałowałem na rowerku stacjonarnym i ćwiczyłem na siłowni, ale to wcale nie znaczy, że miałem cięższy trening niż koledzy. Wręcz przeciwnie. Koledzy schodzili z zajęć solidnie zmęczeni.
- Dlaczego się pan spóźnił na treningi?
- Nie było żadnego spóźnienia. Podpisałem nowy kontrakt z GKS Tychy od 1 czerwca 2005 roku. Mogę nawet powiedzieć, że stawiając się na trening 31 maja byłem dzień za wcześnie.
- Gdzie pan przebywał po sezonie?
- Odpoczywałem najpierw w Krynicy, a potem dwa tygodnie spędziłem u siostry w Niemczech. Nie szukałem nowego klubu, nie prowadziłem rozmów transferowych, bo zdecydowałem się od razu po sezonie 2004/2005 zostać w Tychach i bronić tytułu mistrzowskiego.
- Nasłuchiwał pan wieści z klubu, czy też dużo wolnego miejsca w szatni GKS trochę pana zdziwiło?
- Kontakt z kolegami miałem, ale po wejściu do szatni byłem zaskoczony, że jest w niej tak dużo wolnego miejsca. Wierzę jednak, że do sezonu zmontujemy ekipę, która przystąpi do walki o mistrzostwo i godnie reprezentować będzie polski hokej w międzynarodowych rozgrywkach klubowych.
Czytaj także: