Na ten moment czekaliśmy jakiś czas, wreszcie hokeiści wznowili rozgrywki. Nie wiem jak zinterpretować sam początek spotkania, ale wyglądało na to że i zawodnicy czują ogromny głód gry, od pierwszej sekundy rzucili się na gdańszczan w których bramce jednak, jak zwykle udanie spisywał się Przemysław Odrobny. Wreszcie w 3 minucie kiedy to Pasy grały w przewadze Adrian Chabior strzałem przy słupku wyprowadził Cracovię na prowadzenie.
Wtedy też gra się uspokoiła z lekka i Stoczniowiec mógł złapać trochę oddechu. Jednak nie oznaczało to mniej pracy dla Odrobnego, nasi zawodnicy próbowali go zaskoczyć raz po raz dobrymi strzałami. Niestety ze skutecznością było tym razem nietęgo. Trzeba jednak przyznać znakomite i pomysłowe rozgrywanie krążka przez podopiecznych Rudolfa Rohacka, które raz po raz tworzyło niebezpieczne sytuacje pod bramką gości. Wreszcie w 16 minucie Richard Safarik mocnym strzałem „przestrzelił” Odrobnego, mocnym uderzeniem po akcji Karela Hornego z Grzegorzem Pasiutem. Warto dodać że drugi atak Cracovii będący mieszanką rutyny z młodością prezentował się na lodzie bardzo korzystnie. Do końca tercji nie wydarzyło się już nic godnego uwagi poza kolejnymi wykluczeniami, których jednak nie potrafiły wykorzystać obydwie drużyny. Po pierwszej tercji można było już z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że przedmeczowe zapowiedzi trenera Stoczniowca Miroslava Doleżalika, deklarującego walkę o przynajmniej 1 punkt na naszym lodowisku nie znajdą pokrycia w faktach. No ale były jeszcze dwie tercje przed nami.
I na początku drugiej tercji Stocznia zaatakowała, głównie z powodu Mariusza Dulęby i Safarika, którzy otrzymując kary doprowadzili do tego że graliśmy w 3 na 5. Potem wyrównana gra z obu stron i multum kar. Szczególnie obfita w ten element była 25 minuta, kiedy to Paweł Kozendra wymienił z Pawłem Benasiewiczem kilka prostych, co skończyło się wykluczeniem dla obydwu, w sumie sędzia Leszek Więckowski nałożył na nich po 16 minut kar. Przez dalszą część tercji, w zasadzie oglądaliśmy festiwal kar i niewykorzystanych przewag. Wreszcie, Sebastian Bukowski powędrował na ławkę kar i Karel Horny, jak zwykle niezawodny, pięknym strzałem pokazał innym zawodnikom, co należy robić pod bramką. Na efekty nie trzeba było długo czekać, po indywidualnej akcji Rafała Twardego, Odrobny odbił jego strzał ale na miejscu był Leszek Laszkiewicz, który obsłużył Damiana Słabonia i zrobiło się 4:0. Po tej bramce protestowali zawodnicy Stoczniowca, pokazując na kontuzję swego gracza (były to bodaj jedyne wątpliwości wobec pracy sędziego w tym meczu – zresztą niesłuszne, bo w myśl przepisów sędzia nie mógł przerwać gry). Krótko po tej bramce skończyła się tercja, która zdawała się przesądzać o losach tego meczu. Nie tyle wynik co styl prezentowany przez Cracovię, która podchodziła do gry na luzie, grając efektowne akcje, a także bezradność gości, którzy nie potrafili sobie z tak grającymi pasami poradzić, sugerował że mecz jest rozstrzygnięty, a Stocznia winna modlić się o jak najmniejszy wymiar kary.
Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, to się ich pozbył po piorunującym początku III tercji. Najpierw w zamieszaniu Rafał Twardy wepchnął krążek do siatki, a sekundy później po doskonałym dograniu świetnie dysponowanego w tym meczu Martina Voznika, Michał Piotrowski pogrążył swoich byłych kolegów (Michał występował w barwach biało – niebieskich przed wyjazdem do Francji, skąd powrócił do Cracovii). Tego było już za wiele dla Przemka Odrobnego, który ustąpił pola Pawłowi Jakubowskiemu. Ten jakby tchnął nowe życie w drużynę, bo sekundy po jego wejściu Robert Grobarczyk miał doskonałą pozycję, ale Rafał Radziszewski był jak zwykle zresztą na posterunku. No ale co się odwlecze to nie uciecze. Niedoszły zawodnik Cracovii Łukasz Zachariasz, strzelił w 43 minucie jedyną jak się potem okazało bramkę dla Stoczniowca. Potem Gdańszczanie coś próbowali, ale Cracovia z dużym spokojem kontrolowała grę. Wreszcie po dwóch szybkich wykluczeniach dla Stoczni, gramy 5 na 3 i Oktawiusz Marcińczak strzałem z niebieskiej o sile rakiety pokonał Jakubowskiego. Krążek nagrał mu Safarik, który coraz lepiej rozumie się z partnerami i wygląda na udane wzmocnienie. Warto też dodać że brakuje tych soczystych, celnych uderzeń w wykonaniu Oktawiusza Marcińczaka, który zbyt rzadko decyduje się na skorzystanie z tej swojej broni. Potem jeszcze niewykorzystana sytuacja Laszkiewicza, za chwilę Voznik z Chabiorem zadbali o to żeby Michał Piotrowski zdobył swoją drugą bramkę, obsługując go przednie, na koniec festiwal kar w wykonaniu Pawła Kozendry i mecz zakończył się zasłużonym pogromem drużyny z Gdańska 8:1.
Za najlepszych zawodników meczu uznano Filipa Drzewieckiego i Martina Voznika. W Stoczniowcu mógł podobać się również Łukasz Zachariasz, w Cracovii natomiast obok wyróżnionego Voznika, warto zwrócić uwagę na rosnącą formę Twardego i Chabiora, czujność Radziszewskiego i powoli zdobywającego sympatię publiczności Safarika. Leszek Laszkiewicz i Karel Horny dwie dyżurne gwiazdy Pasów dziś rozegrali dobry mecz, szkoda że Laszkiewicz nie przypieczętował jego bramką. Mówiąc o formacjach, formacją meczu był atak nr 3. Następny mecz Cracovia rozgrywa w Sanoku, który dziś sromotnie poległ w Oświęcimiu 13:3, natomiast w niedzielę podejmujemy w hitowo zapowiadającym się meczu GKS Tychy, który dziś bez problemu uporał się na wyjeździe z Zagłębiem Sosnowiec w stosunku 7:3.
Cracovia Comarch Kraków - Stoczniowiec Gdańsk 8:1 (2:0, 2:0, 4:1)
Bramki: 1:0 Adrian Chabior (3), 2:0 Richard Safarik (16), 3:0 Karel Horny (37), 4:0 Damian Słaboń (39), 5:0 Rafał Twardy (41), 6:0 Michał Piotrowski (42), 6:1 Łukasz Zachariasz (43), 7:1 Oktawiusz Marcińczak (47), 8:1Michał Piotrowski(54).
Kary: Cracovia - 28 minut w tym 10 min dla Pawła Kozendry za niesportowe zachowanie, Stoczniowiec - 34 minuty w tym 10 min dla Pawła Banasiewicza za niesportowe zachowanie.
Widzów 800.
Czytaj także: