Przewodniczący Wydziału Gier i Dyscypliny PZHL Ryszard Molewski postanowił uporządkować najbardziej zabałaganione w polskim hokeju poletko, czyli kontrakty wiążące zawodników z klubami. Wysłał do wszystkich klubów oficjalne pismo z prośbą o przedstawienie swoich uwag, propozycji, sposobów na uregulowanie probelmu, który co roku wraca w okresie transferowym i często odbija się czkawką jeszcze w trakcie rozgrywek. Czekał na odpowiedzi do 31 maja.
- Zaproponowałem dwie formy: umowę o pracę i umowę o zawodowe uprawianie hokeja. Poprosiłem, żeby do końca maja kluby wypowiedziały się na ten temat, bo chciałem poznać argumenty wszystkich, żeby zaproponować na zebraniu zarządu 14 czerwca nie tylko swój punkt widzenia, ale opinię całego środowiska - mówi Ryszard Molewski. - Czego się doczekałem? Odpowiedzi z Oświęcimia, że u nich system kontraktów obowiązuje i z Sanoka, że dałem za mało czasu, czyli trzy tygodnie,na zgłębienie problemu. Inne kluby w ogóle nie odpowiedziały.
- Czy to znaczy, że pana inicjatywa "umarła śmiercią naturalną"?
- Nie. To znaczy, że działacze klubowi kolejny raz nie potrafili zrobić niczego dla polskiego hokeja. Zabierają głos, najchetniej krzycząc, gdy sprawa dotyczy ich drużyny.Wtedy mają tyle "genialnych" pomysłów i narzekają na PZHL. Ale gdy jest spokojna możliwość wypracowania systemu nikt się nie odzywa. Ale ja temat będę drążył dalej i na zebraniu zarządu 14 czerwca postawię wniosek o obowiązek wprowadzenia kontraktów. PZHL powinien na koniec sezonu robić tak zwaną listę transferową, a jak ją robić skoro nie wiemy nic o kontraktach, o tym który zawodnik jest wolny, a który ma jeszcze zobowiązania. Nie wiemy też często jakie to są zobowiązania i gdy przychodzi do rozstrzygania sporów między zawodnikiem i klubemczęsto się okazuje, że co innego mówi zawodnik, a co innego działacze. Proponuję więc żeby wszytstkie kluby spisały umowy kontraktowe z hokeistami i w zalakowanych kopertach złożyły je przed sezonem w PZHL. Gdy dojdzie do rozbieżności będzie można wyciągnąć kontrakt z koperty i ustalić kto ma rację.
- A jak to się odbywa w tej chwili?
- Są dwie karty zawodnicze, żółta potwierdzająca hokeistę do gry w klubie na dany sezon i biała podpisywana bez terminowo. Trzeba to uprościć. Wyjaśnić trzeba także takie umowy jak ta podpisana przez Sokoła i Korczaka w Gdańsku. Zawodnicy pisząc punkt o odejściu bez roszczeń finansowych mieli na myśli to, że nowy klub nie będzie musiał za nich płacić i taką interpretację przyjął Wydział Gier i Dyscyplinzatwierdzając ich do gry w TKH. Prezes Stoczniowca Marek Kosteckina obradach Komisji Odwoławczej przedstawił jednak swoją interpretację, że chodziło o rozliczenia między klubem i zawodnikami na przykład za sprzęt, opłaty mieszkaniowe, czy rachunki telefonicze i Komisja Odwoławcza, bez wysłuchania zawodników, przyznała rację Stoczniowcowi.Kolejnym krokiem będzie więc pewnie odwołanie TKH do Sądu Polubownego i w ten sposób o sprawie mówimy już rok. A gdyby były kontrakty sprawa byłaby jasna, prosta i zakończyłaby się błyskawicznie. Wszystkie trudne sprawy powinna zresztą rozpatrywać specjalnie powołana Komisja Transferowa,która po opracowaniu "cennika" uwzględniającego wiek, pozycję i klasę zawodnika powinna ustalić kwotę transferową. To wszystko wydaje się takie proste, ale gdy zaczyna się mówić o konkretnych przypadkach działacze klubowi widząc tylko interes swojego klubu szukają luk w przpepisach i często gmatwają prostą sprawę. A kiedy jeszcze wykorzystują do tego swoje stanowisko w PZHL - tak jak pan Kostecki, wiceprezs związku - to już jest bardzo źle. Dlatego postawiłem wniosek żebyprezesi klubównie mogli zasiadać we władzach związku, ale nie przeszedł. Szkoda. Gdy stawiałem kilka lat temu wnioske, żeby bramkarza zagranicznego liczyć za dwóch obcokrajowców też słyszałem sprzeciwy, ale na szczęście przepis został wprowadzony i dzięki temu mamy w Polsce bramkarzy, bo przecież był taki czas,że Ukraińcy i Białorusini wyparli naszychbramkarzy z gry i gdybynie ten przepis nie mielibyśmydzisiaj Sobeckiego, Radziszewskiego i innych młodych bramkarzy w lidze rosnących na potrzeby reprezentacji. Słyszałem co prawda o próbie "zamachu" na ten przepis, ale na szczęście nieudanej. Krótkowzroczność działaczy klubowych, mających na celu szybki sukces,możebyć szkodliwa dla polskiegohokeja. Dobrze jest więc popatrzeć na problem zszerszej perspektywy.
Czytaj także: