Poniedziałkowe zebranie prezesów wszystkich polskich klubów i okręgów może być przełomowe dla hokeja w naszym kraju. Jest jednak jeden warunek - działacze powinni pojawić się w Warszawie przygotowani na nowatorskie rozwiązania, a nie wpatrywać się w swój koniec nosa. Takie śmiałe spojrzenie w przyszłość demonstruje Ryszard Molewski. Torunianin nie ogranicza pola widzenia do bram swojego miasta, ale jako przewodniczący Wydziału Gier i Dyscypliny PZHL proponuje ciekawe rozwiązania.
- Po pierwsze zrobił się bałagan gdy PLH rzuciło w obieg datę 30 czerwca w tym roku, a 31 maja od następnego roku, jako dzień ostateczny zgłaszania przez zawodników chęci odejścia z klubu - mówi Ryszard Molewski. - Byli tacy, którzy zinterpretowali, że to jest nowa data końca transferów, a idea jest chyba inna i PLH powinna to wyjaśnić. Chodzi o to, żeby w tym roku do 30 czerwca, a od następnego roku do 31 maja mieć w PZHL listę transferową, na które znajdować się mają nazwiska zawodników, którym skończył się kontrakt, ale żeby taką listę zrobić trzeba najpierw wprowadzić obligatoryjnie kontrakty i taki będzie mój pierwszy postulat.
- Co pan rozumie przez słowo kontrakt, bo przecież kluby mają w tej chwili umowy z zawodnikami i nazywają to kontraktami?
- Ale jak zaczyna się dyskusja o transferze, odejściu, zmianie barw klubowych to nagle zaczynają się problemy z interpretacją. Ja uważam, że powinno być tak: kwotę odstępnego, czyli tak zwanego ekwiwalnetu za wyszkolenie, powinno się brać tylko raz. To znaczy gdy zawodnik odchodzi z macierzystego klubu nowy klub musi zapłacić za wyszkolenie, ale ten nowy klub podpisując kontrakt z zawodnikiem powinien mieć świadomość, że po zakończeniu umowy hokeista będzie wolny.Gdyby takie prawo weszło nie mielibyśmypodpisywanych ciągle na rok umów klubu z zawodnikiem tylko byłaby konkretna oferta: jeżeli na rok todajmy na to płacimy po tysiąc złotych miesięcznie, jeżeli na dwa lata to po 1,5 tysiąca,jezeli na trzy lata to po 2 tysiące, a jeżeli na cztery to po cztery. Chodzi mi tu nie okwotę tylko o zasadę. Zostajesz na dłużej to po pierwsze jesteś dla klubu więcej wart, bo na tobie można budować wizję przyszłości zespołu. A gdyby ktoś cię chciał w tym czasie podebrać musi zapłacić zaprzedterminowe rozwiązanie kontraktu.
- W piłce nazywa się to Prawem Bosmana. Czy proponuje pan hokejowe Prawo Molewskiego?
- Nie chodzi o nazwę. Chodzi o uregulowanie raz na zawsze kwestii, które co roku wracają i budzą niezdrowe emocje. Powinna powstać Komisja do spraw Transferów i wypracować model wyceniania zawodnika, żeby cenęekwiwalentu za wyszkolenie czy za zerwanie kontraktumożna było dokładnie określić. Powinno się w takiej cenie sumować:przelicznik za wiek, za pozycję, zailość sezonów w lidze i w reprezentacji. Wtedy nikt nie wymyślałby cen zaporowych z kosmosu, bo Komisja szybko wyliczyłaby ile za takiego zawodnika można zarządać. To uprościłoby rynek transferowy.
- Sądzi pan,że te wnioski przejdą?
- Boję się, że nie. Podam przykład pana Kosteckiego. Łączy funkcję wiceprezesa PZHL i prezesa klubu, wykorzystując swoją pozycję w związku do załatwiania klubowych spraw. Idealnie byloby gdyby nastąpił rozdział funkcji klubwych ze związkowymi. To także będzie mój wniosek. Wtedy nie będziemy mieli takich dziwolągów jak w przypadku Zachariasza. Stoczniowiec, czyli prezes Kosteckidyskwalifikuje zawodnika, ale wykonanie kary zawiesza. Kiedy zawodnik z zawieszoną kara chce wejść na trening dyrektor klubu nie wpuszzca go na obiekt. Wtedy prezes zanieobecność na zajęciach cofa zawieszenie i dyskwalifikacja zaczyna biec. Gdy wzywam dyrektora żeby przed Wydziałem Gier i Dyscypliny wyjaśnił całą sprawę naświetloną przez zawodnika słyszę, że jakim prawem go nękam, skoro w regulaminie nie ma takich zapisów. Zresztą przykładów takiego zachowania jest więcej i dotyczy także innych klubów z mistrzem Polski i jego prezesem Andrzejem Skowrońskim włącznie. Dlatego, żeby rozstrzygać kwestie sporne, albo żeby się ich pozbyć, należy uprościć procedurytransferowe i wyjaśnić kwestię kontraktów. Gdy zawodnik przechodzi do zagranicznego klubu pada tylko jedno pytanie: czy posiada ważny kontrakt? Jeżeli nie posiada, to może grać w zagranicznym klubie. Niechta reguła obowiązuje także na rynku wewnętrznym, a w PZHL niech będą listy hokeistów z przynależnością klubową i datą zakończenia kontraktu.Wtedy nie będzie już mowy o przywiązaniu hokeisty do lodu, czy robieniu z zawodnika niewolnika. Będzie normalnie i na zdrowych zasadach. Taka jest moja propozycja.
Czytaj także: