Mecz ze Stoczniowcem miał odpowiedzieć na pytanie, czy GKS po dwóch porażkach dalej będzie prezentował się tak dobrze jak wcześniej, czy jednak spuścił z tonu. Pewna wygrana w dzisiejszym spotkaniu rozwiała chyba wątpliwości, ale tym razem napastników wyręczyli skuteczni jak nigdy tyscy obrońcy.
Tydzień odpoczywali gdańszczanie, zanim zjawili się w Tychach. GKS natomiast w piątek walczył na trudnym terenie w Nowym Targu i nie miał aż takiego komfortu, który z powodu urazów kluczowych zawodników bardzo by się zespołowi przydał. Ale i tak gracze z Tychów wyszli na tym lepiej, bo nie musieli tak jak goście przed piątą rano wsiadać do klubowego autokaru i dlatego mieli więcej sił w całym spotkaniu.
Kontuzjowany nadal jest lider tyskiej drużyny w klasyfikacji kanadyjskiej Robin Bacul. Bez draftowanego w 1997 roku do NHL napastnika (razem m.in. z Marianem Hossą do Pitsburga) tyszanie przegrali pierwszy i drugi mecz w sezonie kończąc serię na jedenastu zwycięstwach z rzędu. Dzisiaj na szczęście powtórki z poprzednich spotkań nie było
Pocżątek mógł się podobać – w 2 minucie z prezentu defensywy Stoczniowca nie skorzystał Proszkiewicz uderzając po parkanach Solińskiego. Jeszcze kibice rozpamiętywali tą sytuację, kiedy Furo uwolnił się spod opieki i będąc sam na sam przymierzył zbyt lekko.
Następnie z bliska próbował Witecki, a w 8 minucie Parzyszek zagrywał zza pleców bramkarz gości do Bagińskiego, ale brak obrońców, to było jednak tego dnia dla niego za mało – nie był defensorem, a tylko oni mieli dziś przywilej wpisywania się na listę strzelców wśród gospodarzy.
Wznowienie po tej akcji wygrali tyszanie, krążek dostał Gonera i uderzył na bramkę. Po drodze w ogromnym zamieszaniu guma otarła się jeszcze od zawodników zmieniając tor lotu i wpadł do siatki.
Ziółkowski w 9 minucie chciał zmienić niekorzystny wynik i ograł tyskiego zawodnika, ale na skuteczne uderzenie zabrakło mu sił.
Później gra toczyła się bez groźnych okazji, w umiarkowanym tempie, dopiero Bagińskiemu w 15 minucie po raz kolejny zabrakło szczęścia i znów można było zacząć obserwować poczynania hokeistów z większą uwagą.
W 17 minucie doczekaliśmy się pierwszej kary w tym meczu – Benasiewicz dostał „premierowe” dwie minuty. Zgodnie z nowymi przepisami wznowienie rozegrano w tercji obrony drużyny ukaranej i to ułatwiło zadanie GKS-owi. Wygrane wznowienie i Parzyszek wzdłuż bandy podał do Jakeša, a ten huknął z niebieskiej. Krążek ponownie zmienia tor lotu i ponownie ląduje za Solińskim.
W tej tercji obie drużyny miały jeszcze swoje okazje - Skutchan chciał wyłuskać krążek Sobeckiemu po silnym uderzeniu partnera z drużyny, ale bramkarz gospodarzy był szybszy i zamroził krążek, a Proszkiewicz, dosłownie dwojący się na lodzie po powołaniu do kadry, bo grający w tym spotkaniu na dwie piątki, zatańczył ze stoczniowcami w ich tercji i wjechał pod bramkę, lecz wykończenie było zbyt słabe.
Już po 9 sekundach drugiej części gry Jankowski sprawdził koncentrację Sobeckiego wykorzystując błąd Gonery, ale tyski bramkarz wybronił uderzenie, a następnie starał się leżąc wybić kijem krążek, ten trafił ponownie do Jankowskiego, lecz strzał ze zbyt ostrego kąta minął tylko pole bramkowe.
W 23 minucie Vitek uderzył na bramkę, ale była to ostatnia dogodna okazja gości, którzy następnie dopuścili do głosu tyszan.
Błyskawiczna akcja pierwszego ataku w 25 minucie poważnie zagroziła bramce gdańszczan. Po chwili Sokół uderzył z niebieskiej, a Proszkiewicz nie trafia do pustej.
W 27 minucie akcja przenosiła się spod jednej bramki pod drugą – najpierw atak dwa na jeden tyszan, lecz Proszkiewicz trochę niecelnie zagrywa do Matczaka, krążek przejmuje Stoczniowiec i rusza z kontrą, uderzenie sprzed niebieskiej broni Sobecki i tym razem tyszanie odpowiadają ciosem na cios – Witecki posyła krążek do Matczaka, ten po drugiej dobitce unosi nawet nieśmiało ręce do góry, lecz Soliński nie daje się pokonać mrożąc krążek pomiędzy parkanami.
Ziółkowski w 28 minucie chciał wyczekać Sobeckiego, ale to reprezentacyjny golkiper wyczekał napastnika pięknie broniąc uderzenie z metra, gdy ten w końcu zdecydował się uderzyć.Była to jedna z nielicznych okazji Stoczni, bo tyszanie szybko przechodzili od obrony do ataku mijając pojedynczymi podaniami pół drużyny gości i wchodzili skrzydłami z błyskawicznym atakiem.
W 32 minucie karę dostaje Sokół, a kilkadziesiąt sekund później dołącza do niego Jakeš i przez 43 sekundy goście usiłują strzałami z niebieskiej zdobyć kontakt. Podwójne osłabienie to zazwyczaj znakomita okazja na strzelenie bramki, ale tym razem to nie zespół grający z przewagą to wykorzystał. W tej samej chwili, w której do gry powrócił Sokół, Bagiński przejął krążek we własnej tercji i podał go przez pół lodowiska do tyskiego obrońcy, który ruszył nie niepokojony przez nikogo bo Skutchan ze Smeją zostali na drugiej niebieskiej, w kierunku bramki i niczym rasowy snajper strzałem z forhendu zalicza podobnie jak Gonera swoje pierwsze trafienie w tym sezonie. Dobić gości w osłabieniu miał okazję jeszcze Krzak, ale jego uderzenie trafiło w słupek.
Ostatnia tercja była najbardziej wyrównana, choć początkowo przewaga gospodarzy nie podlegała dyskusji.
Od razu po rozpoczęciu Woźnica urwał się Kosteckiemu, a przez następne parę minut tyszanie zaciekle atakowali przyjezdnych i dopiero mocny strzał Parzyszka spowodował, że krążek opuścił okolice bramki Solińskiego, bo wcześniej miał z tym spore trudności.
W 46 minucie akcję 2 na 1 trzeciego ataku zatrzymuje kładąc się na lód Śmiełowski.
Później młodzież przyjezdnych pokazała się z dobrej strony, ale w ostateczności strzał Wróblewskiego przechodzi nad bramką. Chwilę później Zachariasz mógł chwycić się za głowę, bo zamiast do bramki skierował krążek obok słupka.
W 52 minucie meczu obrona GKS-u nie upilnowała Jankowskiego, ale jego uderzenie sparował parkanem Sobecki.
Jedyny gol dla gości padł w 55 minucie, kiedy na strzał z dystansu zdecydował się Kostecki. Gdzie jest krążek najszybciej zorientował się Rzeszutko i przywrócił drużynie wiarę na korzystniejszy rezultat.
Dwie minuty później krążek po rozegraniu przez Smeję i Furo trafia do Rompkowskiego, ale uderzenie tego ostatniego było niecelne. Nawet kolejna kara dla tyskiego kapitana nie pozwoliła gdańszczanom na kontaktowego gola i ostatecznie goście znad morza ulegli liderowi tabeli 3:1.
Tym zwycięstwem GKS jako pierwszy zespół zapewnił sobie grę w grupie A na 4 kolejki przed podziałem - siódmy Naprzód traci już 13 punktów. Natomiast Stoczniowiec do samego końca będzie walczył z Podhalem, JKH i Naprzodem, o jak najwyższą lokatę, gdyż każda kolejna porażka może spowodować grę w grupie B.
Po meczu powiedzieli:
Jan Vavrecka (GKS Tychy): Byliśmy pod presją psychiczną, bo ostatnie mecze, choć dobre w naszym wykonaniu nie przyniosły nam punktów i nie wiedzieliśmy czy dzisiaj dobra gra w końcu wystarczy do zwycięstwa. Mieliśmy bardzo dobry okres, kiedy ciągle utrzymywaliśmy się przy krążku i ciągle atakowaliśmy. Po strzeleniu trzeciej bramki nasi obrońcy ruszyli do przodu, bo każdy chciał strzelić następnego gola i musiałem im przypomnieć, że obrońcy mają przede wszystkim bronić, a to napastnicy są od strzelania goli.
Andrzej Słowakiewicz (Stoczniowiec): Niestety nie wykorzystaliśmy podwójnej przewagi i potem ciężko było coś wywalczyć. Wpływ na przebieg gry miało to, że przyjechaliśmy na mecz dopiero dzisiaj, a nie wczoraj. To jest jeszcze młoda drużyna, mamy 10 młodzieżowców, muszą się jeszcze uczyć, bo nie potrafią szanować krążka, od razu chcą się go pozbyć. Mam nadzieję, że w następnym spotkaniu zagrają kontuzjowani Maciejewski i Rompkowski, mamy trzy spotkania u siebie i postaramy się je wygrać i utrzymać w szóstce.
Tomasz Proszkiewicz (GKS Tychy): Przed meczem były obawy o wynik, ale podczas spotkania pokazaliśmy, że potrafimy grać. Nawet w najspokojniejszej pierwszej tercji mieliśmy kilka sytuacji, które mogliśmy wykorzystać. Sam mogłem też strzelić, niestety nie udało się.
Sylwester Soliński (Stoczniowiec): Arek Sobecki zagrał na prawdę bardzo dobry mecz, więc ciężko było tutaj wygrać. Nie dopisało nam szczęście – te strzały obrońców odbijały się od nóg, krążek zmieniał tor lotu i niewiele mogłem zrobić, skróciłem kąt, ale byłem bez szans. Teraz musimy wygrać u siebie z Podhalem.
GKS Tychy – Stoczniowiec Gdańsk
3:1 (1:0; 2:0; 0:1)
1-0 7:11 Gonera – Proszkiewicz
2-0 16:29 Jakeš – Parzyszek (w przewadze 5/4)
3-0 33:28 Sokół – Bagiński (w osłabieniu 4/5)
3-1 54:07 Rzeszutko – Kostecki
GKS Tychy: Sobecki; Gonera – Śmiełowski, Kotlorz – Jakeš (2), Sokół (2) – Majkowski; Paciga – Parzyszek (4) –Bagiński, Proszkiewicz – Garbocz – Woźnica, Maćkowiak – Krzak – Witecki, Galant – Matczak.
Trener: Jan Vavrečka.
Stoczniowiec: Soliński; Kwieciński – Benasiewicz (4), Smeja – Kostecki, Skrzypkowski – Maj; Furo – Zachariasz – Jankowski, Skutchan – Rzeszutko – Vítek,; Maciej Rompkowski – B. Wróbel – M. Wróbel, Ziółkowski – Chmielewski – Wróblewski.
Trener: Andrzej Słowakiewicz.
Kary: 8 - 4 min.
Czytaj także: