W minionym sezonie przeżyliśmy wiele emocji, a i poziom był zadowalający. Idzie ku lepszemu?
Sytuacja organizacyjno-sportowa klubów wymusiła reformę rozgrywek ekstraligi w sezonie 2011/12. Z bólem przyjęliśmy wycofanie się Stoczniowca Gdańsk i brak licencji dla KTH Krynica, ale z tego powodu w starciu o medale zmierzyły się tylko cztery drużyny, więc sezon zasadniczy trzymał w napięciu do końca. Play off był równie emocjonujący, choć spodziewano się dłuższej rywalizacji w półfinałach. Układ sił ekstraligi nie jest do końca zaskoczeniem, choć wielu fachowców stawiało na inny skład finalistów.
Nowy mistrz
Zespół z Sanoka, składający się z wielu reprezentantów kraju oraz uznanych obcokrajowców, był typowany do korony mistrzowskiej, choć w pierwszej fazie rozgrywek przeżył poważny wstrząs. Szefowie klubu zdecydowali się na zmianę trenera i po odwołaniu Milana Janczuszki stery powierzono jego współpracownikowi, Markowi Ziętarze. 41-letni trener znalazł nić porozumienia z zawodnikami i zespół zaczął odnosić zwycięstwa. W sezonie zasadniczym pewnie osiągnął pierwszą lokatę i był w uprzywilejowanej sytuacji. Wygrana hokeistów z Sanoka z Jastrzębiem w play offie 4-0 oraz z Cracovią 4-1 ma swoją wymowę.
Za tym sukcesem kryją się zawodnicy, którzy zaprezentowali wysoką formę nie tylko w decydujących starciach. Sprowadzenie z Gdańska bramkarza Przemysława Odrobnego było strzałem w „10", bo przez cały sezon ustrzegł się błędów. Ekipa Ziętary dysponowała najsolidniejszą obroną w lidze, bo w większości składała się z obcokrajowców. Doszło nawet do tego, że Paweł Skrzypkowski - reprezentant kraju - występował w czwartej piątce. Trudno się dziwić, że teraz nie znalazł uznania u trenera kadry i nie otrzymał powołania na MŚ w Krynicy. W sanockim zespole, w przeciwieństwie do innych klubów, nie było aż tak dużej różnicy między poszczególnymi atakami. Napastnicy trzeciej formacji, Sławomir Krzak i Josef Vitek, decydowali o ważnych zwycięstwach w Krakowie i u siebie.
Tercet zadowolonych?
Cracovia, obrońca tytułu mistrzowskiego, skompletowała słabszy skład, a w czasie sezonu miała wiele problemów związanych z absencjami. Wejście do finału jest sporym osiągnięciem trenera Rudolfa Rohaczka oraz jego podopiecznych. Porażka z Sanokiem była wynikiem słabszej defensywy i braku skuteczności „eksportowych" napastników. Ruchy Leszka Laszkiewicza, Damiana Słabonia i Piotra Sarnika zostały przez sanoczan mocno ograniczone. Przez cały sezon solidnie punktowali, ale w finale niewiele wskórali. Trudno myśleć o obronie tytułu, gdy traci się 8 zawodników, w tym 4 reprezentantów.
Hokeiści Aksamu Unii powtórzyli wyczyn z poprzedniego sezonu, zdobywając brązowy medal, choć dopiero po 7. meczu z JKH GKS Jastrzębie. Oświęcimian również nie ominęły wstrząsy Najpierw zmieniono trenerów, zaś tuż przed ważnymi meczami szwedzki szkoleniowiec, Charles Franzen, poróżnił się ze sponsorem, Adamem Klęczarem, i opuścił szatnię. Wiele mówiło się o profesjonalizmie Szweda, a tymczasem na finiszu rozgrywek zachował się jak amator.
W Jastrzębiu długo po sezonie będzie się rozpamiętywało sytuację z 6. spotkania z Aksam Unią, kiedy gospodarze prowadzili 2:0. Ten zespół też powtórzył wyczyn z poprzedniego sezonu i poczynił postępy, ale by zrobić kolejny krok do przodu, trzeba byłoby się nieco wzmocnić. Trzy piątki to jednak za mało, by rywalizować z najlepszymi w długim sezonie. Gdy przyszły kontuzje, powstał problem.
Szlochanie po kątach
- W ciągu jednego sezonu nie stworzy się drużyny, nawet mając w niej kilka indywidualności - przez wiele lat powtarzał jeden z cenionych trenerów. Te słowa pasują jak ulał do tego, co się wydarzyło w Tychach. W porównaniu z poprzednim sezonem zmieniono 10 zawodników i ta „transfuzja" nie wyszła nikomu na dobre. W trakcie rozgrywek kilku kluczowych zawodników miało kontuzje, ale i bez nich zespół powinien się lepiej prezentować niż było w rzeczywistości. „Grzechem" głównym trenera Jacka Płachty (odszedł na początku stycznia) - naszym zdaniem - było to, że przejął zespół z chwilą wyjścia na lód. Najwyraźniej zapomniał o porzekadle: pańskie oko konia tuczy... Hokeiści mieli w tym sezonie jak „u Pana Boga za piecem", a ponieśli klęskę, która powinna być nauczką.
Podhale Nowy Targ, 19-krotny mistrz Polski, pożegnał się z ekstraligą, ale to wynik nie tyle słabości sportowej, co niemocy organizacyjnej. Punkt widzenia zaleci ży od punktu siedzenia - to | powiedzenie pasuje do działaczy i włodarzy miasta. Nie £ trzeba było dużych nakładów finansowych, by zespół mógł się utrzymać. „Starszyznę" dzielnie wspierała młodzież, ale tych pierwszych było za mało...
Gdy patrzyliśmy na problemy Zagłębia Sosnowiec i Nesty Karaweli Toruń, to chwała obu zespołom, że dokończyły sezon. Hokeiści z Sosnowca zachowali status ekstraligowca i pewnie teraz oczekują deklaracji ze strony miasta. Beniaminek z Torunia również zmagał się z... pieniędzmi, a raczej z ich brakiem, ale w końcu wyszedł z opresji zwycięską ręką. Tylko pytanie - co dalej? Wegetacja? To już było przerabiane.
W sezonie 2012/13 zapowiadane są zmiany w przepisach, co związane jest z nowymi władzami związku, które zostaną wybrane 26 maja w Warszawie. Już teraz trwa ożywiona dyskusja nad otwarciem rynku obcokrajowców oraz zmianą systemu play off. O tym jednak przy innej okazji.
Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Czytaj także: