GKS Tychy przegrał mecz o Superpuchar Polski z Re-Plast Unią Oświęcim 2:3 po dogrywce. Jak przystało na starcie dwóch najlepszych polskich drużyn, zawodnicy zaprezentowali kawałek niezłego hokeja. Jak to spotkanie ocenił Alan Łyszczarczyk?
– Mecze z takimi zespołami zawsze są na wysokim poziomie. Spotkały się dwie wyrównane drużyny i zdecydowały detale. Niestety to zaważyło o naszej przegranej w dogrywce – mówił na antenie klubowej telewizji Alan Łyszczarczyk, skrzydłowy trójkolorowych.
– Mieliśmy swoje okazje, których nie wykorzystaliśmy. Unia miała również sytuacje, które Tomek wybronił. Ten mecz mógł się potoczyć w jedną albo drugą stronę – dodał.
Po pierwszej odsłonie w lepszych humorach byli biało-niebiescy, którzy od 87 sekundy prowadzili 1:0 po trafieniu Sama Marklunda. Trójkolorowi do wyrównania doprowadzili w 27. minucie, wykorzystując okres gry w przewadze, ale przed przerwą prowadzenie oświęcimianom przywrócił Carl Ackered.
Na 142 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry tyszanie wyrównali i doprowadzili do wyrównania. Na listę strzelców wpisał się właśnie Łyszczarczyk, dla którego było to trzecie trafienie w tym sezonie.
– Można powiedzieć, że mam jakiś problem ze zdobywaniem bramek. Staram się o tym nie myśleć i grać swój hokej, zarazem pomagając drużynie. Nie ważne kto strzela, ważne są zwycięstwa naszej drużyny – wyjaśnił „Łyżka” na którego koncie widnieje też 10 asyst.
Podopieczni Pekki Tirkkonena na początku dogrywki mieli świetną okazję, ale uderzony przez Łyszczarczyka krążek ostemplował słupek. Potem tyszanie grali w osłabieniu, a po powrocie na lód Filipa Komorskiego o losach spotkania przesądził Christopher Liljewall.
– Chwała chłopakom, który wybronili osłabienie 3 na 4. Szkoda, że w końcówce padła ta bramka. Nie uśmiechnęło się do nas szczęście, ja również nie wykorzystałem okazji i trafiłem w słupek – powiedział 26-letni skrzydłowy.
Czytaj także: