Tej nocy w NHL padł jeden z najwyższych wyników w ostatnich latach. Pokonany zespół San Jose Sharks niebezpiecznie zbliża się do do niechlubnego rekordu wszech czasów ligi.
"Rekiny" z San Jose we własnej hali przegrały aż 1:10 z Vancouver Canucks.
Obrońca gości Quinn Hughes strzelił 1 gola i zaliczył 4 asysty, Brock Boeser trafił 2 razy i raz asystował, Anthony Beauvillier także dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, z bramką i 2 asystami mecz zakończył J.T. Miller, o jedną asystę mniej mieli Andriej Kuźmienko i Sam Lafferty, trafiali też Pius Suter i Ilja Michiejew, a Elias Pettersson zanotował 3 asysty.
Hughes zdążył zdobyć 5 punktów mimo że prawie 6 minut przesiedział na ławce kar, ponieważ sędziowie karali go trzykrotnie.
Rozpoczynający mecz w bramce Sharks Kaapo Kähkönen został zmieniony w 29. minucie po wpuszczeniu 6 z 19 strzałów rywali. Mackenzie Blackwood, który go zastąpił, został pokonany 4 razy na 14 uderzeń.
Skrót meczu:
10:1 to najwyższe wyjazdowe zwycięstwo w sezonie zasadniczym NHL od 12 listopada 2005 roku, gdy Atlanta Thrashers pokonali Carolina Hurricanes na ich terenie 9:0.
Sharks stali się pierwszym w XXI wieku zespołem, który u siebie przegrał co najmniej 9 golami mecz, tracąc ich dwucyfrową liczbę. Poprzedni byli Calgary Flames, którzy w listopadzie 1996 roku w "bitwie o Albertę" przegrali z Edmonton Oilers także 1:10.
Canucks, którzy nie grali w play-offach od "covidowej" rywalizacji w "bańce" w Edmonton w 2020 roku, znakomicie wystartowali w obecnych rozgrywkach i zajmują 2. miejsce w dywizji Pacyfiku. Po 10 meczach mają na koncie już 46 zdobytych goli, czyli najwięcej w całej lidze. Jako jedyni w tym sezonie dwukrotnie zdobywali przynajmniej 8 bramek w meczu.
Sharks są w zupełnie innej sytuacji. To jedyna drużyna, która jeszcze w tym sezonie nie odniosła w NHL zwycięstwa. Z 10 meczów 9 przegrała w regulaminowym czasie, a 1 po rzutach karnych. 1 punkt daje jej ostatnią pozycję w klasyfikacji całej ligi.
"Rekiny" w 10 meczach zaledwie raz zdobyły więcej niż jednego gola, a łącznie mają na koncie tylko 10 trafień i 45 goli straconych. Licząc razem z końcówką poprzedniego sezonu, przegrały aż 16 meczów z rzędu.
Ich tegoroczny start już jest jednym z najgorszych w historii NHL. Tylko 6 zespołów w tej lidze zaczynało rozgrywki od dłuższej serii bez zwycięstwa.
Niechlubny rekord należy od 1943 roku do zespołu New York Rangers, który nie wygrał wówczas żadnego z pierwszych 15 meczów sezonu. W tamtym czasie mecze mogły jeszcze kończyć się remisami. Rangers przegrali pierwszych 11, później jeden zremisowali, by przegrać kolejne 3.
5 innych drużyn nie wygrało pierwszych 11 meczów sezonu. Jedną z nich są... San Jose Sharks. Właśnie wczoraj minęło 28 lat od ustanowienia negatywnego klubowego rekordu pod tym względem. W sezonie 1995-96 drużyna z Kalifornii miała jednak po 11 meczach przynajmniej 4 punkty za remisy.
Od czasu wprowadzenia w NHL rzutów karnych jako sposobu rozstrzygania o wynikach obecna drużyna z San Jose jest trzecią, która nie wygrała żadnego z pierwszych 10 meczów sezonu. Wcześniej dwukrotnie dokonali tego Arizona Coyotes - w rozgrywkach 2017-18 i 2021-22.
To właśnie Coyotes w obu przypadkach i wspomniani Rangers w 1943 roku jako jedyni dotąd przegrali pierwszych 11 spotkań sezonu.
O to, by nie wyrównać tego wyniku, podopieczni Davida Quinna będą się starali w sobotę w meczu z Pittsburgh Penguins przed własną publicznością.
- Każdy musi spojrzeć w lustro i zdecydować, po co tu jest. Jesteśmy klubem, o którym się mówiło, że jest w przebudowie, a w takiej sytuacji zaangażowanie na rzecz wygrywania czasem się chwieje. Ale to się nie powinno zdarzyć - powiedział Quinn po wczorajszej porażce. - Mam nadzieję, że samopoczucie po tym, co się stało, będzie u zawodników tak złe, że więcej już tak do tego nie podejdą.
WYNIKI MECZÓW NHL
TABELE DYWIZJI
Czytaj także: