Mało kto przypuszczał, że finisz sezonu zasadniczego będzie tak emocjonujący. Na dziś tylko hokeiści z Sanoka są pewni swego.
Zaledwie trzy kolejki do końca sezonu zasadniczego, a tymczasem przed play offem rozwiązana jest zaledwie jedna zagadka. Tylko hokeiści z Sanoka są pewni gry o medale, zaś do trzech pozostałych miejsc kandyduje kwartet: Cracovia, GKS Tychy, Aksam Unia Oświęcim i JKH GKS Jastrzębie. Każdy z tych zespołów gra dwa mecze między sobą i trzeci z teoretycznie słabszym rywalem, rywalizującym o utrzymanie się. W najtrudniejszej sytuacji wydaje się być JKH GKS Jastrzębie, które ma dwie potyczki na własnym lodowisku z GKS Tychy oraz Zagłębiem, przedzielone wyjazdem do Krakowa. Hokeiści z Jastrzębia mają od 4 do 2 punktów straty do swoich sąsiadów w tabeli.
Zmartwieni kibice
Kibice JKH mają powody do zmartwień; w ostatnim spotkaniu w Oświęcimiu zespół wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań. Zawodnicy sprawiali wrażenie, jakby spotkanie przegrali już w szatni. Grali dziwnie spięci i od razu oddali inicjatywę gospodarzom. Już dawno nie widziano tak słabo prezentującego się zespołu z Jastrzębia.
- Każdy z zawodników powinien stanąć przed lustrem i sam z sobą porozmawiać, dlaczego właśnie grał tak a nie inaczej - stwierdził realnie oceniający sytuację wiceprezes klubu, Andrzej Frysztacki. - Może byli przemotywowani i dlatego tak kiepsko się zaprezentowali - zastanawiał się głośno.
Od początku sezonu było wiadomo, że do czterech miejsc kandyduje pięć drużyn, ale mało kto przypuszczał, że finisz będzie aż tak emocjonujący. Każdy z zespołów miał swoje rozliczne problemy zdrowotno-organizacyjne. Sanok, Unia i Tychy (w tej kolejności) zmieniały
trenerów. Kontuzje też nie omijały hokeistów, co pociągało za sobą spadki formy.
Próba charakteru
- Nie patrzmy w przeszłość i nie rozpamiętujmy ile punktów straciliśmy w niecodziennych okolicznościach - dodaje prezes Frysztacki. - Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i trzeba się skupić nad tym, co nas czeka. Komplet punktów w trzech ostatnich meczach zapewne przyniósłby nam awans do czwórki i z takim nastawieniem trzeba przystąpić do tej rywalizacji To dla naszych zawodników będzie poważna próba charakteru. Każdy z nich jest zawodowcem i wie jakie były ustalenia przed sezonem. Wcale nie ukrywam, że czekają nas rozmowy motywujące w szatni.
Jastrzębski zespól również dotknęły kontuzje. Najbardziej odczuwalny był brak dwóch środkowych: Richarda Krala i Marcina Słodczyka. W tej sytuacji wszystkie formacje, tak skrzętnie konstruowane przed sezonem, musiały zostać zmienione. Z konieczności skrzydłowi, Filip Drzewiecki czy Szymon Marzec, musieli wystąpić na środku ataku.
W Jastrzębiu nikt o tym głośno nie mówi, ale ostatnimi czasy Kamil Kosowski również nie wspiera mocno zespołu. „Kosa" w Oświęcimiu został zmieniony po 3. golu (w 17 min) i już w tym momencie losy tej potyczki były przesądzone.
- Za grę obronną są odpowiedzialni wszyscy i jeżeli „Kosa" nie miał w wsparcia w kolegach wówczas takie są efekty - stwierdza prezes Frysztacki.
- Trener musiał dokonać roszad w składzie, bo zespól myślami był zupełnie gdzie indziej.
Odpowiedzialność
Zespół JKH GKS Jastrzębie został zbudowany przez działaczy na miarę ich możliwości finansowych i wcale nie jest gorszy od pozostałej trójki.
- Wszyscy wiemy w jakiej sytuacji się znaleźliśmy i wiemy jaka odpowiedzialność spoczywa na hokeistach - podkreśla działacz JKH GKS. - Gdy patrzę na rozkład pozostałych meczów, to może nawet 7 lub 8 punktów wystarczy do miejsca premiowanego awansem. Wszystko jednak zależy od jutrzejszego spotkania z Tychami. Ewentualna wygrana jeszcze bardziej mobilizująco wpłynie na zespół. Przy tym wszystkim trzeba mieć jeszcze sporo szczęścia, a ono ostatnio nie było po naszej stronie - kończy Andrzej Frysztacki.
W ekstralidze rozegrali już 39 meczów, ale ten z nr 40. dla hokeistów z Jastrzębia może się okazać najważniejszym w sezonie.
Włodzimierz Sowiński – Dziennik Sport
Czytaj także: