NHL: Niebywała historia. Rano lot do Waszyngtonu i gol w debiucie [WIDEO]

Taka sytuacja: jako obiecujący junior grający w AHL, wstajesz rano i - jak co dzień - jedziesz do hali w Chicago na trening. Tam jednak dowiadujesz się… że za chwilę masz lot do Waszyngtonu na debiutancki mecz w NHL. A wieczorem, grając go przeciwko swojemu idolowi, strzelasz bramkę… Oto historia Wasilija Ponomariowa i jego nieprawdopodobnego debiutu w NHL, który miał miejsce

10. rano, Chicago, lodowisko występujących w AHL Wolves. 21-letni Wasilij Ponomariow właśnie przygotowuje się do kolejnego treningu. Nagle przychodzi jednak pilna informacja z Waszyngtonu – ma szybko pakować się i lecieć do stolicy USA, gdzie za kilka godzin w barwach Carolina Hurricanes zagra w NHL. Na ekipę z Karoliny Południowej spadły problemy kadrowe – dwóch napastników, Martin Nečas i Stefan Noesen, z powodów zdrowotnych wypadło z gry. Trzeba było ich kimś zastąpić, a pierwszym w kolejce był młody Rosjanin.

Pochodzący z Moskwy hokeista pierwszą styczność z NHL na żywo miał w 2017 roku. Uczestnicząc w turnieju World Select Invitational w Filadelfii, pojechał na mecz pomiędzy Washington Capitals, a Pittsburgh Penguins. Był to półfinał Konferencji Wschodniej. Mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla Caps. Bramki strzelały wówczas legendy, Sidney Crosby i Aleksander Owieczkin. Siedzącemu na trybunach Ponomariowowi nawet nie przyszło na myśl, że za parę lat zagra przeciwko jednej z nich…

Jakiś czas później talent Wasilija został dostrzeżony w Stanach i w 2020 roku w 2. rundzie z 53. numerem draftowali go Hurricanes. Pierwszy sezon spędził w QMHJL, w następnym najpierw występował w Rosji, a potem w AHL. W kampanii 22/23 w barwach Chicago Wolves zdobył tam 46 punktów, co w końcu przyciągnęło uwagę trenerów zespołu z Karoliny. Przed tym sezonem powołali go na obóz drużyny NHL. Dostał dzięki temu możliwość walki o angaż w składzie…

Niestety, Ponomariow miał pecha – w pierwszym tygodniu zgrupowania złapał kontuzję kolana, która na moment pozbawiła go marzeń na grę w najlepszej hokejowej lidze świata

– On pracował naprawdę ciężko, co było piękne. Czuć było od niego energię, że jest tutaj, na obozie. Mieć taką kontuzję i widzieć, jak cała praca, którą wykonałeś, idzie na marne, to trudne. Nawet nie wyobrażam sobie, jak ciężkie do dla niego było. Bardzo było go nam żal – mówił Brent Burns, obrońca Hurricanes.

Kiedy Rosjanin wyleczył uraz, wrócił do AHL. Najpierw do Tucson Roadrunners, skąd po dwóch meczach przeniósł się do Wolves. W 20 spotkaniach tych rozgrywek skompletował 6 goli i 14 asyst. Jeszcze we wtorek zaliczył dwie asysty przeciwko Texas Stars, a w piątek miał zagrać w starciu z Tucson. Wtedy jednak przyszła informacja od sztabu Hurricanes i po 20-minutowym rozjeździe na chwilę pojechał do domu, aby się spakować. O 13:40 był już na lotnisku i czekał na lot.

Do Waszyngtonu dotarł o 16:30 i szybko przemieścił się na halę. Na Capital One Arena był o 17 – dwie godziny przed meczem. Jeszcze kilka lat wcześniej z trybun obserwował ekipę Capitals, a teraz miał przeciwko nim zagrać i stanąć oko w oko z legendarnym Aleksandrem Owieczkinem. A to nie koniec tej szalonej opowieści…

Spotkanie lepiej rozpoczęło się dla Capitals, którzy po pierwszej tercji, dzięki bramkom Nica Dowda i Dylana Strome’a, prowadzili 2:0. W drugiej stratą zmniejszył Brent Burns i przed decydującą odsłoną był 2:1. A w niej na lodzie po raz pierwszy pojawił się Ponomariow.

W 43. minucie Dmitrij Orłow, zatrzymany przez obrońcę, zostawia krążek za bramką. Gumę zgarnia Wasilij, który nagrywa do Setha Jarvisa, a ten, z bliska, doprowadza do wyrównania. Dziewięć minut potem prowadzenie gościom daje Andriej Swiecznikow. W 54.minucie na 4:2 trafia Burns, a w 58.minucie zaliczkę podwyższa Orłow.

Minuta do końca. Z kontratakiem wychodzą Hurricanes. Ponomariow przejmuje krążek w środkowej tercji, podaje i mknie po prawym skrzydle. Gdy jest na prawym buliku, otrzymuje gumę z powrotem. Na pełnej prędkości bierze zamach i posyła strzał pod poprzeczkę, nad nie nadąrzającym z interwencją bramkarzem. 21-letni Rosjanin unosi ręce w geście radości, strzelając swojego pierwszego gola w NHL. A jeszcze kilka godzin wcześniej taki scenariusz, wstając rano z łóżka, mógł sobie co najwyżej wyśnić…

– Myślę, że dla wszystkich z nas niesamowitym doświadczeniem było zobaczenie i bycie częścią tego. Trener Rod Brind'Amour, powiedział, że takich rzeczy nigdy się nie zapomina – opowiadał po meczu Burns.

– To niesamowita noc dla niego. Przyjazd, przylot dziś do Waszyngtonu, zwycięstwo i zdobycie dwóch punktów, jest wyjątkowe. Z pewnością wyjątkowe – dodał Swiecznikow

– Oglądając „Oviego” i „Sida”, jak strzelają, marzyłem. I teraz rozumiem, jak trzeba marzyć, żeby za 7, może za 10, być w takiej sytuacji jak oni – zaznaczył bohater dnia, Ponomariow 

A co czuł przy premierowym golu? – Po prostu byłem szczęśliwy.