Sprawa zasad transferów zawodników od pewnego czasu bulwersuje polskie środowisko hokejowe. Powszechnym zdaniem obecne przepisy wymagają modyfikacji, silną pozycję zajmują zwolennicy wprowadzenia tzw. prawa Bosmana do polskiego hokeja.
"Tak zwane prawo Bosmana jest potrzebne, oczywiście w formie zmodyfikowanej, przystosowanej do potrzeb polskiego hokeja" - uważa przewodniczący Wydziału Gier i Dyscypliny PZHL, Ryszard Molewski.
Od pewnego czasu Molewski stara się przekonać środowisko hokejowe o konieczności wprowadzenia w polskim hokeju kontraktów zawodnika z klubem. "Zdrowe uregulowanie tej kwestii pozwoli uniknąć wielu nieporozumień między zainteresowanymi. Uniknąć ciągnących się miesiącami spraw takich jak Piotra Korczaka czy Łukasza Sokoła. W wielu przypadkach zobowiązania wynikające z umów nie są honorowane bez zastrzeżeń, bywają interpretowane w dowolny, wygodny dla strony, sposób. Przyjęcie systemu kontraktowego uregulowałoby te sprawy" - dodał Molewski.
Czy w polskim hokeju, który formalnie nie może być obecnie traktowany jako sport zawodowy, realne jest wprowadzenie systemu kontraktowego?
Gorącym zwolennikiem zmian w systemie transferowym jest Comarch Cracovia. "Jesteśmy za jak najszybszym wprowadzeniem w polskim hokeju prawa Bosmana, bo to uzdrowi rynek transferowy, oraz unormuje go, zgodnie z zasadami obowiązującymi w Unii Europejskiej - powiedział szef sekcji hokejowej Comarch Cracovia Adam Zięba. - Zasady są przecież proste. Jeśli zawodnikowi skończy się kontrakt w jednym klubie, to może wybrać sobie nowy klub oraz przejść do niego bez żadnego odszkodowania. Z jednym wyjątkiem. Trzeba wprowadzić przepisy, określające ekwiwalent finansowy dla klubu, który wyszkolił zawodnika.
Kluby pracujące z młodzieżą muszą być chronione. Powinny więc otrzymać zwrot kosztów włożonych w wyszkolenie zawodnika. Obecnie kluby mają podpisane z zawodnikami, oprócz kontraktów, także tak zwane białe karty. Na ich podstawie decydują o dalszym losie hokeisty i domagają się odszkodowania za jego przejście do innego klubu już po wygaśnięciu kontraktu. To nie jest normalna sytuacja. Walczymy o wprowadzenie prawa Bosmana nie dlatego, że chcemy zabrać co lepszych zawodników z rynku, lecz dlatego, żeby ten rynek uzdrowić. Hokeiści to zawodowcy, za swą pracę otrzymują wynagrodzenie i mają prawo, jak wszyscy inni pracownicy, do swobodnego wyboru miejsca zatrudnienia".
"Jesteśmy za wprowadzeniem prawa Bosmana, ale nie może to nastąpić nagle, z dnia na dzień - twierdzi wiceprezes Wojasa Podhala Nowy Targ Stanisław Małecki. - Poprzedzone musi być zmianami statutu oraz regulaminów Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. I jeśli chcemy, aby prawo Bosmana zostało wprowadzone w przyszłym sezonie, to prace dotyczące zmian przepisów muszą wkrótce się rozpocząć. Wraz z wprowadzeniem tego prawa trzeba będzie stworzyć zawodową ligę hokejową. Potrzeba więc wielu zabiegów organizacyjnych, by dokonać tych zmian. Zmian, za którymi jesteśmy, bo będą na pewno korzystne dla polskiego hokeja".
Prezes gdańskiego Stoczniowca Marek Kostecki, odnosząc się do planów wprowadzenia w polskim hokeju "Prawa Bosmana" zastrzegł, że musi być to poprzedzone szczegółowymi analizami prawnymi.
"Prawnicy muszą wypowiedzieć się m.in. na temat tego, czy w lidze niezawodowej, jaką jest nasza liga, takie prawo można wprowadzić. Ja sam, zanim podejmę decyzje jak się do tego odnieść, z pewnością zasięgnę opinii ekspertów" - powiedział PAP Marek Kostecki. I dodał, iż nie można tego czynić tylko dlatego, że "ktoś rzucił hasło".
"Nie może być na przykład tak, że jeden klub szkoli zawodnika przez wiele lat, wydaje na szkolenie pieniądze, po czym on staje się wolnym zawodnikiem i przechodzi do innego klubu. Obawiam się, że jeśli tak podejdziemy do sprawy to kluby zaprzestaną szkolenia młodzieży" - podkreślił prezes Stoczniowca.
Kwestę ekwiwalentu za szkolenie zawodnika podniósł również prezes ZSME Zagłębie Sosnowiec, Tomasz Pawłowski. Według niego przeniesienie prawa Bosmana z futbolu do hokeja wymagałoby modyfikacji. Przechodzić bezpłatnie mogliby nieco starsi zawodnicy, a wysokość ekwiwalentu - przeznaczanego na szkolenie młodzieży - musiałaby jasno określona.
"Bezpłatnie zmieniać barwy klubowe mogliby nieco starsi hokeiści - powiedzmy po ukończeniu 25. lat. Kiedy już pewien sposób zwrócą klubowi swą grą nakłady poniesione na ich wyszkolenie. Albo też określony na przyzwoitym poziomie zostanie tzw. ekwiwalent na przygotowanie młodego zawodnika do ligowej rywalizacji. Żeby nie było tak jak teraz, że za przekazanie czterech młodych hokeistów do innego klubu by się dalej rozwijali można dostać... 30 par łyżew. Jeżeli taki ekwiwalent wynosiłby powiedzmy 20 tysięcy złotych - to zgoda. I nie musiałby nawet trafiać bezpośrednio do klubu, tylko np. na fundusz szkolenia młodzieży. Dla polskiego hokeja - w którym nie ma wielkich pieniędzy - nie jest dobrze, kiedy jeden klub (coś w rodzaju hokejowej Chelsea) skupuje wszystkich najlepszych zawodników, bo ma możnego sponsora. A co w sytuacji, kiedy za rok sponsor zrezygnuje?" - powiedział T. Pawłowski.
A co na to zawodnicy? Kapitan Dworów Unii Oświęcim Waldemar Klisiak uważa, że proponowane zmiany systemu transferowego to rozwiązanie korzystne przede wszystkim dla zawodników. "Wprowadzenie prawa Bosmana byłoby na pewno korzystne dla hokeistów. Dałoby pełny komfort przy zmianie pracodawcy. Ale z drugiej strony pewnie nie wszystkie kluby zaakceptowałyby takie rozwiązanie. Bo przecież wykupując zawodników wyłożyły niemałe w końcu pieniądze, a teraz pozyskani hokeiści po jednym przykładowo sezonie mogliby odejść nieodpłatnie. Może jakimś kompromisem byłoby wprowadzenie pewnego okresu przejściowego, który uchroniłby na początku obowiązywania kluby przed stratami" - powiedział Klisiak.
skh
PAP
Czytaj także: