Energa Toruń została pierwszym finalistą tegorocznej edycji Pucharu Polski. Podopieczni Jussiego Tupamäkiego pokonali GKS Katowice 5:4. Dwie bramki dla „Stalowych Pierników” zdobył Kamil Kalinowski.
– Finał jest nasz, ale to spotkanie było prawdziwym rollercoasterem. Zaczęliśmy je od bodajże pięciu kar, straciliśmy mnóstwo sił, a kończymy je zwycięstwem. Jestem dumny z chłopaków – przyznał Kamil Kalinowski, kapitan torunian.
Katowiczanie na początku byli stroną aktywniejszą i bardziej kreatywną. Conrad Mölder nie mógł narzekać na brak pracy i skapitulował już po 159 sekundach. Spod linii niebieskiej uderzył Kalle Valtola, a tor lotu krążka sprytnie zmienił Patryk Wronka.
Ten gol jeszcze mocniej zmotywował GieKSę, która chwilę później stworzyła sobie kilka dobrych okazji. Po uderzeniu Anthona Erikssona, któremu dogrywał Patryk Krężołek, guma ostemplowała słupek i wyszła w pole. Arbitrzy dla pewności sprawdzili jeszcze zapis wideo, a po analizie rozłożyli ręce, obwieszczając, że gola nie było.
Nic dwa razy się nie zdarza?
Torunianie, schowani za podwójną gardą, swoich szans szukali w kontratakach. Po jednym z nich, wykonanym w 16. minucie podczas gry w osłabieniu, doprowadzili do wyrównania. Pięknym uderzeniem z prawego bulika popisał się Michał Kalinowski, a John Murray nie zdołał w porę zareagować.
Podopieczni Jacka Płachty już po 74 sekundach wrócili na prowadzenie po efektownej akcji Bartosza Fraszki. 26-letni skrzydłowy przejechał z krążkiem połowę tafli i popisał się precyzyjnym uderzeniem ze slotu.
Tuż przed zakończeniem pierwszej odsłony karę zarobił Robert Korczocha. To wykluczenie przeszło na drugą część gry i katowiczanie mieli okazję do tego, by podwyższyć prowadzenie. Tymczasem, po raz drugi w tym spotkaniu, stracili gola w liczebnej przewadze. Błąd Carla Hudsona we własnej tercji wykorzystał Robert Arrak, który w sytuacji sam na sam skutecznie wymanewrował Johna Murraya i umieścił gumę w siatce.
Wyścig na dochodzenie
Później wykluczenie zarobił Michał Kalinowski i wielu toruńskich kibiców z pewnością liczyło na to, że katowiczanie popełnią jeszcze jeden błąd podczas rozgrywania przewagi. Nie pozwolił na to Patryk Wronka, który zaskoczył Conrada Möldera precyzyjnym uderzeniem w okienko i przywrócił prowadzenie GieKSie.
Golkiper „Stalowych Pierników” chwilę później do końca drugiej odsłony miał co robić. Udało mu się obronić choćby dwie sytuacje sam na sam: najpierw z Bartoszem Fraszką, a następnie z Grzegorzem Pasiutem i kilka kąśliwych strzałów.
W końcówce podopieczni Jussiego Tupamäkiego wykorzystali okres gry w przewadze i na tablicy świetlnej znów był remis. Johna Murraya uderzeniem z nadgarstka pokonał Henri Limma.
W trzeciej odsłonie mecz toczył się według zasady cios za cios. Już 12 sekund po jej rozpoczęciu torunianie wyszli na prowadzenie. Patryk Kogut wywalczył krążek za bramką, zagrał do Kamila Kalinowskiego, który uderzył z bekhendu. Guma odbiła się jeszcze od łyżwy Grzegorza Pasiuta i wpadła do siatki.
Pieczęć kapitana
Trzy minuty później mieliśmy znów remis. Do akcji ofensywnej ładnie podłączył się Jakub Wanacki i zdobył dla swojego zespołu czwartego gola.
Kluczowa dla losów spotkania okazała się 54. minuta. Wówczas katowiczanie popełnili błąd w obronie, a Patryk Kogut zagrał do Kamila Kalinowskiego. Kapitan „Stalowych Pierników” zaskoczył Johna Murraya.
Trener Jacek Płachta starał się ratować sytuację i na minutę przed końcem zdecydował się wykonać manewr z wycofaniem bramkarza. Nie przyniósł on jednak zamierzonego efektu. Do finału awansowali torunianie!
– Co było kluczowym aspektem tego meczu? Wydaje mi się, że nasza gra w formacjach specjalnych – zaznaczył Jussi Tupamäki, szkoleniowiec „Stalowych Pierników”.
GKS Katowice - KH Energa Toruń 4:5 (2:1, 1:2, 1:2)
1:0 - Patryk Wronka - Kalle Valtola, Grzegorz Pasiut (02:39),
1:1 - Michał Kalinowski - Robert Arrak (15:28, 4/5),
2:1 - Bartosz Fraszko (16:42),
2:2 - Robert Arrak (21:09, 4/5),
3:2 - Patryk Wronka - Grzegorz Pasiut, Bartosz Fraszko (23:40, 5/4),
3:3 - Henri Limma - Vadim Vasjonkin, Jegor Rożkow (37:42, 5/4),
3:4 - Kamil Kalinowski (40:12),
4:4 - Jakub Wanacki (42:59),
4:5 - Kamil Kalinowski - Patryk Kogut (53:01).
Sędziowali: Michał Baca, Krzysztof Kozłowski (główni) - Mateusz Bucki, Andrzej Nenko (liniowi).
Minuty karne: 4-10
Strzały: 39-33
Widzów: 1000
Katowice: Murray (2) - Rompkowski, Jakimienko (2); Fraszko, Pasiut, Wronka - Kruczek, Wajda; Eriksson, Monto, Lehtonen - Hudson, Wanacki; Bepierszcz, Krężołek, Smal - Musioł, Valtola; Michalski, Lebek, Prokurat.
Trener: Jacek Płachta.
Toruń: Mölder - Jaworski, Szkrabow; Kogut, K. Kalinowski, M. Kalinowski (2) - Szkodienko, Zieliński (2); Vasjonkin, Arrak, Huhdanpää (2) - Kozłow, Rodionow (2); Limma, Korczocha (2), Zając - Schafer; Mazurkiewicz, Dołęga, Rożkow, Olszewski.
Trener: Jussi Tupamäki
Czytaj także: