NHL: Bramkarski przodownik pracy pobił rekord obron [WIDEO]

Najbardziej zapracowany bramkarz NHL tej nocy znów miał ręce pełne roboty. Swoim świetnym występem między słupkami John Gibson bardzo pomógł drużynie Anaheim Ducks w odniesieniu zwycięstwa i pobił bramkarski rekord klubu.
Ekipa z Anaheim pokonała na wyjeździe Calgary Flames 3:1, a jej bramkarz obronił 36 z 37 strzałów rywali i został rekordzistą klubu pod względem liczby skutecznych interwencji w jego barwach. Gibson ma już na koncie 11 837 uderzeń obronionych w NHL i tej nocy wyprzedził w klubowej klasyfikacji wszech czasów Guya Heberta, który interweniował skutecznie w barwach "Kaczorów" 11 813 razy.
Świetny występ Gibsona pomógł drużynie z Kalifornii wygrać w Calgary, mimo że sama strzelała dwa razy rzadziej od rywali, bo tylko 18-krotnie.
Zwycięskiego gola dla gości zdobył w rodzinnych stronach urodzony właśnie w Calgary Brett Leason. W końcówce wynik strzałem do pustej bramki ustalił Derek Grant, który 7 lat temu, będąc wzywanym z AHL, rozegrał w barwach Flames 15 meczów, ale wtedy nie przebił się na stałe do najlepszej ligi świata.
Pierwszego gola dla Ducks zdobył tej nocy Max Comtois, który po 64 sekundach odpowiedział na otwierające wynik trafienie w przewadze Mikaela Backlunda dla Flames. Szwed przy swoim golu został trafiony krążkiem wystrzelonym przez rodaka Eliasa Lindholma. Comtois i Grant oprócz swoich bramek zaliczyli także po asyście.
Gol Mikaela Backlunda trafionego krążkiem przed bramką:
John Gibson ma nie tylko najwięcej obron w historii klubu z Anaheim, ale także najwięcej w tym sezonie w całej lidze. Zatrzymał w obecnych rozgrywkach już 1 518 uderzeń rywali. Jednocześnie jednak wpuścił najwięcej goli (162). Na jego bramkę przeciwnicy strzelają bowiem najczęściej w NHL.
Drużyna z Anaheim średnio pozwala innym zespołom na oddawanie aż 39,2 strzałów celnych na mecz, co jest najgorszym wynikiem w lidze. Jeśli taki wynik się utrzyma do końca sezonu, to będzie on pod tym względem najgorszy w NHL w jednym sezonie od kiedy liga liczy statystyki strzałów.
Nic więc dziwnego, że Ducks - mimo wysiłków Gibsona - już dawno nie liczą się realnie w walce o play-off. W dywizji Pacyfiku zajmują przedostatnie 7. miejsce z dorobkiem 53 punktów.
Flames przerwali serię 8 meczów bez porażki w regulaminowym czasie z ekipą z Anaheim, która była ich najdłuższą z jakimkolwiek przeciwnikiem w lidze. Podopieczni Darryla Suttera są jedynym zespołem, który w tym sezonie jeszcze nie wygrał przegrywając po dwóch tercjach. Ostatniej nocy ponieśli w takiej sytuacji już 19. porażkę.
Co prawda przerwali serię 6 meczów bez gola w przewadze, ale z dorobkiem 71 punktów pozostają na 5. miejscu w dywizji Pacyfiku i na 3. w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji zachodniej. Do pozycji dającej awans do play-off tracą 4 punkty.
Skrót meczu:
W drugim rozegranym w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu meczu Florida Panthers odnieśli przed własną publicznością ważne zwycięstwo nad Chicago Blackhawks. "Pantery" do 49. minuty przegrywały 0:2, później prowadziły 3:2 po 3 golach w nieco ponad 4 minuty, ale straciły gola wyrównującego w ostatniej minucie trzeciej tercji. W dogrywce jednak Brandon Montour efektownym strzałem z bekhendu bez patrzenia dał im zwycięstwo. Obrońca Panthers wcześniej miał także asystę. Również z golem i asystą zakończył mecz Eetu Luostarinen, a Sam Bennett i Sam Reinhart w drugiej tercji zdobyli bramki w odstępie 29 sekund. Najskuteczniejszy gracz gospodarzy w tym sezonie Matthew Tkachuk asystował przy 3 golach. Po 3. zwycięstwie z rzędu ekipa z Sunrise zbliżyła się na 2 punkty do miejsca dającego prawo gry w fazie play-off. W dywizji atlantyckiej zajmuje 4., a w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji wschodniej 3. miejsce. Blackhawks opuścili ostatnie miejsce w konferencji zachodniej, ale nadal zamykają tabelę dywizji centralnej.
Efektowny zwycięski bekhend bez patrzenia Brandona Montoura w dogrywce:
Komentarze