Sędziowie główni wtorkowego finału Pucharu Polski stanęli przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Ponad 13-minutowa analiza wideo nie wpłynęła jednak na decyzję Pawła Kosidły, który od samego początku wskazywał na pozycję spaloną w polu bramkowym i nie uznał gola wyrównującego dla Zagłębia Sosnowiec. Jak się później okazało, była to kluczowa sytuacja całego spotkania. Jastrzębianie zwyciężyli 4:1 i sięgnęli po Puchar Polski.
Na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Victor Björkung oddał strzał spod niebieskiej linii, a tor lotu krążka zmienił Väinö Sirkiä. Krążek wpadł do bramki, wywołując euforię wśród kibiców Zagłębia Sosnowiec. Radość ta trwała jednak bardzo krótko gdyż sędzia główny Paweł Kosidło, stojący tuż obok akcji, natychmiast rozłożył ręce, sygnalizując nieuznanie gola.
Po długich konsultacjach z drugim sędzią głównym Michałem Bacą oraz sędziami liniowymi Michałem Żakiem i Mateuszem Kucharewiczem zapadła decyzja o przeprowadzeniu analizy wideo. Ta trwała łącznie ponad 13 minut. Opinie ekspertów były podzielone nawet po obejrzeniu tych samych powtórek, którymi dysponowali arbitrzy.
Sędziowie stanęli przed niezwykle trudnym wyborem, jednak ostatecznie postanowili podtrzymać pierwotną decyzję. Paweł Kosidło ponownie wyjechał na lód i rozłożył ręce, spalony w polu bramkowym. Według rozjemców Väinö Sirkiä znajdował się w polu bramkowym i zahaczył łyżwą o Karolusa Kaarlehto. Były to milimetry, lecz właśnie one często decydują o losach spotkań i sędziowskich werdyktach. Jedno jest pewne ta sytuacja jeszcze długo będzie budzić emocje i pozostanie przedmiotem dyskusji.
Ostatecznie jastrzębianie zdobyli jeszcze dwa gole do pustej bramki i mogli się cieszyć z triumfu w Pucharze Polski pokazując, że niespodzianki w sporcie są pięknym elementem i skazywana na porażkę drużyna może przy odrobinie szczęścia osiągnąć wielki sukces.
Czytaj także: