W pierwszym meczu ścisłego finału mistrzostw Polski ComArch/Cracovia wygrała u siebie z GKS-em Tychy 3:2 po bardzo zaciętym meczu. W piątek i niedzielę zagra w Tychach.
Dwa tysiące kibiców skandowało: "Hej! Heja! Heja! Cracovia mistrzem hokeja!", i każdy z nich marzył, by te słowa miały sprawczą moc. Pięciuset fanów GKS-u (zaprzyjaźnionego z Cracovią) odpowiadało: "Mistrzu ty nasz! Pokaż Polsce, jak w hokeja grasz!". Choć Adrian Parzyszek wygrywał wznowienie za wznowieniem (jest w tym lepszy nawet od Damiana Słabonia), a jego kolega z "piątki" obrońca Sebastian Gonera pokazał, że młodsi muszą się jeszcze od niego sporo nauczyć, biało-czerwoni potwierdzili wysokie aspiracje.
Pierwsza tercja to hokej, jakiego w Polsce nikt jeszcze w tym sezonie nie widział. Błyskawiczna akcja krakowian (Karel Horny bliski gola już w 25. sekundzie) i piorunująca odpowiedź gości (kontrę dwóch na jednego piekielnie mocnym uderzeniem golem zakończył Adam Bagiński).
Bohaterem tej fazy meczu był też Arkadiusz Sobecki. Bramkarz GKS-u zmagał się ostatnio z przeziębieniem, ale i tak wykrzesał z siebie tyle sił, że był nie do pokonania nawet wtedy, gdy po faulach Rafała Cychowskiego i Artura Gwiżdża Cracovia wściekle atakowała w pięciu na trzech. Sobecki bronił jak w transie. Co chwilę na jego bramkę z niesamowitą prędkością leciał krążek. Leszek Laszkiewicz lub Horny uderzali z całych sił, lecz Sobecki nie zamykał oczu, tylko przedramieniem odbijał "gumę" w bezpieczne miejsce, za bramkę. Dzięki niemu tyszanie wytrzymali ciężkie dla nich 103 sekundy.
Inny zespół przy tak broniącym Sobeckim i twardo grających obrońcach mógłby się zniechęcić, ale nie "Pasy". Przy kolejnej przewadze gospodarzy po strzale Mariusza Dulęby krążek przypadkowo trafił do Martina Potocznego, a ten z metra nie mógł spudłować. Mistrzowie Polski użądlili jeszcze raz - po karze dla Oktawiusza Marcińczaka Gonera na linii niebieskiej zatrzymał wybijany przez krakowian krążek i uderzeniem spod bandy zaskoczył zasłoniętego Rafała Radziszewskiego.
"Pasy" znowu nie dały za wygraną, tylko presingiem rzuciły się na rywala. Już po 58 sekundach to dało efekt - krążek w tercji zgubił Mirosław Bober, Laszkiewicz podał przed bramkę do Potocznego, a ten zrobił swoje.
Przełom nastąpił pomiędzy siódmą a dziewiątą minutą drugiej tercji. "Pasy" przetrzymały przewagę rywala po karze dla Michała Piotrowskiego,(który po powrocie na lód przeprowadził zabójczą kontrę, dzięki czemu Piotr Sarnik z bliska strzelił do siatki.
Wtedy trener Matczak sięgnął po tajną broń - trzymanego do tej pory na ławce Artura Ślusarczyka (zabieg dyscyplinujący). Przez pięć minut można było odnieść wrażenie, że Cracovia gra w osłabieniu. Na wysokości zadania stanął wówczas Rafał Radziszewski (obronił groźne strzały Bagińskiego, Michala Belicy i Ślusarczyka).
Goście narzekali na pracę sędziego. - Hokej to gra dla mężczyzn - podkreślał trener Matczak. - Sędzia nie czuł gry. Powinien karać za złośliwości, a nie za twarde wejścia - wtórował mu Sebastian Gonera. - Kar powinno być jeszcze więcej - nie zgodził się z tyszanami Rudolf Rohaczek. - Wygraliśmy pierwszy ważny mecz, ale do końca rywalizacji daleko.
- Przegraliśmy bitwę, lecz nie wojnę - powiedział butnie Ślusarczyk.
ComArch/Cracovia |
3 |
GKS Tychy |
2 |
Tercje: 2:2, 1:0, 0:0
Bramki: 0:1 Bagiński (2. Bacul), 1:1 Potoczny (9. Dulęba w przewadze), 1:2 Gonera (12. w przewadze), 2:2 Potoczny (13. Laszkiewicz, B. Piotrowski), 3:2 Sarnik (29. M. Piotrowski).
ComArch/Cracovia: Radziszewski - Csorich, Szcibran, Horny, Słaboń, Laszkiewicz - Marcińczak, Dulęba, Potoczny, Pasiut, Witowski - Kozendra, B. Piotrowski, Sarnik, Voznik, M. Piotrowski - Chabior, Cieślak, Śliwa.
GKS Tychy: Sobecki - Gwiżdż, Gonera, Bagiński, Parzyszek, Bacul - Śmiełowski, Majkowski, Justka, Cychowski, Belica - Gretka, Kuc, Woźnica, Bober, Gawlina oraz Ślusarczyk.
Sędziował: Przemysław Kępa z Nowego Targu. Kary: 20 oraz 36 min (w tym 10 dla Bacula). Widzów: 2,5 tys.
Stan play-offu do czterech zwycięstw: 1: 0.
Rozmawiał: Jarosław Gembka
Po meczu rozmawialiśmy z Radziszewskim, Hornym i Sobeckim.
Radziszewski:
Jak Panu się dzisiaj broniło?
Na pewno początek meczu zagraliśmy bardzo słabo. Nic nam nie wychodziło. Później było dużo lepiej i dlatego wygraliśmy zasłużenie.
Jak Pan ocenia występ Sobeckiego?
Dobry mecz w jego wykonaniu, wszystko było na styku. Ale nie mogę do końca oceniać rywali.
Czy przy bramce Gonery popełnił Pan błąd?
Zamieszanie było przed bramką. Wpadło nad parkanem. Nic prawie nie widziałem. Była bramka, ale dobrze, że udało nam się szybko wyrównać.
Horny:
Jak Pan ocenie dzisiejszy mecz?
Dobrze oceniam, najważniejsze żeśmy wygrali.
Co zadecydowało o waszym zwycięstwie?
Trudno powiedzieć. Ale przede wszystkim lepsza dyscyplina taktyczna i większe serca do zwycięstwa.
Aż dwanaście przewag i tylko jedna wykorzystana?
Tyszanie świetnie grali w osłabieniu, ponieważ umieją znakomicie się bronić.
Sobecki:
Czy kluczową sprawą w tym meczu była duża ilość kara dla tyszan?
Myślę, że na pewno. Szczególnie te dwanaście minut w pierwszej tercji. Grając na trzy piątki przez cały mecz, zabrakło nam na pewno sił. Zespól Cracovii dobrze grał pressingiem w naszej tercji i to powodowało straty krążka przez naszych obrońców.
Sytuacja z karami się powtarza. Tak ostro gracie?
Sytuacja się powtarza, ale ponownie na lodowisku przeciwnika. Może tych kar mogło być mniej. Nie chce wypowiadać się odnośnie sędziowania.
Czy znowu nie zagotowała się głowa Arturowi Gwiźdżowi?
Nie będę tego komentował, od tego jest trener. Porozmawia na pewno z Arturem, ale czy ma zastrzeżenia, tego nie wiem.
Świetna statystyka Panie Arku, kilkadziesiąt strzałów obronionych?
Ale niestety trzy puszczone i dlatego nie mogę być zadowolony. Drużyna przegrała mecz.
Czytaj także: