Bez wzmocnień ten klub może co najwyżej balansować na krawędzi ekstraklasy i pierwszej ligi. A za te śmieszne pieniądze, które oferują zawodnikom działacze z Sanoka, nikt poważny nie przyjdzie grać. Szkoda, bo wspaniali sanoccy kibice zasługują na hokej w najlepszym wydaniu - mówi dla Gazety Codziennej `Nowiny` były trener KH Sanok, Miroslav Doleżalik.
Skoro pojawił się pan w Sanoku, to pewnie tutejszy klub ma wobec pana zaległości?
- Nie, choć obiecanych premii już pewnie nie zobaczę. Jadąc z Gdańska do Oświęcimia na wtorkowe spotkanie przedstawicieli klubów ekstraligi, wstąpiłem do Sanoka po kilka osobistych rzeczy, które zostawiłem w wynajmowanym mieszkaniu. Przy okazji spotkałem się ze znajomymi i dowiedziałem trochę na swój temat.
- Na przykład czego?
- Zarząd KH rozpuszcza plotki, że razem z trenerem Tadeuszem Garbem źle przygotowywaliśmy zespół do barażów, że chciałem niewyobrażalnej podwyżki, by zgodzić się zostać na następny sezon. Tymczasem sanocki zespół w play-off potrafił wygrać z każdym rywalem, nawet z późniejszym mistrzem Polski. Utrzymaliśmy się w lidze. Drobną podwyżkę rzeczywiście chciałem dostać, bo marzyłem o walce o wyższe cele. Jednak zgodziłbym się zostać nawet za te same pieniądze.
- Więc dlaczego pan nie został?
- Dwa razy przyjeżdżałem do Sanoka i nie znalazł się nikt, kto by ze mną mógł rzeczowo porozmawiać. Dopiero teraz dowiedziałem się, że to Józef Kornecki (członek zarządu KH – przyp. red.) nie chciał mnie widzieć w roli trenera i praktycznie za cały zarząd zdecydował się sięgnąć po Słowaka. To on rozpuszczał te wszystkie plotki na mój temat.
- W tej sytuacji propozycja ze Stoczniowca Gdańsk była dla pana jak zbawienie...
- Może nie aż tak, bo miałem jeszcze kilka ofert. Stoczniowiec to jednak zupełnie inny klub od Sanoka. Gdy opowiadałem sanockim zawodnikom o warunkach ich rywali z Gdańska, to nie mogli uwierzyć, jaka przepaść dzieli oba te kluby. Obiecałem działaczom, że będziemy grać o medal.
- A Sanok?
- Bez wzmocnień ten klub może co najwyżej balansować na krawędzi ekstraklasy i pierwszej ligi. A za te śmieszne pieniądze, które oferują zawodnikom działacze z Sanoka, nikt poważny nie przyjdzie grać. Szkoda, bo wspaniali sanoccy kibice zasługują na hokej w najlepszym wydaniu.
Waldemar Mazgaj - Nowiny
Czytaj także: