Niespodziewanie zakończyło się spotkanie mistrzów Polski ze Stoczniowcem Gdańsk. Tyszanie, którzy walczą wciąż o jak najlepsze rozstawienie przed play off, ulegli grającym o nic gdańszczanom 2:3.
Ze Stoczniowcem GKS grał w tym sezonie cztery razy i wszystkie te mecze wygrał. Co więcej, trzy z nich wygrał bardzo łatwo. Być może to uśpiło czujność tyszan, bo już po czterech minutach goście prowadzili 2:0.
Najpierw sytuację sam na sam z Arkadiuszem Sobeckim wykorzystał Marcin Słodczyk. Chwilę później zupełnie niespodziewany strzał z bulika oddał Roman Skutchan i krążek poszybował w samo okienko bramki GKS-u. Były to dwa pierwsze strzały gości w tym meczu.Tyszanie zaskoczeni takim początkiem, długo grali chaotycznie i nie potrafili zagrozić bramce Pawła Odrobnego. Skuteczność, w przeciwieństwie do rywali, nie była tego dnia ich atutem.
Dopiero w drugiej tercji hokeiści GKS-u zorientowali się, że bramkarz gości często „wypluwa” uderzenia przed siebie, co stwarza wiele okazji do dobitki. Najbliżej zdobycia kontaktowej bramki był w 27 minucie Sebastian Gonera, po którego atomowym strzale krążek odbił się od poprzeczki. W 33 minucie Michal Belica idealnie wyłożył krążek Michałowi Woźnicy, ale ten z bliska nie zdołał go skierować do bramki.
Wreszcie na początku trzeciej tercji udało się gospodarzom zdobyć gola. Michał Woźnica tym razem nie miał żadnych problemów z trafieniem do pustej bramki z dwóch metrów. Znakomitym podaniem popisał się w tej sytuacji Artur Ślusarczyk. Tyszanie poszli za ciosem i za chwilę był już remis. Eks- gdańszczanin, Adam Bagiński tak długo dźgał kijem Odrobnego, który nie opanował krążka, aż w końcu bramkarz Stoczniowca musiał skapitulować. Gdy wydawało się, że grający coraz lepiej i z coraz większym animuszem tyszanie lada moment zdobędą zwycięską bramkę, to goście postarali się o niespodziewane zakończenie tego meczu. Artur Grobarczyk wyjechał sam przed bramkarzem GKS-u i strzałem w okienko nie dał mu żadnych szans. Po tej bramce gospodarze stracili zupełnie zapał do ataków. Trener Wojciech Matczak, nie wiedzieć dlaczego, zwlekał z wycofaniem Sobeckiego, a gdy wreszcie bramkarz GKS-u zjechał do boksu, było już po zawodach.
Miroslav Doleżalik: Zwycięstwo tutaj to dla mnie miła niespodzianka, bo po tym co pokazaliśmy w Sosnowcu i u siebie z Sanokiem byłem bardzo niezadowolony z podejścia zawodników do meczu. Dzisiejsze prowadzenie 2:0 z początku meczu chyba bardzo podbudowało zawodników, było bardzo ciężko i gorąco. Powiem szczerze, że wiele szczęścia miał nasz bramkarz jak i cała drużyna, bowiem miejscowi mieli wiele sytuacji do zdobycia goli.
Wojciech Matczak: Ostatnie dwa mecze spowodowały, że nie jest nam do śmiechu. To co pokazaliśmy dzisiaj w pierwszej jest żenujące. Mówiliśmy sobie przed meczem, że strzelając 24 bramki i tracąc bodajże 4 to nie wszystkie mecze muszą być podobne. Niestety nie udało mi się zmobilizować zawodników. Udało nam się złapać kontakt na 2:1 następnie na 2:2, już myśleliśmy, że się uratujemy, niestety nie udało nam się to po kontrze Grobarczyka. Jesteśmy w jakimś dołku z tym, że ten dołek sami sobie kopiemy takimi spotkaniami jak w Nowym Targu czy dzisiaj w pierwszej tercji. W tej chwili jestem wezwany do Prezesa, na pewno przedyskutujemy pewne warianty.
GKS Tychy 2 (0 0 2)
Stoczniowiec 3 (2 0 1)
Bramki: 1:0 Słodczyk (2.), 0:2 Skutchan - Jankowski (5.), 1:2 Woźnica - Ślusarczyk (44.), 2:2 Bagiński - Parzyszek (47.), 2:3 Grobarczyk - Słodczyk (57.)
GKS: Sobecki; Gonera (2) - Gwiżdż (2), Majkowski - Śmiełowski (2), Kuc - Cychowski (2); Bacul - Parzyszek - Bagiński, Skoś - Belica (4) - Ślusarczyk (2), Gawlina - Bober (2) - Woźnica (2) oraz Gretka (2)
Kary: 20 - 18
Widzów: 1000
Czytaj także: