Patrik Nechvátal rozpoczął drugi sezon w barwach JKH GKS-u Jastrzębie. Czeski bramkarz w wywiadzie opowiada m.in. o tym, że w Polsce odzyskał chęć do gry w hokeja. - Zrobię wszystko, żeby zostać tu jak najdłużej - mówi.
Nechvátal trafił do Jastrzębia przed poprzednim sezonem. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę i dla klubu, i dla zawodnika. Czech walnie przyczynił się do zdobycia przez swój zespół tytułu mistrzowskiego oraz Pucharu i Superpucharu Polski. W rozgrywkach zasadniczych PHL bronił ze skutecznością 92,6 %, a średnio wpuszczał 1,97 gola na mecz. W play-offach statystyki miał jeszcze lepsze - 95,3 % obron oraz 1,57 wpuszczonych goli.
To wszystko sprawiło, że wybraliśmy go Bramkarzem Sezonu w PHL.
W wywiadzie udzielonym czeskiemu portalowi hokej.cz bramkarz jastrzębskiej ekipy przyznaje, że przyjazd do Polski pozwolił mu odzyskać utraconą wcześniej chęć ochotę do gry w hokeja.
- Najważniejsze jest, że sprawia mi to przyjemność. Staram się to mówić też chłopcom na letnich bramkarskich obozach, które organizujemy. To, że hokej musi dawać przyjemność jest najważniejsze ze wszystkiego - mówi. - Jeśli nie masz ochoty chodzić na treningi, to jest źle. Zanim przyszedłem do Polski, ja też miałem taki okres. Straciłem tę chęć, ale tutaj znowu ją odzyskałem. Zrobię wszystko, żeby zostać tu jak najdłużej.
Ostatnie miesiące to dla 29-letniego bramkarza mistrzów Polski nie tylko sportowe powody do radości, ponieważ w marcu urodził się jego syn.
Nechvátal przyznaje, że w Jastrzębiu-Zdroju czuje się dobrze również dzięki obecności w drużynie rodaka Martina Kasperlíka i Słowaka Romana Ráca. - Jesteśmy blisko granicy, więc to naturalne. Oczywiście Polacy inaczej postrzegają Kanadyjczyków, Czechów i Słowaków, ale przyjęli nas dobrze - mówi. - Mieszkamy tu z żoną i z małym i bardzo nam się tu podoba. W Jastrzębiu jesteśmy szczęśliwi.
Fot. Magdalena Kowolik / jkh.pl
Nechvátal opowiedział także o polskim hokeju, w tym o podejściu swojego klubu do polskich hokeistów.
- W zeszłym sezonie mieliśmy ich więcej, ale są młodzi i po zdobyciu mistrzostwa spróbowali swoich sił w lepszych ligach, na przykład na Słowacji, co jest super - mówi. - Kamil Wałęga jest w Liptowskim Mikułaszu, a Dominik Paś był na testach w Michalovcach. Myślę, że władze klubu też się cieszą, że zawodnicy próbują wejść do silniejszych lig ze względu na reprezentację, która chciałaby awansować na wyższy poziom.
Liczba obcokrajowców w drużynie z Jastrzębia w porównaniu z ubiegłym sezonem wzrosła. W ostatnim meczu finału play-off z Cracovią grało ich 8, teraz w Hokejowej Lidze Mistrzów było 11. - Klub stara się budować na polskich zawodnikach. Nie mam pełnego obrazu, bo jestem tu tylko rok, ale prawdopodobnie nie za bardzo jest z czego wybierać - mówi Nechvátal.
Jednocześnie Czech zauważa podniesienie poziomu PHL w związku z napływem dużej liczby obcokrajowców po zniesieniu ich limitu.
- Liga "urosła" dzięki temu, że nie ma limitu zagranicznych zawodników jak na Słowacji albo w EBEL (obecna ICE Hockey League - red.) - stwierdza. - Z drugiej strony, na swój sposób jest to dosyć nieszczęsne. Toruń i Oświęcim w zeszłym sezonie grały z dwoma Polakami, a Cracovia z jednym... Nie ma tu zbyt wielu zawodników, więc kluby muszą polegać na obcokrajowcach. Ale to nie jest złe dla młodych polskich graczy, którzy od Kanadyjczyków i innych mogą coś wziąć i się czegoś od nich nauczyć. Na przykład my w zeszłym sezonie mieliśmy tu Zacka Phillipsa.
W kwietniu JKH GKS sięgnął po swój pierwszy w historii tytuł mistrza Polski. Nechvátal żałuje, że najważniejszych meczów z trybun nie mogli oglądać kibice.
- To było wielkie wydarzenie, bo był to historyczny pierwszy tytuł dla klubu. Było świetnie, ale wielka szkoda, że bez ludzi - mówi. - Bez kibiców czegoś brakowało. Ile razy w życiu coś takiego ci się uda? Wiele okoliczności musi się złożyć, żeby się udało, a my nie mieliśmy gdzie ani z kim świętować tytułu.
Czeski bramkarz wspomina jednak, że mimo pustych trybun podczas walki o tytuł, on i jego koledzy czuli wsparcie fanów. - Hokej nie jest tu na pierwszym miejscu jak w Czechach, na Słowacji czy w Kanadzie. Ale ludzie chodzą na nasze mecze i dopingują. Kiedy zdobyliśmy mistrzostwo nie mogli być w hali, ale przyszli przed nią. Czekali na nas przez jakieś dwie czy trzy godziny. Tu jest taka rodzinna atmosfera - mówi.
Po tytuł mistrzowski sięgnął w ubiegłym sezonie nie tylko JKH GKS, ale także siatkarze Jastrzębskiego Węgla. Czeski bramkarz przyznaje, że jeszcze nie miał okazji obejrzeć w akcji ani ich, ani piłkarzy występującego w I lidze GKS-u Jastrzębie, ale ma nadzieję, że to się zmieni.
- Rok temu o tej porze wszystko było zamknięte i nie można było chodzić na mecze. W każdym razie na mecz siatkarskiej Ligi Mistrzów albo na piłkę nożną chętnie pójdę w wolnym czasie. To na pewno będzie przeżycie - mówi.
Na razie w Hokejowej Lidze Mistrzów zagrał on i jego koledzy. Wczoraj drużyna z Jastrzębia definitywnie straciła szansę na wyjście z grupy po wyjazdowej porażce 1:6 z Red Bullem Salzburg. W grupie H przed dwiema ostatnimi kolejkami zajmuje ostatnie, 4. miejsce z 1 punktem.
W wywiadzie, który został przeprowadzony po drugim dla jastrzębian w HLM meczu z Red Bullem na Jastorze, Czech wskazał jednak, jakie pozytywy jego klub może wyciągnąć z samego udziału w rozgrywkach.
- Z Polski udział bierze tylko zwycięzca ligi, więc to jest duże wydarzenie dla całego miasta. Dla polskiego hokeja to super reklama - tłumaczy. - Wierzę, że jeszcze żadnego wstydu nie przynieśliśmy. Dotąd wszystkie mecze były wyrównane. Cieszę się, że możemy grać w tych rozgrywkach. To jest pewna odmiana i możemy zobaczyć, jak wygląda hokej w Europie.
A co różni JKH od drużyn HC Bolzano i Red Bulla, z którymi mistrzowie Polski przegrali? - Przeciwnicy są hokejowo lepsi. Mają w składach Kanadyjczyków, więc trudno się dziwić - mówi bramkarz jastrzębian. - Z finansowego punktu widzenia te kluby są dużo lepiej zabezpieczone. My staramy się grać sercem. Tak jak w zeszłym sezonie, gdy zdobyliśmy mistrzostwo. Graliśmy z Cracovią, która miała może jednego Polaka w składzie, ale zdołaliśmy wygrać. Waleczność jest potrzebna, ale tutaj wychodzi ich wyższa hokejowa jakość.
Czytaj także: