- Mam wielkie obawy. Często działa prawo serii i może być kontynuowane pasmo porażek - dzielił się swoimi wątpliwościami przed pierwszym gwizdkiem sędzia, Waldemar Matuszak. Na szczęście jego czarna wizja się nie sprawdziła. Podhale odniosło jakże ważne psychologiczne zwycięstwo.
Ci co liczyli na pogrom katowiczan musieli się zadowolić skromną wygraną 3:0. Gołym okiem widać było, iż nowotarżanie są w dołku psychicznym. Wszystko dobrze się układało w ataku. Miejscowi przeważali, stwarzali sobie doskonale sytuacje strzeleckie, ale pod bramką przeciwnika niemiłosiernie partaczyli. To co wyrabiali nowotarżanie wolało o pomstę do nieba. Chorobą trzęsących się rąk określili kibice strzelecką niemoc swoich ulubieńców.
- To syndrom przegranej z Cracovią - mówi trener Wiktor Pysz. - Brakowało spokoju, a co za tym idzie dokładności pod bramką rywala. Najważniejsze, że wygraliśmy, bo podbudowaliśmy się psychicznie. Nie ukrywam, że drużyna po odpadnięciu była zdołowana. To zwycięstwo pozwoli nam poczuć się pewniej. Powoli się pozbieramy, po krakowskim szoku. Momentami zagraliśmy dobrze, szybkim krążkiem. Stwarzaliśmy sytuacje, niestety nie potrafiliśmy ich zamienić na bramki. Przytrafiło nam się kilka błędów w defensywie, ale rywal ich nie wykorzystał.
"Szarotki" już w pierwszych 20 minutach powinny rozstrzygnąć losy spotkania. Zmarnowały aż 14 okazji. Nie trafiały nawet do pustej bramki. Nie potrafiły pokonać Zająca w sytuacji sam na sam. Trzy razy krążek "tańczył" w polu bramkowym katowiczan i aż prosił się, by go wepchnąć do siatki. Zabrakło jednak opanowania, zimnej krwi. Podhalanie nawet grając w osłabieniu stworzyli sobie szanse na zdobycze bramkowe. Najładniejszą akcję przeprowadził Podlipni w pierwszej tercji. Swoimi sztuczkami technicznymi wyprowadził w pole trzech katowiczan, ale Zająca nie zdołał przechytrzyć.
Na bramkę czekaliśmy aż do 25 minuty, a kolejne 10 minut na drugie trafienie. Bramka Zapały zasługuje na kilka słów. Napastnik Podhala czaił się, aż wreszcie dostał "gumę" i skontrował. Lewą stroną lodowiska wtargnął do tercji rywala i oddał niesygnalizowany strzał. Krążek trafił w przeciwległy słupek, odbiwszy się od niego ostemplował słupek po przeciwnej stronie i dopiero wtedy zatrzepotał w siatce.
Po cudownej akcji, godnej kamery filmowej padła trzecia bramka dla gospodarzy. Było to w 8 sekundzie ostatniej części gry. Akcję przeprowadził pierwsza formacja. Krążek błyskawicznie wędrował od kija Różańskiego, na kij Kolusza, a ten oddał "gumę" Radwańskiemu. Wszystko to odbywało się na dużej szybkości, a ostatni z wymienionych ulokował krążek już w pustej bramce.
SSA Wojas Podhale Nowy Targ - GKS Katowice 3:0 (0:0, 2:0, 1:0) 1:0 - Różański - Radwański (24:46 w przewadze), 2:0 - Zapała - Sroka (34:51), 3:0 - Radwański - Kolusz - Różański (40:08).
Sędziowali: Matuszak z Bydgoszczy oraz Radzik z Nowego Sącza i Przyborowski z Krynicy. Kary: 8 - 8 min. Widzów 500.
PODHALE: Zborowski; Kolasa (4) - Sroka, Piotrowski (2) - Łabuz, Gil - Wilczek; Radwański - Kolusz - Rózański, Hajnos - Biela - Podlipni, Wołkowicz (2) - Ćwikła - Łyszczarczyk, Zapała - Słowakiewicz - Ł. Batkiewicz. Trener Wiktor Pysz.
KATOWICE: Zając; Goliński (2) - Labryga, Marecek (2) - Szymański, Kowalski - Marcin Trybuś (2); Marznica - G. Sobała - Filo (2), Plutecki - Marek Trybuś - Mirocha, Tkacz - Baka - Mirocha. Trener Andrzej Tkacz. |