Uwaga. Nie do Stoczniowca, tylko do Gdańska - gdzie ma mieszkanie. Od razu należy wytłumaczyć kibicom (nie tylko GKS Tychy), że Rafał Cychowski zdania nie zmienił i w dalszym ciągu chce opuścić Stoczniowiec i grać w GKS. Po prostu korzystając z urlopowej przerwy, zafundowanej zawodnikom przez trenera Wojciecha Matczaka postanowił z żoną i dzieckiem wybrać się nad polskie morze. Za prezesem Stoczniowca Markiem Kosteckim nie będzie się rozglądał.
- Rozmawiałem z prezesem, ale nasze rozmowy do niczego nie prowadzą - wyjaśnił Rafał Cychowski. - Zostawiam więcsfinalizowanie mojego transferu działaczom GKS Tychy, bo w barwach tej drużyny chcę grać w sezonie 2005/2006.
- Przepracował pan okres przygotowawczy w nowym zespole. Jak pana przyjęli nowi koledzy?
- Wcale nie tacy nowi. Z Jarkiem Kucem, Arturem Ślusarczykiem, czy Sławkiem Krzakiem znamy się ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego. A Adriana Parzyszka, Sebastiana Gonerę, czy Krzyśka Śmiełowskiego znam z kadry. Krzysiek Majkowski to mój rocznik więc też mieliśmy się okazję czesto spotykać, a Andrzej Gretka grał ze mną w SMS Warszawa. Połowa ekipy nie musiała mnie więc poznawać, a druga połowa szybko zaakceptowała.
- Czy treningi Wojciecha Matczaka były dla pana zaskoczeniem?
- Każdy trener ma swój sposób przygotowań, zwykle są to ciężkie treningi,które trzeba wykonać, żeby dobrze prezentować się w trakcie sezonu na lodzie. Robiłem co do mnie należało.
- Rozmawiał pan już z trenerem o ewentualnym partnerze w obronie?
- Nie. To zależeć będzie tylko i wyłącznie od trenera. Ja będę wykonywał jego polecenia, ale z drugiej strony nie ukrywam, że po dwóch tygodniach spędzonych nad polskim morzem wGdańsku i jednym na Słowacji w górach przyjadę z ciekawością do Tychów na treningi na lodzie, żeby zobaczyć jak mnie trener ustawi.
Czytaj także:
