Mecz, który miał się nie skończyć

Gdy bramkarz Detroit Red Wings wszedł na wagę, ta pokazała o 5,5 kg mniej niż przed meczem, czyli ponad 6 godzin wcześniej. A później po prostu poszedł do baru na piwo. Jak zwykły śmiertelnik, choć to, co stało się tamtej nocy w Montrealu, uczyniło go nieśmiertelnym.
Modere "Mud" Bruneteau
Rolę Muda Bruneteau w tamtym spotkaniu wyjaśnić może zastosowana w małym zakresie do jednego meczu hokejowego swoista teoria "zeitgeist", mówiąca że bohatera stwarzają okoliczności, w jakich zwykły człowiek się znajdzie. To nie on, debiutujący w play-offach, najmłodszy gracz na tafli, miał być bohaterem tamtej nocy. To sytuacja mu na to pozwoliła. W związku z tym, że mecz trwał tak długo, starsi zawodnicy byli już bardzo wyczerpani i na lód częściej wyjeżdżali młodsi, mający lepszą kondycję. 21-letni skrzydłowy pasował do tej sytuacji idealnie.
Norman "Normie" Smith (leży, w czapce) podczas najdłuższego meczu w historii hokeja / Fot. Archiwum Hockey Hall of Fame
Wypiłem kilka piw i zacząłem się zataczać Ludzie myśleli, że jestem pijany, a ja po prostu byłem tak wyczerpany, że miałem problemy ze staniem
Komentarze