Tomasz Rutkowski i Vladimir Burzil - tej parze szkoleniowców powierzyli prowadzenie pierwszej drużyny działacze Toruńskiego Klubu Hokejowego.
Rozwiązań obsadzenia poszczególnych funkcji rozważano kilka. Pewnym było, biorąc pod uwagę wcześniejsze ustalenia, że szkoleniowcem toruńskiej drużyny nie zostanie Fin Jarmo Tolvanen. Nowy zarząd zrezygnował również z jego asystenta i wieloletniego drugiego trenera oraz opiekuna młodszych grup - Andrzeja Masewicza.
- Jestem na etapie szukania sobie zajęcia - powiedział toruński trener. - Pracuję jeszcze z młodzieżą, gdyż mamy etap przejściowy. W maju kończy się kontrakt. Co będzie dalej? Nie mam pojęcia.
Jedni chcieli, inni nie
Z Masewiczem działacze rozmawiali raz, w kontekście zatrudnienia go jako pierwszego trenera. Później nie zdecydowano się na dalsze rozmowy.
Andrzej Masewicz, obok Wojciecha M
- To dość niepewna praca - powiedział Marek Górecki, szkoleniowiec juniorów starszych, który otrzymał propozycję objęcia funkcji „dwójki”. W podobnym tonie wypowiadali się inni trenerzy. Dlaczego? Skład osobowy pierwszej drużyny nie może bowiem gwarantować pewności pracy przez dłuższy czas.
Działacze TKH zrezygnowali z toruńskich kandydatów, zatrudniając jako pierwszego szkoleniowca Tomasza Rutkowskiego, o czym szeroko informowaliśmy. Kilka dni temu poznaliśmy nazwisko jego asystenta.
- Będę łączył dwie funkcje. Taka sytuacja potrwa do zakończenia okresu przygotowawczego. Jak się to dalej potoczy, okaże się w przyszłości - powiedział Vladimir Burzil, dodając przy tym, że w nowej roli czuje się zupełnie normalnie. - Nic się nie zmieniło. Nadal przygotowuję się z drużyną do nadchodzącego sezonu.
Wciąż nie wiadomo, jak sprawdzi się słowacki defensor w pełnieniu obowiązków zarówno zawodniczych, jak i trenerskich. Dlatego...
- Są pewne obawy organizacyjne. Drugi trener zajmuje się obserwacją i statystyką. Przygotowuje je dla pierwszego trenera. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało pod względem, nazwijmy to, taktyczno-organizacyjnym - powiedział Marek Sokołowski, prezes TKH. - W okresie startowym nie chcielibyśmy dawać mu dodatkowych obowiązków, które rozpraszałyby jego sposób przygotowywania. Choć może się okazać, że będzie robił to świetnie i dobrze będzie się w tym czuł.
Za co żyć?
Spokój treningów prowadzonych przez duet szkoleniowy jest jednak zaburzony. Jak bumerang, z siłą coraz częstszych pytań, powraca temat zaległości finansowych.
- Czekam, aż TKH wywiąże się ze swoich zobowiązań wobec mnie - mówi Andrzej Masewicz, któremu sprawdzanie przypływów na koncie, od kilku miesięcy nie sprawia już satysfakcji.
Ostatnie pieniądze klub wypłacił trenerom oraz części zawodników w marcu. Wówczas na ich rachunki bankowe wpłynęło tylko dwadzieścia procent należności.
- Za co żyć? - pyta się były szkoleniowiec TKH.
Podobne pytania zadawali zawodnicy, którzy po udzieleniu sobie odpowiedzi wybrali oferty z innych klubów (Bartosz Dąbkowski - JKH Jastrzębie, Karol Piotrowski - Unia Oświęcim).
- Rodzinę z czegoś trzeba przecież utrzymać - stwierdził kilka dni temu Karol Piotrowski, były obrońca TKH argumentując swoje przenosiny do Oświęcimia.
Trudna sytuacja
- Staramy się o te finanse, aby zapewnić pokrycie strat z poprzedniego sezonu - powiedział prezes zarządu TKH. - Bieżące wypłaty są przygotowane przez nas w zupełnie inny sposób. Wierzę, że zaległości będą cyklicznie i regularnie zredukowane do zera.
Wierzą w to również zawodnicy, którzy obecnej sytuacji w klubie oficjalnie komentować nie chcą.
Nowości - Dariusz Łopatka
Czytaj także: