Śmierć Adama Johnsona wywołała olbrzymią dyskusję, i słusznie. Bezpieczeństwo zawodników nie jest wcale tematem bardzo odwiecznym. Mimo, że kilkadziesiąt lat temu zawodnicy jeździli już w „czołgistkach” na głowach, to w dalszym ciągu hokej przypominał trochę sceny z filmu „Rollerball” z kratami zamiast pleksi i bramkarzami bez masek. Do pewnego momentu wszystko miało sens – od kasków po ochraniacze na szczęki. Od pewnego czasu jednak hokej na każdym poziomie stara się wprowadzić politykę „zero tolerancji”. Dlaczego taka utopia jest szkodliwa?
Maski nie chronią w stu procentach
W utworze „One”, Metallica opowiada historię żołnierza, który po wejściu na minę traci wszystkie kończyny, oczy, uszy i wiele innych organów. W efekcie, zostaje obwoźną antyreklamą wojny, jeżdżąc w gablotce i stanowiąc przykład efektów wojny. Oczywiście celowo przesadzam, natomiast taką rolę pełni aktualnie zdjęcie Terry’ego Sawchuka. Legendarny bramkarz Red Wings grał bez maski co dało kilkaset szwów w życiu na samej twarzy, włączając gałkę oczną. Różne formy ochrony twarzy miał od tej pory zapewnić absolutny milion procent zabezpieczenia.
Nie, nie jestem przeciwnikiem masek bramkarzy. Przeciwnie, uważam, że to jedna z najbardziej zajeb****** wizytówek naszego sportu. Nikt jednak nie przytacza np. Glena Halla, legendy Chicago Blackhawks. Zawodnik grała całą karierę z odsłoniętą twarzą, a guma nigdy nawet nie zbliżyła się do jego twarzoczaszki.
Co więcej, śmiało można powiedzieć, że bramkarze zaliczają dużo więcej kontuzji twarzy niż kiedyś, a maski zdają się nie chronić w stu procentach. Antti Raanta, grając dla Rangers, broni głową potężny strzał rywala i kończy się to wizytą w krainie jednorożców (wstrząs mózgu) i szpitalem. Tuukka Rask z Boston Bruins oberwał w policzek, teoretycznie chroniony, co skończyło się urazem twarzy. Podobną sytuację zaliczył Ben Bishop, Brain Boucher (któremu krążek utkwił w kracie, raniąc oko). Przykłady można mnożyć.
Jaki zakaz będzie następny? Zakaz strzelania nad poprzeczką? Zakaz strzelania z klepy? W końcu raz na jakiś czas bramkarz odnosi w ten sposób kontuzję.
Ochraniacze nie chronią. Niektóre wręcz krzywdzą
Przez kilka niedawnych lat na świecie panował pogląd na temat pewnego zjawiska – pogląd jedyny słuszny. Teraz sytuacja zmieniła się, oficjele popierający ówczesny pogląd teraz przyznają się do błędu, ale „maluczkim” dalej nie wolno publicznie głosić obecnej wersji. W świecie hokeja tak właśnie jest z bójkami.
John Scott nazywa obecne bójki „tandetnymi”. W porównaniu z jego czasami, jest to jedynie namiastka i rodzaj pokazu pojedynku niż faktyczna szermierka na pięści. Zawodnicy nauczyli się bronić, trzymać gardę, zasłaniać i unikać ciosów. Natomiast cała masa urazów ma miejsce w efekcie…ochraniacza na ramiona. Bodiczki serwowane przez i tak naturalnie silnego Jacoba Troubę (Rangers) dzięki temu sprzętowi zyskują na sile, a ekwipunek działa jak artefakty w grach przygodowych: +10 do siły i +20 do urazów.
Mimo wszystko, trwa ewolucja ochraniaczy na ramiona i stopniowa eliminacja bójek. Ponieważ liczba wstrząsów mózgu nie spada, ale nie powodują ją bójki tylko ochraniacze na ramiona – ogranicza się bójki.
To się musi udać.
Zakaz mocniejszych zagrań ochroni zawodników... przed pieniędzmi
Kilka dni temu Garnet Hathawy z Flyers wysyła w kosmos Luke’a Hughesa z Devils. Zagranie bardzo mocne tym bardziej, że odbywa się koło bramki, a Hughes ląduje na bandach jak Natalia Janoszek na stronach pism plotkarskich. Hathaway zostaje wyrzucony z lodowiska za ABSOLUTNIE czyste zagranie ramieniem w ciało, bez kontaktu z głową, bez rzucania na bandę i tym podobnych. Dyskusja nad ostrzejszymi karami za zagrania ciałem rozgorzała na nowo.
Wszyscy pominęli fakt, że zawinili sędziowie. W sytuacji, gdy dwóch zawodników pędzi po krążek na „uwolnienie”, arbiter ma obowiązek to uwolnienie odgwizdać wcześniej nawet jeśli gracze idą łeb w łeb – właśnie w trosce o to, by w końcu wyhamowali. Zrobili to za późno, więc zawodnik Flyers pewny kontynuacji gry robi to, co robi od lat – zagrywa ciałem. Co więcej, „ofiara” przyznaje, że powinna była być bardziej uważna i zwyczajnie zwracać uwagę na to, co dzieje się wokół niego.
Inaczej mówiąc, to kolejny przykład kary za to, że uderzenie było co prawda czyste, ale bardzo mocne i uderzonego zawodnika naprawdę bardzo bolało. Kilka lat temu Connor Garland zadrwił z bramkarza Ducks, Johna Gibsona. Dostał za to…karę dwóch minut. Mamy już więc od czasu do czasu kary za mówienie do siebie nawzajem nieładnie, a teraz kary za to, że przeciwnika bolało.
Kiedy tak soczysty bodiczek otrzymał niegdyś Wayne Gretzky i zdziwiony brakiem reakcji podjechał do swojej bandy, jeden z weteranów powiedział mu „łeb w górze dzieciaku”. Wayne szybko się nauczył, ale obecnie zawodników traktuje się jak bandę troglodytów, którymi trzeba sterować jak oddziałem orków w „Warcraft II”.
Ochraniacz na szyję nie uchroni wszystkich
Nie mam pojęcia czy „neck guard” mógłby ocalić życie Adama Johnsona i śmiem powątpiewać. „Kopniak” zaserwowany z łyżwy, z takim impetem i w tak newralgiczne miejsce raczej nie zostawi siniaka przy takim ochraniaczu.
EIHL, w której grał Johnson, niemal automatycznie nakazała wszystkim zawodnikom nosić właśnie taki sprzęt. Reakcja w teorii słuszna, bo liga pokazuje, że ma na względzie dobro swoich zawodników. Czy jednak ocali to życie? Czy szyja to w ogóle często uderzane miejsce w hokeju (w taki czy inny sposób)?
T.J. Oshie, zawodnik Capitals i producent tego sprzętu jest przeciwny nakazowi jego używania. Podnosi tu ważny argument, który jest bardzo często pomijany. „Jesteśmy dorosłymi mężczyznami”.
Niestety, włodarze ligi zdają się tego nie słyszeć. Przypomina mi to wypowiedź pewnej polityczki, która powiedziała, że to jest nie do pomyślenia, żeby ludzie sami decydowali o swoich pieniądzach.
Powiem wam, jak to się dalej potoczy
Wszystkie imprezy pod banderą Międzynarodowej Federacji Hokeja Na Lodzie (IIHF) będą odbywać się z udziałem zawodników noszących ten ochraniacz, ale tu to akurat bez różnicy – oglądalność tych imprez jest jak 10. sezon Must Be The Music. To tylko kolejny dodatek do ograniczania bójek, zagrań ciałem itp., w wykonaniu tej chwalebnej federacji.
Powiem Wam, co będzie dalej.
Większość lig na świecie wprowadzi obowiązek noszenia ochrony szyi. Części zawodnikom nie będzie się to podobać, no ale kogo to tam obchodzi. Za chwilę któryś z zawodników otrzyma „buta” w twarz i skończy się to paskudną kontuzją. Wtedy obowiązkowo noszone będą kraty mimo, że są bramkarze, którzy więcej razy dostali w twarz niż nienoszący pleksy i regularnie bijący się Ryan Reaves czy będący wiecznie na lodzie Ryan O’Reilly.
Bicie się z osłoną oczu już wygląda głupio, a z kratą na kasku zupełnie straci sens. Ilość urazów twarzy spadnie niemal do zera i będzie super bezpiecznie. Wtedy ponownie skoncentrujemy się dużo bardziej na zagraniach ciałem, bo twarze będą już chronione bardziej niż wszystkie kolejne sobowtóry pewnego przywódcy światowego. W prostej linii ograniczymy, a w końcu zabronimy gry ciałem. Zawodnicy będą już bezpieczniejsi, niż publiczność.
Właśnie opisałem obecny kształt hokeja kobiet. Przestań przeszukiwać w myślach ostatni mecz drużyn kobiecych, który oglądałeś/oglądałaś. Nie oglądasz tego. Dziewczyny są zupełnie bezpieczne, tylko nikt im za to nie płaci.
Niebawem mokry sen części społeczeństwa ziści się i płacę obu płci w hokeju zrównają się. Będzie bezpiecznie, będzie super ochronnie i nietykalnie. I tylko pieniędzy nikt na to nie wyda.
Czytaj także: