W minionym tygodniu Marta Przybysz, prezes Texom STS-u Sanok była gościem wywiadu w TVP 3 Rzeszów. Przedstawicielka sanockiego klubu tłumaczyła, jak ciężka jest sytuacja klubu.
Przypomnijmy, że Tomasz Matuszewski, burmistrz miasta w maju ubiegłego roku zwrócił się z wnioskiem do rady miasta z prośbą o powołanie spółki akcyjnej. Ostatecznie ona powstała, lecz brakuje zarówno poprawy finansowej klubu, jak i drugiej transzy na samą spółkę.
– Spółka została utworzona końcem maja. Została przegłosowana większością głosów, że powstaje Sportowy Sanok SA, który ma reaktywować i ustabilizować sytuację finansową klubu hokejowego STS-u. Działałam, utworzenie spółki trwało około miesiąc i stricte takie działania, które wdrożyłam, to zaczęły się od lipca. Pozyskiwanie sponsorów, we wrześniu dowiedzieliśmy się, że niestety część sponsorów, którzy deklarowali swoją obecność, wycofali się z różnych przyczyn, natomiast nie poddawałam się, działałam. Do tego momentu udało się pozyskać milion złotych, a nawet już chyba ją przekroczyliśmy. Niestety jest to niesamowicie drogi sport, koszty są ogromne. Sam sprzęt, utrzymanie klubu jest bardzo kosztowne. My z racji tego, że wszędzie mamy bardzo daleko, mamy też duże koszty wyjazdowe. Jest ciężko, ale nadal jesteśmy – wytłumaczyła pani prezes.
– Od miasta otrzymaliśmy - bo musieliśmy na utworzenie spółki - 25 tysięcy złotych, natomiast na drugą transzę jeszcze czekamy. Ma to być 75 tysięcy złotych, bo łącznie kapitał miasta to 100 tysięcy. Liczę na te pieniądze, należą się nam. Patrząc na prawo, musimy je otrzymać do 20 lutego – dodała.
Jedynym pocieszeniem płynącym z miasta dla sanockiego klubu jest fakt, iż nie muszą oni utrzymywać jakkolwiek lodowiska, ani płacić za treningi na Arenie Sanok, co jest pewnym odciążeniem budżetu klubowego.
– Nie płacimy za infrastrukturę. Tutaj MOSiR i miasto to utrzymują. My nie płacimy za szatnie, za lód, za utrzymanie obiektu, więc tutaj nie mamy kosztów z tego tytułu – poinformowała Marta Przybysz.
Mimo to, wciąż STS-owi brakuje sporej kwoty, aby zamknąć ten sezon bez długów. Cały czas zmagają się bowiem z problemami finansowymi i niedoborem materialnym, czego skutkiem są spore opóźnienia w wypłatach dla zawodników.
– Żeby dotrwać do końca sezonu, żeby wywiązać się z umów do końca marca, bo do wtedy mają zawodnicy kontrakty, niezbędna jest mi dosyć duża kwota, w granicach pół miliona – stwierdziła.
W związku z tym faktem, pani prezes w ramach próby ratowania budżetu klubowego, postanowiła uruchomić zrzutkę na rzecz funkcjonowania STS-u na platformie pomagam.pl.
– Cały czas szukam, skąd te pieniądze wziąć. Nie staję w miejscu, więc pozyskuję tych sponsorów, którzy chcą pomóc, chcą podać nam tę rękę, żebyśmy dograli ten sezon i tęż rozpoczęli następny. Po to też została utworzona zbiórka przeze mnie, która może zmobilizuje kibiców, mieszkańców i pobliskie miejscowości do wsparcia – powiedziała Przybysz.
– Głównym jej celem jest to, aby uzbierać kwotę niezbędną do wystartowania sezonu. Aby początkiem sezonu nie musieć się martwić, że nie mamy zadeklarowanej kwoty. Jeśli w połowie roku nie będę miała zadeklarowanej kwoty na koncie, to po prostu nie będzie sensu ruszać dalej – dodała.
Sytuacja sanockiego klubu jest na tyle ciężka, że pod znakiem zapytania stoi udział STS-u w TAURON Hokej Lidze w sezonie 2025/2026. Pani prezes oczekuje bowiem budżetu na poziomie minimum dwóch milionów złotych, a połowę tej kwoty chce mieć już w połowie roku.
– Niestety koszty z roku na rok rosną. Sprzęt, płace, ZUS-y i wszystkie wynagrodzenia, więc minimalna kwota to dwa miliony, realna, żebyśmy spokojnie mogli grać, nie martwiąc się o opóźnienia w wypłatach, które są, bo są to ogromne koszty – zakończyła.
Czytaj także: