Dwa miesiące temu na naszym portalu zamieściliśmy artykuł krytykujący nowy system rozgrywek. Po zakończeniu pierwszego etapu, zamieszanie wokół Polonii spowodowało, że wracamy do tego tematu pisząc o wyobrażeniach reformatorów w zderzeniu z ligową rzeczywistością.
Także Magazyn Hokej zajął się kwestią rozgrywek wyliczając ile za udział w sezonie wg regulaminu płacić musi drużyna rozpoczynająca sezon w Ekstralidze, a ile w 1. lidze.
Co prawda Unia wywalczając w poprzednim sezonie awans „zyskała” tylko dodatkowe koszty, bo z zespołem z Krynicy i tak przyjdzie się im zmierzyć i to już za 4 dni, ale dla pozostałych klubów skutki awansu sportowego w trakcie sezonu nastręczają więcej kłopotów niż zespołowi z Małopolski.
Pisaliśmy (w artykule Czy Wieloch zostanie królem strzelców) o tym, że 1. liga niekoniecznie jest krańcem świata, równie dobrze może być początkiem drogi ku lepszej przyszłości i niekoniecznie trzeba ją skracać.
Pierwsze ofiary uszczęśliwiania na siłę już są – pół-amatorska Polonia nie dostała szansy na powolną, ale i stabilną odbudowę klubu i dzisiaj, jeszcze zanim rozpoczęliśmy nowy etap zmuszona była zrezygnować z gry w grupie B.
Legia Warszawa, mająca w ciągu godziny zdecydować się na grę zamiast bytomskiego klubu też podjęła decyzję o zrezygnacji i nie ma się czemu dziwić trzeciej w tabeli drużynie – w naszym kraju hokej jest sportem marginalnym, co sezon większość zespołów martwi się o klubowy budżet, a tworzenie poduszki finansowej na takie „okazje” jest tak możliwe, jak śnieg na Saharze.
Na swój budżet niespokojnie patrzą też w Krynicy wyliczając ile przyjdzie im dołożyć do wyjazdów do Gdańska i Torunia oraz rozgrywając 24 (pierwotnie 30) zamiast 14 (12) spotkań.
Fantazją wykazali się hokejowi sternicy wierząc, że kluby zaplecza będzie stać na takie fajerwerki i że zbudują budżet obejmujący awans w środku sezonu – kluby nie będą myśleć o jutrze, jeśli nie mogą spać spokojnie już dzisiaj.
Ciężko także wymagać profesjonalizmu od klubowych prezesów, jeśli związek do tej pory nie poprawił błędów w regulaminie.
I tak, dalej nie ma ograniczeń do gry w play-off drużyn filialnych i SMS-u Sosnowiec, co prawda o mistrzostwo już nie zagrają, ale wywalczenie awansu na przyszły sezon, przynajmniej teoretycznie jest ciągle możliwe; regulamin PZHL i PLH podają różną ilość spotkań w drugim etapie; a sprawa bonifikaty w play-off jest niejednoznaczna – nie wiadomo jak interpretować zapis o większej ilości wygranych spotkań – czy chodzi o wyższą pozycję w tabeli, czy raczej (jak wydaje się czytając postanowienie o rezygnacji z bonusów w pojedynkach z pierwszoligowcami) o bezpośrednie pojedynki.
Dodatkowo PZHL strzelił sobie gola pozwalając by klub sam decydował o grupie w której chce, czy może grać. Zamiast uatrakcyjnić naszą ligę, stworzono precedens, który mogą wykorzystać kluby w play-off, czy następnym bliźniaczym sezonie - wcale nie muszą przystępować do etapu, w którym nie widzą dla siebie, z różnych względów, miejsca.
Pyrrusowe zwycięstwo jakim jest pozwolenie Polonii dokończyć sezon osłabia ducha sportowej rywalizacji i powoduje, że zapisy w regulaminie dotyczące usunięcia z rozgrywek za trzy walkowery zostają uznane za nieobowiązujące. Kluby mogą sobie kalkulować czy bardziej opłaca im się gra o awans do PLH, czy zakończenie sezonu, bo skoro Polonia może, to korzystając z zasady równości wobec prawa, pozostałe kluby także.
Pewne odpowiedzi i nowe pytania odnośnie kolejnych problemów poznamy dopiero w lutym, ale jak śpiewał Freddie Mercury – show must go on.
HSK
Czytaj także: