Liga polsko-słowacka: Czemu nie? Byle z nami!
Przegląd Sportowy rzucił hasło: niech powstanie silna liga polsko-słowacka. Dzięki temu podniesie się poziom rodzimego hokeja. - Nie możemy odpuścić takiej inicjatywy, ale trzeba to dokładnie przemyśleć - mówi Andrzej Kończalski, prezes TKH
O tym, że polska liga jest z roku na rok słabsza nie trzeba nikogo przekonywać. Rynek transferowy przypomina mieszanie w kotle w którym znajduje się 200 (słownie: dwustu) zawodowych hokeistów, stanowiących coraz mniej atrakcyjne kąski.
PLH jak Puzio
Barometrem polskiej ekstraklasy jest Mariusz Puzio. Wraz z nim starzeje się PLH (wzrasta średnia wieku). Brakuje świeżej krwi, do drużyn seniorów trafia co roku 1-2 graczy kończących wiek juniora, najczęściej po to by grzać ławę. Poziom wciąż wyznaczają hokeiści pamiętający jeszcze grę reprezentacji w grupie A i na olimpiadzie jak Mariusz Puzio i Waldemar Klisiak. Oni - mimo swoich lat - wciąż nadają ton rozgrywkom.
Niewiele twórczego fermentu wnoszą obcokrajowcy - średniacy z krajów ościennych. Nie są liderami drużyn, a na dobrych "grajków" polskich klubów nie stać. Zawodnicy pokroju Barabanowa i Usolcewa już nigdy nie zawitają do Torunia. Chyba że powstanie
liga polsko-słowacka
Takie hasło rzucił "Przegląd Sportowy" i nie bez podstaw. Okazuje się, że nasi południowi sąsiedzi od lat próbują stworzyć supersilną ligę czesko-słowacką. Prezes słowackiej Extraligi Pro Hokej - Vladimir Pastinsky stwierdził, że jeśli do końca stycznia Czesi się nie zdeklarują się na temat połączenia ligi, to on swą ofertę przedstawi Polsce.
Na powodzenie tego planu liczy trener reprezentacji i Cracovii Rudolf Rohacek, który po turnieju EIHC w Janowie narzekał, że powoli europejscy średniacy - jak Norwegia - stają się dla nas za silni. A jeszcze na początku lat 90. w zasięgu Polski była Szwajcaria...
Ekstraklasa słowacka, to jednak za wysokie progi dla wszystkich klubów PLH. Zdaniem selekcjonera szansę na - w miarę równorzędną - walkę miałyby pierwsze cztery ekipy ligi polskiej.
Nie da się ukryć, że najbardziej do gry ze Słowakami palą się kluby z Południa: Cracovia, Podhale Nowy Targ, Unia/Dwory Oświęcim i GKS Tychy. "PS" wyraźnie faworyzuje kluby ze Śląska i Małopolski pisząc, że "na Słowację miałyby bliżej niż na spotkania w Toruniu, czy Gdańsku" .
Co na to TKH?
O opinię na temat ewentualnej ligi polski-słowackiej poprosiliśmy prezesa TKH Thyssen-Krupp Energostal Andrzeja Kończalskiego.
- Przyznam, że od pana dowiaduję się o tym pomyśle - mówi prezes. - Oczywiście idea jest jak najbardziej słuszna. Nie możemy odpuścić takiej inicjatywy, ale sprawę trzeba dokładnie przemyśleć. Pierwsza sprawa to wzrost kosztów. Obecnie jeden wyjazd na mecz ligowy to dla nas koszt wynajmu autokaru plus 1500 złotych. Wyprawy na Słowację byłyby znacznie droższe, trzeba by brać więcej noclegów, sądzę, że każda podróż na mecz kosztowałaby 5-7 tysięcy. By zgłosić akces do takich rozgrywek trzeba mieć najpierw zabezpieczony budżet. Druga, może nawet ważniejsza kwestia, to wynik sportowy. Jak słyszę, trzeba się znaleźć w pierwszej czwórce PLH, by marzyć o grze ze słowackimi klubami. A i to, znając lobbing klubów z Południa, może nie wystarczyć. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że liga polsko-słowacka rusza bez nas. Oznaczałoby to marginalizację hokeja w kraju tylko do południowych województw. A co dalej z rozgrywkami o mistrzostwo Polski? PZHL zanim wyrazi zgodę na fuzję, musi zaproponować alternatywne rozwiązania. Na razie to tylko takie luźne dywagacje, ale trzeba bronić interesu klubów z Północy. W TKH mamy doświadczenia z Ligą Środkowoeuropejską. Sam byłem zwolennikiem naszego udziału w rozgrywkach licząc, że obecność silniejszych drużyn z Łotwy, Białorusi czy Ukrainy przyciągnie kibiców na trybuny. Tymczasem była ich garstka. A więc ewentualna liga północna, nie jest dla nas alternatywą.
MARCIN DROGORÓB, GAZETA POMORSKA TORUŃ
Komentarze