W poniedziałek spotkał się pan z trenerem, żeby podsumować zakończony niedawno sezon. Jakie wnioski wyciągnął pan z tego spotkania?
Janusz Grycner: Nie poddajemy się i walczymy dalej. To było wstępne podsumowanie. Mogę więc jedynie powiedzieć, że na razie nie ma żadnych decyzji personalnych. Trener pracuje dalej, nie zrezygnowaliśmy też z żadnego zawodnika. Jeszcze przed świętami planujemy spotkanie z całą drużyną. Zapytam na nim hokeistów, czy nadal chcą u nas grać i czy będą mogli w stu procentach poświęcić się dla drużyny.
Czy w związku z tym planuje pan zmianę sposobu wynagradzania zawodników?
J. Grycner: Jeśli będziemy grać w pierwszej lidze, to nie można przesadzać z finansowaniem. Uważam, że w zakończonym właśnie sezonie zrobiliśmy w tej sprawie duży krok do przodu. Mówiąc o stuprocentowym zaangażowaniu miałem raczej na myśli sprawy związane ze zdrowiem i higieną. Będziemy chcieli mieć większy wpływ na pewne sprawy. Myślę tu na przykład o diecie dla zawodników czy odżywkach. Poza tym jeśli któryś z hokeistów będzie miał kontuzję, to klub zrobi wszystko, żeby go wyleczyć. Jeśli ktoś będzie torpedował te działania, nie będziemy mogli współpracować. Właściwie nie powinienem nawet o tym mówić, ale chodzi tu o takie sprawy jak papierosy czy alkohol.
Tuż po ostatnim meczu w finale ligi narzekał pan na grę obrońców. Nadal uważa pan, że sytuację mogą poprawić konsultacje z trenerami i zawodnikami z zagranicy?
J. Grycner: Myślę, że to dobry pomysł. W tej chwili uruchamiam swoje kontakty, głównie w Czechach. Za kilka tygodni będę mógł powiedzieć coś więcej.
Mimo, że od zakończenia rywalizacji z KTH Krynica minęło już trochę czasu, nadal wzbudza ona emocje. Pojawiły się informacje, że wysłał pan do PZHL płytę z nagraniem jednego z meczów w Krynicy. Poważny błąd mieli w tym spotkaniu popełnić sędziowie.
J. Grycner: To plotka, niczego nie wysyłałem. Faktem jest natomiast, że sędzia popełnił błąd. Nasz bramkarz złamał kij i przez chwilę nim grał. Sędzia nałożył na niego karę. Jednak przepis mówiący, że zawodnik grający złamanym kijem otrzymuje karę obowiązuje tylko hokeistów z pola. Nie składałem żadnego oficjalnego pisma, bo przecież nic by to nie dało.
Grzegorz Żądło – Dziennik Zachodni
Czytaj także: