Wydawałoby się, że na najwyższym poziomie taka rzecz nie ma prawa się wydarzyć, a jednak się wydarzyła. Lider tabeli całej NHL stracił ostatniej nocy gola, bo jeden z jego graczy... przegapił swoją zmianę i zapomniał wskoczyć na lód.
Ta dziwna sytuacja miała miejsce w meczu Vancouver Canucks z Los Angeles Kings.
Ekipa z Vancouver przegrała u siebie 2:3, przez co nie zdołała jeszcze zapewnić sobie awansu do fazy play-off, a jej problemy tej nocy zaczęły się od gola, którego straciła w 8. minucie.
Dla Kings trafił wtedy Kevin Fiala, który wykorzystał tymczasową grę w przewadze. Zespół z Los Angeles miał ją, choć rywale nie dostali żadnej kary. Po prostu przy zmianie doszło do nieporozumienia i jeden z obrońców w ogóle nie wskoczył na lód.
Na początku poniższego nagrania widać, jak u góry ekranu z boksu Canucks (ciemne stroje) na taflę wchodzi Ian Cole, ale był to jedyny obrońca gospodarzy w tej akcji.
Rywale wykorzystali to idealnie, bo Pierre-Luc Dubois podał wszerz tafli do Fiali, a Szwajcar umieścił krążek w bramce.
Nietypowa sytuacja wygląda dziwnie także w protokole, bo zapisano w nim obecność na lodzie w momencie zdobycia gola tylko 4 zawodnikom Canucks, choć drużyna nie grała w osłabieniu.
- Po prostu nie wskoczył na lód. Adam Foote [asystent trenera Canucks - red.] powiedział chłopakowi, że ma wskakiwać, ale z jakiegoś powodu on nie wskoczył i było już za późno - skomentował po meczu to zdarzenie trener Canucks Rick Tocchet.
Szkoleniowiec drużyny z Vancouver nie wymienił z nazwiska gracza, którego zabrakło na tafli w tej sytuacji, ale Cole'owi nominalnie w trzeciej formacji obronnej partnerował Carson Soucy.
Ten gracz miał tej nocy pecha, bo drugi gol dla "Królów" był jego "samobójem". I to też dość nietypowym.
Stojąc przed bramką Soucy został trafiony krążkiem zagranym ze skrzydła przez Blake'a Lizotte'a w taki sposób, że "guma" odbiła się od jego łyżew... trzy razy zanim wpadła do bramki.
Krążek trafił najpierw w jego lewą łyżwę, następnie w prawą, a gdy znajdował się między jego nogami, Soucy wykonał ruch nogą w taki sposób, że tyłem łyżwy skierował krążek do własnej bramki. W piłce nożnej byłby to piękny gol zdobyty piętą, tyle że do niewłaściwej bramki.
Jakby tego było mało, w tej sytuacji Kings także grali w chwilowej przewadze, ponieważ wycofali bramkarza przy sygnalizacji kary nałożonej na... Soucy'ego.
- Takie mecze wygrywa się w polu bramkowym i wokół bramki. Nie zawsze te odbicia krążka są po twojej stronie. Dziś mój gol miał 9, 10, 12 odbić czy ile ich tam było, zanim krążek wpadł do bramki - z pewną przesadą skomentował Lizotte trafienie, przy którym pomógł mu Soucy.
Anže Kopitar poprowadził drużynę z Los Angeles do zwycięstwa golem i asystą, dla Canucks pięknego gola po indywidualnej akcji w tercji ataku zdobył Sam Lafferty, a później trafił także Brock Boeser.
Piękny gol Sama Lafferty'ego:
Zespół z Vancouver na zapewnienie sobie awansu do play-off będzie musiał jeszcze chwilę poczekać. Na razie stracił prowadzenie w tabeli całej ligi. Pozostał z 98 punktami, co daje mu jednak wciąż pozycję lidera w dywizji Pacyfiku oraz całej konferencji zachodniej.
Nadal żadna drużyna w NHL nie ma większego dorobku punktowego, ale podopieczni Toccheta mają teraz rozegrany o jeden mecz więcej od New York Rangers, którzy uzbierali tyle samo punktów i dlatego to ekipa z Nowego Jorku jest na czele klasyfikacji całej NHL.
Kings wygrali 4 mecze z rzędu i są w dywizji Pacyfiku na 3. pozycji , która na koniec sezonu zasadniczego daje awans do fazy play-off.
Wyniki poniedziałkowych meczów NHL:
St. Louis Blues - Vegas Golden Knights 1:2d.
Vancouver Canucks - Los Angeles Kings 2:3
Czytaj także:
