Sezon 2004/2005 był bez wątpienia przełomowy dla Marcina Jarosa. Skrzydłowy Dwory SA Unia Oświęcim wypłynął na głębokie wody. Zadomowił się w kadrze, strzelił dwa gole Dominkowi Haszkowi w meczu Polska - Gwiazdy NHL, wyrósł na ligową indywidualność, od której dyspozycji zależały losy spotkania. Popisywał się solowymi rajdami, które wzbudzały zachwyt. Nic więc dziwnego, że już w trakcie rozgrywek "plotkarze" zaczęli rozgłaszać wieści, że szykuje się transfer.
- Transferu nie będzie - mówi Marcin Jaros. - Przynajmniej nie w tym sezonie. Przed wyjazdem na dwutygodniowy urlop do Białegostoku, do dziewczyny, spotkałem się z prezesem Kazimierzem Woźnickim i uzgodniliśmy warunki kontraktu, który podpisałem. Zostaję zawodnikiem Dwory SA Unia Oświęcim.
- Były oferty z innych klubów?
- Były propozycje z polskich klubów. Podhale już rok temu chciało mnie sprowadzić do Nowego Targu i wtedy byłem skłonny przejść. Teraz chociaż oferta została ponowiona, a doszły także propozycje Cracovii i GKS Tychy zdecydowałem, że będę grał w Oświęcimiu.
- Za tę samą kwotę w kontrakcie?
- Nie. Kwota jest wyższa, ale nie spieraliśmy się z prezesem o jej wysokość. Nasza rozmowa była krótka i konkretna. Szybko doszliśmy do porozumienia i jestem zadowolony. Jestem wychowankiem tego klubu, mieszkam w Oświęcimiu, mam tu przyjaciół i widzę szansę dalszego rozwoju swojej kariery. To było dla mnie najważniejsze.
- Wie pan, że Polska o awans do hokejowej elity walczyć będzie za rok w Estonii?
- Dowiedziałem się czytając hokej.net. Właśnie siedzimy z Jurkiem Gabrysiem i czekamy na relacje z półfinałów hokejowych MŚ. Mamy dwa dekodery i będziemyszukać kanału, który pokaże mecz Rosja - Kanada na żywo.
Czytaj także: